środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 39



- Muszę ci powiedzieć, że będziesz musiała do gry nosić stabilizator – powiedział Bartek po skończonym rozmasowywaniu kostki.
- To chyba dobrze, że nic poważniejszego.
- Zdecydowanie. Co ty odwaliłaś, że masz kontuzję? Skoczyłaś krzywo do bloku, czy co?
- Tak szczerze, to się wywaliłam i wstawając źle ustałam na stopie… - zaczerwieniłam się. – To u mnie normalne, nic nie zrobię sobie podczas grania, ale mogę się nawet zabić tylko zamykając za sobą drzwi.
- Dziś możesz jedynie pobiegać delikatnie na bieżni.
- Ale ja już grałam dziś!
- Wiem. Lekko nadwyrężyłaś kostkę, bo nie użyłaś stabilizatora i twoja rehabilitacja będzie trwała kilka dni dłużej.
- Fuck. A mogę robić coś oprócz tego?
- Siłownia. Żadnej gry przez pięć dni.
- Mogę już iść? – o mojej minie można było powiedzieć, że nie wyglądała zbyt radośnie.
- Na bieżnię marsz!
- Tak jest.
Wzięłam w rękę stabilizator i ruszyłam w stronę od teraz nielubianego przeze mnie pomieszczenia. Zanim tam doszłam, wstąpiłam szybko do mojego pokoju po słuchawki i telefon. Miałam w końcu czas na słuchanie muzyki i nadzieję, że nikt nie będzie mi przeszkadzał. Weszłam na urządzenie, włączyłam odpowiednią szybkość, włączyłam piosenkę i zaczęłam trening.

Po godzinie znudziło mi się poprzednie zajęcie. Postanowiłam, że porobię coś z piłką (taką dużą, gumową). Do głowy przyszło mi, że ktoś powinien tu ze mną być, nie powinno się mnie zostawiać samej. Jeszcze pół godziny ćwiczeń wystarczyło mi, żeby całkiem nabrać podejrzeń. Wyszłam z siłowni i ruszyłam na halę. Zamiast usłyszeć odgłosy odbijanych piłek i krzyki koleżanek, w korytarzu przywitała mnie prawie zupełna cisza. Z daleka odzywał się tylko jeden cichy głosik. Otworzyłam drzwi i postarałam się ustalić, skąd owy głos pochodził. Okazało się, że wydobywa się w drugiego końca sali. Na dodatek z telewizora. Wszystkie zawodniczki, trener i w ogóle wszyscy, którzy tylko mogli być na treningu, zgromadzili się na około niego. Pomyślałam, że skąd do jasnej cholery na hali sportowej wziął się telewizor. Był starego typu, duży tył, zaokrąglone rogi ekranu. Na środku wyświetlacza majaczyła mi z daleka jakaś postać. Powoli i po cichu podeszłam do innych. Zauważyłam, że są to jakieś wiadomości, a ta jedna postać, to facetka z wiadomości. Mówiła o jakimś wypadku pociągu. Przeraziłam się na te słowa. Aleks… Przecież on dziś wracał pociągiem do Rzeszowa! Przedarłam się między dziewczynami na przód, żeby lepiej widzieć. Pociąg rozbił się… Akurat  ten. Jego. Dwadzieścia osób nie żyje. Tym razem przepchnęłam się na tył. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do atakującego. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. W końcu ktoś odebrał.
- Aleks?!
- Nic mi nie jest!
- Boże, co za ulga. Dwadzieścia osób… We wiadomościach o tym trąbią. Nie masz nic złamane?
- Nie. Mam tylko stłuczoną rękę. Niezbyt mocno. Siedziałem w ostatnim wagonie. Aż nagle coś szarpnęło.
- Kiedy będziesz w Rzeszowie?
- Za kilka godzin. Teraz muszę kończyć. Pomagam rannym.
- Uważaj na siebie. Kocham cię.
- Też cię kocham, będę uważać! – usłyszałam sygnał obwieszczający rozłączone połączenie. Kamień spadł mi… Nie, to był głaz. Głaz spadł mi z serca. Była to tak przeogromna ulga, że nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że taka istnieje. Po prostu, kto nie przeżył czegoś takiego, nie wie, o czym mówię. Czułam się, jakby wracał z wojny, na której tylko cudem uszedł z życiem. Jakby był rycerzem, który przybył z wielkiej bitwy z tarczą, nie na tarczy. Rozpłakałam się. Po prostu nie sposób tego opisać. Poszłam do pokoju. Nikt nie pytał się dlaczego, wszyscy słyszeli, co mówiłam przez telefon. Rzuciłam się na łóżko i szlochałam w poduszkę. Jakiś czas później uspokoiłam się. Znów założyłam słuchawki i starałam się o niczym nie myśleć. Muzyka, to zdecydowanie to, czego potrzebowałam. Może z godzinę później - może trochę więcej – zasnęłam.

Obudziłam się, kiedy do pokoju weszła Iga.
- Wiesz w ogóle coś więcej o tym wypadku? – zapytała.
- Nie. Gadałam tylko chwilę z Aleksem i przyszłam tutaj.
- Jutro podadzą nazwiska zmarłych. Podobno Atanasijević udzielił wywiadu.
- Skąd wiesz?
- Była zapowiedź. Lepiej do niego zadzwoń.
- Kiedy?
- Najlepiej teraz.
- Dobra, tylko się trochę ogarnę – wytarłam zaschnięte łzy i poprawiłam włosy. Wstałam i poprawiłam bluzkę, która, kiedy rzucałam  się na łóżko, podciągnęła mi się odsłaniając plecy. Założyłam też bluzę, bo zrobiło mi się chłodno. W końcu weszłam w spis połączeń i wybrałam ostatnio wykonywane połączenie. Usłyszałam dwa sygnały i ciche:
- Halo?
- Cześć Aleks. Dzwonię, żeby się zapytać, czy już jesteś w Rzeszowie.
- Tak. Przed chwilą przyjechałem. Ej, nie uwierzysz, do czego doszedłem.
- Do czego?
- W wypadku zginęło dwadzieścia siedem ludzi, bo kilka od odniesionych obrażeń dopiero po czasie. To było zderzenie czołowe. Nie zgadniesz, kto jechał w tym moim pociągu.
- Kto? – byłam strasznie niecierpliwa.
- Marcin…
-Czy on… żyje?
- Niestety. On był w gronie tych osób, które zginęły w wyniku odniesionych obrażeń.
- Matko… - po raz wtóry tego dnia rozbeczałam się.
***
Natchnęło mnie do napisania prawie tragicznej sytuacji. Zauważcie, prawie. Nie mam zamiaru uśmiercać Aleksa XD
Powiedzcie, jakie jest Wasze największe marzenie?
Pozdrawiam ;*

Nominacja - Liebster Award.

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (nie można jednak nominować osoby, która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań. Ja zostałam nominowana przez http://milosc-na-boisku-siatkowka.blogspot.com/


Pytania do mnie:
1. Ulubiony film?
,,Władca Pierścieni'', ,,Harry Potter'', ,,Jestem Bogiem''(tego ostatniego wersja amerykańska) ;)
2. Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?
Natrafiłam na portalu społecznościowym - facebook, na link do bloga, później szukałam już sama, aż w końcu postanowiłam sama założyć.
3. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Siatkówka, jazda konna, przerabianie/tworzenie ubrań, czytanie książek, działalność w cyrku ,,Heca''
4. Czego najbardziej się boisz?
Boję się tego, że kiedy obudzę się w łóżku w wieku 35 lat, zdam sobie sprawę, że jestem nieszczęśliwa.
5. Wolałabyś latać czy czytać innym w myślach?
Zdecydowanie latać.
6. Ulubiony kolor?
Zielony.
7. Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?
Nie mam pojęcia, nie pamiętam xD
8. Kim chcesz być w przyszłości?
Zostanę siatkarką.
9. Ile masz lat?
Teraz już rocznikowo szesnaście ; )
10. Jakiej muzyki słuchasz?
Rap i trochę Rocka, czasem Metalu.
11. Ulubiony sportowiec?
Aleksandar Atanasijević,a z poza siatkówki... Piotrek Żyła XD

Pytania do nominowanych:
1. Ile masz lat?
2. Twoje hobby?
3. Ulubiona książka?
4. Ulubiony kolor?
5. Kim chcesz zostać w przyszłości?
6. Czego się boisz?
7. Motywacja do pisania bloga?
8. Czemu zaczęłaś pisać bloga?
9. Ulubiona potrawa?
10. Masz zwierzę i jeśli tak, to jakie?
11. Jeżeli byś miała możliwość, to do jakiego kraju byś pojechała?

Odstąpię od normalnych zasad i zamiast nominować aż jedenaście autorów blogów, wybiorę trzy.
http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com
http://as-prosto-w-serce.blogspot.com
http://nowa-historia-zycia.blogspot.com

Zaraz wezmę się za kolejny rozdział i dodam go jeszcze dziś ;)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 38



Po tych kilku dniach spędzonych razem jeszcze bardziej przywiązałam się do siatkarza. Można się zatem spodziewać, że pożegnanie było o wiele trudniejsze, niż to, kiedy pierwszy raz wyjeżdżałam do Piły. Jechaliśmy pociągiem w stronę tego miasta, a ja cały czas siedziałam przytulona do Aleksa. Poczułam ukłucie smutku, kiedy na chwilę mnie opuścił, żeby wyjść do łazienki. Kiedy wyobrażałam sobie, że znów nie będę się z nim widzieć tak długo, łzy napływały mi do oczu. W końcu byłam pewna, kochałam go. Po raz pierwszy w życiu. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że można w takim stopniu przywiązać się do na początku obcego człowieka.

Kiedy przyszedł z ubikacji, wzięłam go za rękę i mocno ścisnęłam, przytulając się do niego.
- Nienawidzę pożegnań.
- Gdyby ich nie było, nie byłoby też wzruszających powrotów.
- Wiem. Ale i tak ich nie lubię. Są zbyt bolesne.
- Pomyśl. Po długiej przerwie w końcu się zobaczymy i padniemy sobie w ramiona – na te słowa się uśmiechnął. – Co wtedy poczujesz? Ulgę, szczęście, nadzieję, radość, nie wiem, co jeszcze. Coraz bardziej będziesz się do mnie przywiązywać. Jeszcze bardziej się do siebie zbliżymy. Rozłąka nie ma samych wad. Są też te pozytywne rzeczy.
- Wiem o tym. Ale tęsknota jest strasznie silna. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Ale oboje kochamy też to, co robimy, a troszkę trudno jest to połączyć.
- Zdecydowanie – powiedziałam.

Rozmawialiśmy aż do przyjazdu do Piły. Aleks odprowadził mnie do miejsca zgrupowania i zaniósł moją torbę na górę. Spotkaliśmy tam Igę, która nie omieszkała nie wziąć autografu. Poszłam do Świderka, aby powiadomić go rezygnacji Kacpra ze stanowiska terapeuty. Zirytował się, trochę powarczał i pozwolił mi iść. Wcześniej zapytałam się o pokój chłopaka, bo przecież miałam mu wysłać jego rzeczy.

Nadszedł czas pożegnania z atakującym. Tak, jak się tego spodziewałam, łzy mimowolnie poleciały z moich oczu. I tak nie cierpię pożegnań.
- Kiedy się zobaczymy? – zapytałam.
- Jak skończy się ten obóz, przyjadę na dwa dni.
- Będę czekać. Ile jeszcze czasu będzie trwać?
- Tydzień i dwa dni. Mam zamiar odliczać.
- Ja też – w tym momencie przyszedł czas na sentymentalne pożegnanie i długi pocałunek. Po nim przeciągłe spojrzenie w oczy, kocham cię, obietnica szybkiego powrotu i odejście. Zapamiętałam wszystko jak przez mgłę, bo łzy cały czas zalewały mi obraz. Patrzyłam jak pociąg się oddala i nie odwróciłam wzroku, aż całkiem zniknął z pola widzenia. Powoli się odwróciłam i powlokłam do ośrodka. Przebrałam się w strój do treningu i poszłam na halę, bo akurat przyszedł czas na trening. Przyniósł mi ulgę. Chociaż na trochę mogłam przestać myśleć. Dwie godziny prawie zupełnej ulgi. Później przyszedł czas na obiad, opowiadania dziewczyn o tym, co ciekawego się wydarzyło, moje opowiadania o tym, czemu Kacpra ze mną nie ma. Oczywiście, każda z nich widziała mnie z Aleksem i te młodsze (bo one miały odwagę bez skrępowania pytać) od razu chciały znać szczegóły. Ile ze sobą jesteśmy, sprawy łóżkowe, o których odmówiłam odpowiadania, ze względu na posiłek, jak się poznaliśmy i wszystko inne. Cały czas moje policzki miały czerwony kolor, a na niektóre odzywki aż się krztusiłam zupą.
- Ej, a może ma jakiegoś fajnego kolegę, cooo? – Iga wręcz błagała mnie o przysługę.
- Podoba ci się Piotrek Nowakowski?
- I to jak! A możesz mi coś załatwić? – w tej chwili na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech i w zabawny sposób poruszała brwiami.
- Co powiesz na to, jeżeli przyjedzie mnie odwiedzić razem z Aleksem?
- No cóż, chyba bym musiała zmienić trochę mój wybuchowy charakter, ale byłabym zadowolona – znów miała na ustach ten sam uśmiech.
- Oh, on wcale nie jest taki spokojny, jak to widziałaś na meczach, czy gdzieś indziej. Tak na serio, on ma mocniej narąbane, niż co poniektórzy – podniosłam jedną brew. – Nie musiałabyś się zmieniać. Może w końcu zacząłby się uśmiechać po udanej akcji.
- A jak masz zamiar to załatwić?
- Po prostu go poproszę, żeby przyjechał razem z Alkiem i go z tobą poznam – uśmiechnęłam się na myśl o spotkaniu z moim chłopakiem.
- Myślisz, że się uda?
- Skąd mam wiedzieć? To nie ode mnie zależy. Ale wiesz, otwarty na ludzi chłopak jest – wyszczerzyłam zęby.
- Cieszę się jeszcze bardziej – zrobiła to samo.
- Ej, a mogłabyś mi też kogoś znaleźć? – zapytała Berenika.
- A co ja? Sklep z facetami? Poza tym, większość z nich jest zajęta.
- To okay, ale trochę szkoda. Będę musiała patrzeć, jak wy się przytulacie i całujecie i w ogóle.
- Wiem, wiem. Będę się starać, żeby nie robić tego przy tobie.
- Dziękuję – złapała się za serce i udała wzruszenie. – Będę o tym pamiętać, kiedy staniesz przed sądem ostatecznym.
- Tylko jest problem, ja skończę w ziemi i moje kości zgniją.
- Mam rozumieć, że nie wierzysz w Jedynego i Wszechmogącego Boga?! – zaczęła udawać oburzenie.
- Waćpanno, nie mylą się twe słowa z prawdą.
- To super!

Skończyliśmy jeść obiad i mieliśmy godzinną przerwę. Usiadłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Zauważyłam, że na facebooku mam  pełno nowych zaproszeń od nieznanych przeze mnie osób. Jak tak dalej pójdzie, stworzę stronę typu ,,official profile’’. Uśmiechnęłam się na tą myśl i spojrzałam na powiadomienia. Okazało się, że Atanasijević ma ukryty profil i wysłał mi coś typu zaproszenia do związku. Niewiele myśląc, przyjęłam zaproszenie. W końcu zgadzało się to z prawdą, a to, że jego konto było niewidoczne, zapewniało mi swego rodzaju anonimowość. Od razu pomyślałam o naszym smutnym pożegnaniu. Stwierdziłam, że nie warto zbyt bardzo się przejmować i przejrzałam wiadomości. Większość z nich było propozycją polubienia nowej strony, którą dopiero co zaczęli adminować starzy znajomi. Asertywnie odpowiadałam, że nie polubię, bo nie bawię się w takie duperele. Następnie przejrzałam aktualności i okazało się, że zajęło mi to tyle czasu, że przyszedł czas na trening.

Przebrałam się w odpowiednie ciuchy, związałam włosy w kitek i ruszyłam na salę. Świderek zwołał nas do siebie i wypchnął chłopaka, na oko starszego ode mnie o trzy lata.
- To nasz nowy fizjoterapeuta. Nazywa się Bartek i ma 23 lata. Lili, jako, że ty pierwsza potrzebujesz opieki medycznej, i to jeszcze dzisiaj, może zaprowadzisz go do jego pokoju?
- Oczywiście – wystąpiłam przed szereg. Podeszłam do chłopaka i powiedziałam – Cześć, Liliana jestem. Ostatnio miałam kontuzję, więc potrzebuję tak zwanej rehabilitacji.
- Spoko. Mam mówić do ciebie Lili? Słyszałem, jak Świderek się tak do ciebie zwraca.
- Tak na mnie mówią wszyscy. Mów jak chcesz – doszliśmy do jego pokoju, z którego nie zdążyłam wynieść jeszcze rzeczy Kacpra. – Dziś wieczorem nie będzie tych przedmiotów. Należały do poprzedniego fizjoterapeuty, ale się zakochał i nie wrócił.
- Nieźle! Skoro o tym wiesz, to czy miało to jakiś związek z tobą?
- To dłuższa historia – zaśmiałam się. – Może ci kiedyś opowiem.
- Dobra, to teraz do mojego miejsca pracy, tak?
- Oczywiście! – powiedziałam i ruszyliśmy w stronę gabinetu.
***
Przepraszam, że nie wstawiłam 25.01.
Ani dzień później.
Ani jeszcze jeden dzień później.
Nie ma to jak ferie xD 
Jaką porę roku lubicie najbardziej? I dlaczego?
Pozdrawiam ; *

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 37



- Puść mnie, idioto, nie chcę cię znać!
- Ale ja chcę ciebie. Nie wyrywaj się tak, to nic ci się nie stanie – mimo ostrzeżenia, nadal wyrywałam się jak opętana. Zdrową nogą wymierzyłam mu kopniaka w krocze, a kiedy poluźnił uścisk z bólu, wyrwałam się z jego ramion. Dałam nurka pod wodę i odpłynęłam na kilka metrów. Później zauważyłam Aleksa siedzącego z kimś na naszym kocu. Kto to do cholery był? Może jeden z kolegów tamtego debila?
- Aleks, zmywamy się! – krzyknęłam podbiegając do atakującego. – Szybko!
- Co się stało?
- Powtórka z wczoraj! – na te słowa Serb zerwał się z ziemi, zawinął wszystko w koc i wsadził mnie sobie na barana.
- Do zobaczenia – powiedział do obcego dla mnie faceta i pobiegł w kierunku wyjścia z plaży.
- Idź do jakiejś restauracji, żeby nas nie widział, kiedy będziemy uciekać.
- Dobra, pójdę do tej rybnej.
Doszliśmy do pomieszczenia, a ja nałożyłam na siebie sukienkę i usztywniacz w ekspresowym tempie. Aleks założył spodenki i koszulkę tyłem do przodu. Kazałam mu to szybko poprawić. Zauważyłam Marcina, który pobiegł w kierunku wyjścia z plaży i odetchnęłam z ulgą.
- Pójdziemy do następnego wyjścia z plaży, żeby go nie spotkać.
- Zrobił ci coś?
- Nie zdążył, bo go kopnęłam i uciekłam.
- Jednak umiesz doskonale uciekać.
- Wiem. Czemu siedziałeś wtedy na kocu z tamtym gościem?
- To był jakiś Andrzej, chciał pogadać, to się zgodziłem.
- Okay.
- Masz zamiar iść z tym na policję? – zapytał, kiedy niósł mnie po plaży.
- Dopóki tylko za mną łaził, to bym nie poszła, ale teraz… Tak, chyba to zgłoszę.
- Wiesz, jak ma na nazwisko?
- Tak, dobrze je poznałam, kiedy byłam młodsza. Marcin Warchlewski.
- Nie ma to jak trudne polskie nazwiska… Ja tego nawet nie wymówię.
- Ty nie musisz. Ważne, że ja je pamiętam. Możesz mnie już postawić, nie ma piasku.
- Ja lubię cię nosić.
- Odstaw. Bo będziemy za bardzo zauważalni.
- No dobra! Sama tego chciałaś.
Chłopak odstawił mnie za ziemię i złapał za rękę, żeby choć trochę ułatwić mi chodzenie. Wspominałam już, że bardzo często mam zimne ręce, nawet w lecie? Jeżeli nie, to teraz to robię. Zazwyczaj, jak do kogoś podchodzę, żeby się przywitać, ta druga osoba ma gorące dłonie, tymczasem temperatura moich jest obniżona tak, jakbym dopiero wróciła z przejażdżki rowerowej w styczniu i bez rękawiczek. Tak było i tym razem.

Szliśmy w stronę przystanku tramwajowego, ale zauważyłam, że tam właśnie czeka Marcin. Szybko zmieniłam kierunek i postanowiłam, że pojedziemy autobusem. Pociągnęłam Aleksa w odpowiednią stronę, a kiedy posłał mi pytające spojrzenie głową wskazałam kierunek mojego prześladowcy. Atakujący zrozumiał od razu. Weszliśmy do pojazdu uprzednio kupując odpowiedni bilet dla Serba, bo ja miałam miesięczny.
- Od razu jedziemy na policję?
- Chyba tak, im szybciej, tym lepiej. Wysiadamy za trzy przystanki, skoro tak.
- Okay. Myślisz, że go znajdą?
- Na pewno. Nawet nie mam wątpliwości. Jest zbyt charakterystyczny.
W końcu dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do środka.  Podeszłam do biurka pierwszego lepszego policjanta i powiedziałam:
- Dzień dobry. Chciałabym powiadomić o prześladowaniu.
- Imię, nazwisko i kogo prześladuje? – zapytał, biorąc długopis do ręki i przygotowując odpowiednie papiery.
- Jestem Liliana Lenak… - pominę resztę wypowiedzi, bo opowiada o tym, jak spotkałam Marcina i co robił, że uważam to za prześladowanie.

Minęło około 45 minut, kiedy mogłam opuścić komisariat. Gość powiedział, że zrobią, co w ich mocy, aby znaleźć chłopaka. Przepakowałam zawartość zwiniętego koca do torby i mogliśmy jechać do domu. Mama zdziwiła się na nasz widok, bo w końcu przyjechaliśmy sporo przed czasem, ale kiedy opowiedziałam jej wszystko, stwierdziła, że się dobrze zrobiliśmy. Oczywiście przeraziła się na wieść, że ktoś mnie prześladuje, jak to ona.

Na czternastą, jak zapowiadano, był obiad. Moja rodzicielka chyba chciała się popisać, bo przygotowała zrazy, które były zazwyczaj  w niedzielę, a tego dnia był przecież wtorek. Ale nie można mieć jej tego za złe, w końcu trzeba się popisać polską kuchnią przed obcokrajowcem. Aleks powiedział, że teraz wie, po kim mam zdolności kulinarne, a kiedy to przetłumaczyłam, mama się zarumieniła, a ja wybuchnęłam śmiechem. Chłopak na to zrobił zdziwioną minę, bo nie wiedział o co chodzi, a ja miałam następną rzecz do opowiedzenia ,,później’’. Po obiedzie postanowiłam, że pokażę Aleksowi Fontannę Neptuna. Zależało mi, żeby dużo zobaczył w krótkim czasie, bo mieliśmy wyjeżdżać za dwa dni. Przeszliśmy się po starówce, pojechaliśmy do Aqua Parku, do Oliwskiego Zoo i jeszcze wiele innych rzeczy. Myślę, że atakujący powinien być bardzo zadowolony. W końcu oprowadzałam go po mieście mojego dzieciństwa, a on wydawał się być zachwycony.
***
Mam  nadzieję, że to, co zrobiłam z Marcinem jest satysfakcjonujące.Uprzedzam, że to jeszcze nie koniec z nim. Mam co do niego plany ;)
Przypominam, że od jutra do 24 nie będzie rozdziałów.
Tą notkę dedykuję Łapie, która prowadzi blog o młodości ojca Harrego Pottera. Tą dedykacją się jej odwdzięczam i liczę na to, że kolejne rozdziały pojawią się szybciej xD
Pozdrawiam ; *

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 36



Śniadanie zjedliśmy w pół godziny, przy czym Aleks ciągle chwalił mnie za pyszne zapiekanki. Dobrze, że zażyczył sobie tylko tego, przynajmniej nie musiałam ukazywać, jak zła ze mnie kucharka. Po posiłku pomyślałam, że nie opłaca się siedzieć cały dzień w domu powinniśmy gdzieś wyjść.
- Alek, chcesz iść nad morze?
- Masz daleko?
- Tramwaje istnieją!
- W takim razie idziemy.
- Okay, muszę wziąć strój – spojrzałam na zegarek i krzyknęłam do mamy – Kursy tramwajów się nie zmieniły?
- Nie, nadal tak samo. Gdzie jedziecie?
- Chciałam wziąć Aleksa nad morze. Sama dawno nie byłam, a teraz jest okazja i chciałam się wybrać.
- Nie zapomnij ręczników. Obiad będzie na drugą.
- Dobrze, pani inkwizytor! – zgrabiłam się i poszłam do szafki po torbę i rzeczy na plażę. Powiedziałam jeszcze do Aleksa – Masz dwadzieścia minut.
- Już się robi – chłopak usiadł na kanapie i po prostu zaczął oglądać telewizję, tym samym skazując mnie na wykonanie wszystkich czynności.
- Dziękuję, że się starasz!
- Nie ma za co!
Spakowałam rzeczy i poszłam przebrać się w strój. Zastanawiałam się, czy ubrać granatowy jednoczęściowy, czy założyć dwuczęściowy w zielonym kolorze, ale w końcu zdecydowałam się na ten pierwszy. Nie ma co się starać, jeżeli on tego nie robi. Związałam włosy w luźnego koka i założyłam przewiewną sukienkę. Opłukałam twarz z porannego ospania i wyszłam z łazienki. Minęła już większość czasu, którą zostawiłam atakującemu, więc postanowiłam jeszcze zjeść jabłko. Spojrzałam na zegarek; za dziesięć dziesiąta. Za dwanaście minut mamy tramwaj.
- Aleks, idziemy!
- Masz jeszcze jedno jabłko? Też chcę.
- Masz resztę mojego. Chodź, bo się spóźnimy na tramwaj!
- Okay. Ej, myślisz, że mam wziąć długopis do dawania autografów? – wyszczerzył się.
- Nikt cię nie lubi. Tutaj podstawową drużyną jest Lotos Trefl Gdańsk i Atom Trefl Sopot, nie zapominaj! Nie musisz go brać –wyciągnęłam go za rękę z mieszkania, uprzednio biorąc klucze od drzwi.
- Na pewno mnie lubią. Mnie nie da się nie lubić – dobry humor widocznie go nie odstępował.
- No pewnie, ale teraz już za późno. Musimy dojść na przystanek.
- Prowadź – w końcu dowlekliśmy się na miejsce i to w ostatnim momencie, bo naprawdę kilka osób chciało od niego autografy.
Na plaży, mimo dość wczesnej godziny było pełno ludzi. Jedni leżeli na ręcznikach, drudzy siedzieli na leżakach, a jeszcze inni pluskali się w wodzie. Widocznie zdążyła się nagrzać, bo tych trzecich było całkiem sporo. Wybrałam miejsce, w którym nie było jeszcze tak tłoczno i rozłożyłam koc. Wyjęłam też butelkę coli i krem z filtrem, którym posmarowałam sobie twarz i Aleksowi plecy, kiedy w końcu raczył się rozebrać.
- Co ty, morza nie widziałeś, że tak się cieszysz?
- Tak szczerze, to właśnie te widzę drugi raz w życiu i nie zamieniłbym tego widoku na cokolwiek innego. Jak skończę z siatkówką, to zamieszkam w spokojnym miejscu nad taką plażą. Tylko, że znajdę sobie rzadko odwiedzane miejsce.
- Wiesz, że zawsze chciałam mieszkać nad samą wodą?
- Ja też. Może być nawet jezioro, byle było cicho.
- Znam odpowiednie miejsce. Może kiedyś ci je pokażę.
- Idziesz do wody?
- Pewnie! Tylko zdejmę sukienkę i ruszam.
- Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz?
- Chyba jeszcze nie miałeś okazji.
- To mówię teraz. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Teraz chodź się kąpać – zaciągnęłam chłopaka do samego brzegu, a później wskoczyłam na barana i krzyknęłam – Wio!
Posłuchał się, jak nigdy. Szybko wbiegł w dość sporą falę i zanurkował ze mną na plecach. Kiedy tylko to zrobił odczepiłam się od niego i odpłynęłam najdalej jak potrafiłam na jednym wdechu. Kiedy się wynurzyłam, się jakieś siedem metrów dalej i poszukałam wzrokiem Aleksa. Stał w tym samym miejscu i rozglądał się za mną. Schowałam się pod wodą, kiedy spojrzał w moim kierunku. Postanowiłam, że go nastraszę. Podpłynęłam dość blisko i czekałam. W końcu odwrócił się w stronę plaży i zamierzał iść do naszego miejsca, kiedy dałam nurka i złapałam go za nogę. Wydarł się, co było słychać nawet pod powierzchnią, potem zrobił to samo, co ja przed chwilą. Zanurkował i chwycił mnie w ramiona, bo nie zdążyłam uciec. Poza tym, można sobie wyobrazić, że dwumetrowy człowiek, na dodatek siatkarz o dużym zasięgu skacząc do wody dosięgnie daleko. Chłopak wynurzył się ciągnąc mnie za sobą.
- Proszę, nigdy więcej tak nie rób.
- A co dostanę? Bo wiesz, nie ma nic za darmo… - pocałował mnie dość mocno i dobrze, że mnie trzymał, bo pewnie bym upadła.
- Wystarczy?
- No nie wiem… - ponowił gest.
- A teraz?
- Już lepiej. Ale wiesz, że ja umiem uciekać, prawda?
- Doskonale wiem.
- To pa! – krzyknęłam i wyślizgnęłam się z jego uścisku. Odpłynęłam kilka metrów i poczułam, jak ktoś mnie łapie za brzuch, próbując wyciągnąć. Wyrywałam się jak mogłam, ale poniosłam klęskę.
- Tym razem ci nie wyjdzie.
- Marcin?!
***
Mam nadzieję, że będzie się podobać. Może jakieś propozycje odnośnie tego, co mam zrobić z Marcinem? I tak zrobię tak, jak będzie według mnie odpowiednio, ale podpowiedzi możecie dawać XD
Od dziś chyba nigdy nie rozstanę się ze słuchawkami, w nich są lepsze dźwięki, niż zazwyczaj na około mnie. ,,Hip-Hop nigdy stop''.
Pozdrawiam ;*