-
Łucja! Chodź do mamy! – krzyknęłam. Przybiegła do mnie trzyletnia dziewczynka o
kręconych włosach. Aleks był z tego dumny.
-
Mamuuś! Wróciłaś! – przytuliła mnie, a ja podniosłam ją i obróciłam kilka razy.
Wróciłam z turnieju w Moskwie. Od niespełnionej próby samobójczej minęło pięć
lat. Po udanej rehabilitacji urodziłam dziecko. Właściwie dwójkę. Zaraz po
Łucji podbiegł czteroletni Konstantin. Tak, to dzięki Ćupkowi. Uparł się,
żebyśmy go tak nazwali, a my się zgodziliśmy.
Od
tamtego czasu cieszyłam się każdym ruchem nóg. Oboje z moim mężem graliśmy w
Rosyjskiej lidze. Miałam teraz 29 lat, ale wcale nie zrobiła się ze mnie
staruszka. Grałam jako rozgrywająca i spisywałam się świetnie. Z moim klubem (Dinamo
Kazaniem) zdobyłyśmy mistrzostwo dwa razy pod rząd.
Znałam
4 języki, czyli Polski, Serbski, Rosyjski i Angielski. Teraz uczyłam się
jeszcze Hiszpańskiego i Niemieckiego, żeby zawstydzić brata. Okazało się, że
jego związek z o 10 lat starszą kobietą nie wypalił, a zaraz potem
zainteresowała się nim moja przyjaciółka – Klaudia. Byłam z tego strasznie dumna,
bo to ja ich zeswatałam. Julia związała się z kolegą Aleksa i od mojego wesela
są ze sobą. Nie mam pojęcia co z Kacprem i Tanją oraz z Bartkiem.
-
Cześć kochanie – siatkarz podszedł do mnie i pocałował.
-
Witaj, staruchu – zaśmiałam się. – 33 lata… Chrystusowe masz.
-
Mamo, pojedziemy na basen? – zapytał się Kostek. On uwielbia pływać.
-
Teraz jestem zmęczona, pójdziemy później – wzięłam walizkę i weszłam do domu. Nawet
jej nie rozpakowałam. Zdjęłam tylko kurtkę i padłam na łóżko. – Aleks, może sam
z nimi pójdziesz?
-
Nie, zaraz cię stąd wyciągnę - złapał mnie za stopę i ściągnął z pościeli.
-
Potworze! – krzyczałam i wiłam się. – Jak możesz?!
-
To pójdziesz z nami dobrowolnie, czy mam cię jeszcze przebrać? – zapytał śmiejąc
się.
-
Chętnie… W szafce jest strój – wyszczerzyłam zęby.
-
Jak chcesz!
-
Mama! Chodź! Zgubiłam ulubioną skarpetkę! – zawołała mnie Łucja. Poszłam do jej
pokoju i złapałam się pod boki.
-
Mała, pobawimy się w Sherlocka. Gdzie ją ostatni raz widziałaś? – wzięłam lupę
z półki. Przyłożyłam ją do oka.
-
Tam! – wskazała na szufladę. Podeszłam do niej i przetrząsnęłam całą jej zawartość.
Znalazłam na samym dole.
-
Jak szukałaś, urwisku? Chodź, musimy się przebrać – wzięłam ją za rękę i
zaprowadziłam do łazienki. Pomogłam się jej zmienić ubiór, a później poszłam po
Kostka. Jemu też musiałam pomóc znaleźć kąpielówki.
-
Co się mówi?
-
Dziękuję – pocałował mnie w nadstawiony policzek.
-
Możemy iść? – zapytał mnie Aleks.
-
Jeszcze moment. Załóż dzieciom kurtki, co? Ale nie buty! Umieją już, niech się
usamodzielniają!
-
Herod baba z ciebie! Dzieciakom kazać cierpieć…
-
Cierpieć?! No błagam, nie rozpuszczaj ich.
-
Dobra, dobra. Idź się przebrać – weszłam do łazienki. Założyłam jednoczęściowy
strój, bo… innego nie odważyłabym się nosić. Po operacji zostały mi blizny.
Wstydziłam się tego strasznie. Obejrzałam je w lustrze, ale zaraz po tym
zasłoniłam. Ubrałam całą resztę i wyszłam. Włożyłam kurtkę oraz buty i mogliśmy
iść.
-
Ja prowadzę – wepchałam się przed Aleksa, zabierając mu kluczyki. W końcu
zrobiłam prawko. Mama powinna być ze mnie dumna. Mimo wszystko, nie
zrezygnowałam z poruszania się motorem. Kupiłam sobie dobry, oczywiście z
pomocą Tomka. Chłopak po wypadku nie mógł uwierzyć, że to mi się stało. MI,
jego siostrze, siostrze jednego z najlepszych ,,jeźdźców’’ w całym Gdańsku.
Wyjechałam
z parkingu i ruszyłam w stronę basenu. Znałam ją doskonale, bo codziennie jeździłam
tamtą drogą na treningi. Żałuję, że przez tamte dwa lata nie ćwiczyłam. Moja
forma spadła praktycznie do 30% możliwości, jedynie siła w rękach się zwiększyła,
ze względu na prowadzenie wózka. Zachowałam go na pamiątkę. Stoi głęboko w
garderobie i przypomina mi o tym złym czasie, który przeżyłam. Kiedy na niego
patrzyłam, przypominało mi się to wszystko, co przeżyłam. Od razu łzy napływają
mi do oczu, ale zdaję sobie sprawę z tego, ile mam.
Dojechaliśmy
na basen, złapaliśmy dzieci za ręce i weszliśmy do środka. Cieszę się, że mam
to wszystko…
***
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali cało opowiadanie. Dla mnie znaczy to bardzo dużo. Przez tego bloga zyskałam wyższą ocenę na półrocze z języka polskiego i dowiedziałam się, jak trudno dotrzymać niektórych terminów.
Dziękuję za te stale rosnące statystyki.
Dziękuję za (w tym momencie) 464 komentarze.
Dziękuję dziewięciu osobom, które dodały mnie do obserwowanych.
Dziękuję za prawie 30k wyświetleń.
Dziękuję, za to, że byliście ze mną przez 73 opublikowane notki, tyle liter, słów, zdań.
Dziękuję za motywację komentarzami.
A teraz czas na przeprosiny.
Przepraszam za to, że zmieniłam częstotliwość dodawania notek.
Przepraszam za kilka zbyt długich przerw.
Przepraszam za czasem zbyt krótkie rozdziały.
Przepraszam za to, że musieliście dopraszać się nowych epizodów.
Możliwe, że za jakiś czas dodam tutaj informację o nowym blogu. Nie wiem kiedy to będzie, ale na pewno nie w maju, gdyż mam cały zawalony. Już zaczęłam pisać ową historię, ale musicie troszeczkę poczekać.
Proszę o to, żeby każdy, kto przeczytał mój blog, skomentował epilog. Chcę się dowiedzieć, ile Was wszystkich było ; )
Proszę o wybaczenie za to, że musicie poczekać na kolejną moją historię.
Liczę na szybkie ,,spotkanie'' na kolejnym blogu.
Ostatni raz pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i życzę samych najlepszych rzeczy ; *
Do napisania!