sobota, 30 marca 2013

Rozdział 62



Otworzyłam filmik. Chwilę się ładował i w końcu ruszył. Ujrzałam siebie, w normalnych ciuchach, tańczącą na stole. Ktoś chwilę się mi przyglądał, ale kiedy tylko zdjęłam bluzkę kazał mi zejść. Schodząc się potknęłam, a owa osoba mnie złapała. Teraz zauważyłam, że to Aleks. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni nie zważając na moje protesty. Kamera ruszyła za nami. Atakujący zaczął zdejmować mi spodenki w celu przebrania mnie w piżamę. Znów krzyczałam, żeby przestał, tym razem mnie rozbierać i z mojego gardła wydarł się dźwięk podobny do słów ,,zostaw mnie, debilu, ja mam narzeczonego!’’, ale trudno było to zrozumieć, poza tym krzyczałam po polsku. Siatkarz zapytał się Tomka, co to znaczy, a on mu przetłumaczył. Chwilę przestał wykonywać swoje zajęcie, zastanowił się i zaraz potem kontynuował. Wziął jakieś swoje ciuchy z szuflady i założył je mnie. Przestałam się opierać i po prostu zasnęłam. Aleks położył mnie na łóżku przykrył i wszyscy wyszli z pokoju. Zaczęli się śmiać do rozpuku, coś do siebie krzyknęli i kamera się wyłączyła. Pomyślałam nad tym co zobaczyłam i usłyszałam zbliżające się kroki. Migiem odłożyłam telefon na swoje miejsce i wstałam. Drzwi się otworzyły i wszedł Aleks. Wzięłam z szafki piżamę, uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam. Zastanawiałam się, czemu właściwie nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi? Przecież to był filmik z odwalania po pijanemu! Takie rzeczy oglądają wszyscy… Weszłam do garderoby i chwyciłam ręcznik. Może to, co powiedziałam wtedy go jakoś poruszyło? Weszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ciuchy i ruszyłam pod prysznic. Umyłam włosy i pięć minut po prostu stałam pod strumieniem wody myśląc. Może uzyskał potwierdzenie, że go nie zdradzę… To chyba to. Zrozumiał, że może mieć do mnie zaufanie. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi od kabiny i od razu wylała się na mnie fala zimnego powietrza. Odwróciłam się.
- Aleks, Tomka mamy w domu…
- To co. Nic nie będzie wiedział – poszedł do mnie i zaczął całować. Poczułam, jak uśmiecha się przez pocałunek. – Poza tym obiecałaś mi, że odrobimy…
- Dobra – tym razem ja go pocałowałam i przyciągnęłam bliżej do siebie. Oplotłam go nogami w pasie i nagle strumień lodowatej wody chlusnął mi po plecach. Od razu zaprzestałam moich zajęć i szybko wyszłam z pod prysznica. Widocznie zahaczyłam nogą o kurek. Chwyciłam ręcznik i owinęłam się nim. Wyszczerzyłam się. – Przykro mi, mam zimnowstręt.
- Zrobiłaś to specjalnie! – powiedział wychodząc z kabiny. Zawinął się w jakiś inny ręcznik i potrząsnął mokrymi włosami, jak pies wychodzący z wody.
- Jakżebym śmiała! Nigdy w życiu.
- Udowodnij – zabawnie poruszał brwiami.
- Zrobię to, jak tylko Tomek pojedzie… A teraz mógłbyś wyjść? Chciałabym zrobić jeszcze inne rzeczy, oprócz brania prysznica – wyszczerzyłam się.
- A co jak nie? – przybliżył się do mnie.
- To teraz zrobię coś specjalnie – otworzyłam drzwi i wypraszającym gestem wygoniłam go z pomieszczenia. No co to jest, żeby nie móc się w spokoju wykąpać we własnej łazience?! Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam suszyć włosy.  Założyłam piżamę, umyłam zęby, powiesiłam ręcznik na grzejnik i byłam gotowa do snu. Wyszłam stamtąd i ruszyłam w stronę sypialni. Z góry było słychać dźwięki którejś z gier użytkowanych przez mojego bliźniaka. Postanowiłam jeszcze go odwiedzić, zanim pójdę kimać. Weszłam do pokoju gier i zobaczyłam pochylonego w stronę klawiatury chłopaka. Ustałam obok niego i przyjrzałam się jego osiągnięciom.
- Nieźle cie idzie.
- Wiem! – na chwilę odwrócił w moją stronę wzrok, ale zaraz potem kontynuował poprzednie zajęcie.
- Mam zamiar ci jakąś kupić. Jedziesz ze mną jutro do sklepu?
- Jasne!
- Myślałam, że tu zostaniesz i będziesz grać – wyszczerzyłam zęby.
- No bez przesady. ,,Noł lajfem’’ to ja nie jestem. Przynajmniej nie tego typu, żeby nie móc się oderwać od ekranu…
- Wierzę! Mam prośbę.
- Jaką?
- Idź dziś szybciej spać…
- Czemu?
- Bo dostanę opieprz od mamy, że cię rozpuszczam – znów się uśmiechnęłam.
- Ty mnie? Raczej odwrotnie. Gdyby nie ja, to wczoraj byś się tak nie upiła.
- Akurat mogłeś mi zabronić. Aleks coś mówił na temat mojego tańczenia na stole? – zapytałam niby to mimochodem.
- Ty to pamiętasz?
- Tylko jak przez mgłę… - skłamałam.
- Mi nic nie mówił, powinnaś zapytać Kostka, bo to oni wczoraj o tym gadali. Niestety, po serbsku, dlatego nic nie zrozumiałem.
- To spoko, dzięki – poklepałam go po ramieniu. – Dobranoc.
- Nawzajem – wyszłam stamtąd, zeszłam po schodach i obróciłam jeszcze kurs do kuchni. Przyniosłam sobie szklankę zimnej wody. Ostrożnie otworzyłam drzwi, uważając, żeby nie wylać ani kropelki. Podeszłam do szafki nocnej, postawiłam kubek i klapnęłam na łóżko. Położyłam się, przykryłam kołdrą. Upiłam połowę napoju, znów go odstawiłam. Reszta będzie na rano. Przytuliłam się do siatkarza i poszłam spać.

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 61



Następnego dnia wstałam z bólem głowy. To chyba jasne, że nie po tych czterech piwach na cztery osoby i pół butelki wina. Oczywiste jest, że poszliśmy do sklepu obsługującego 24h/7 po więcej. Podniosłam z poduszki głowę i od razu tego pożałowałam. Ktoś pomógł mi usiąść, ale nie wiem kto, bo nie chciałam otwierać oczu. Poczułam, jak ktoś wsadza mi do ręki coś na kształt butelki.
- Masz, napij się – usłyszałam.
- Nie krzycz, głowa mi pęka… - w końcu otworzyłam oczy.
- Trzeba było tyle nie pić – delikatnie zaśmiał się głos. Bardzo powoli odwróciłam się w stronę, z którego dochodził. Na łóżku po mojej lewej stronie siedział Aleks i wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy.
- Nigdy więcej nie piję – powiedziałam i podniosłam butelkę wody do ust. Na raz opróżniłam jej połowę. Mówiąc te słowa postanowiłam, że tak będzie. Pierwszy i ostatni raz się upiłam.
- Taa, jasne. Zobaczymy.
- Która godzina?
- Trzynasta.
- A o której poszłam spać?
- Koło czwartej. Ale masz mocną głowę. Przepiłaś wszystkich.
- Nigdy więcej… - zaczęłam się podnosić z łóżka.
- Leż jeszcze, mamy czas. Chcesz coś do jedzenia?
- Tak. Nie. Nie wiem. Wolę picie – znów zbliżyłam butelkę do ust. Tym razem opróżniłam ją do końca. Nagle się wystraszyłam, że wczoraj mogłam zrobić, albo powiedzieć coś, co niekoniecznie powinien był poznawać. – Czemu tu siedzisz?
- Lubię patrzeć jak śpisz.
- Na pewno tylko dlatego?
- No… - już wiedziałam, że wie zbyt dużo.
- Czego się wczoraj dowiedziałeś, lub co zobaczyłeś? – zapytałam szybko.
- Nic… - w tej chwili zauważyłam jak poprawia telefon w kieszeni. Udałam, że nie zwróciłam na to uwagi. Zobaczę co na nim chowa, kiedy nie będzie tego widział. Znów spróbowałam wstać. Zakręciło mi się w głowie, ale wytrwałam. Zaraz po tym rzuciłam się biegiem do łazienki. Ledwo zdążyłam dobiec. Zwymiotowałam, przepłukałam usta, napiłam się wody i poczułam się trochę lepiej.
- Masz jakieś tabletki na ból głowy? - zapytałam, kiedy już wywlokłam się z ubikacji.
- Mam, zaraz ci przyniosę. Idź do kuchni – posłusznie udałam się we wskazane miejsce. Nie miałam ani ochoty, ani siły protestować. Usiadłam się na krześle i położyłam głowę na stole. Określenie ,,czułam się podle’’ nie odzwierciedlało mojego stanu. Było znacznie gorzej. Każdy dźwięk słyszałam cztery razy głośniej, słowa kołatały mi się w głowie i nie mogłam się skupić. Najchętniej bym się położyła i zasnęła, ale z tym też był problem. Wczoraj pierwszy raz w życiu upiłam się do nieprzytomności. Po prostu chciałam zobaczyć jak to jest. Stwierdzam, że nic fajnego. Chwilę później przyszedł Aleks z tabletkami.
- Nie wyglądasz zbyt dobrze.
- Co ty nie powiesz. Daj to – wzięłam od niego opakowanie i wyjęłam dwie tabletki. Nie czekając aż zaprotestuje, połknęłam obie bez popijania. Dopiero chwilę później uzupełniłam płyny. Kilka za następnych momentów pognałam do toalety, bo ogromne parcie na pęcherz mnie tam wygoniło. Zwróciłam uwagę na to, co miałam na sobie. Aleksowa bluzka i jego spodenki. No ładnie. Aż się boję zapytać, co się działo. Poszłam przed telewizor i budząc Kostka walnęłam się na kanapę obok niego.
- Cześć młoda – przeciągle ziewnął siatkarz.
- Błagam, tylko bądź cicho – mruknęłam i włączyłam telewizor. Nadawali właśnie jakieś wiadomości. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w mówiony tekst. Gdzieś na mazurach utopiły się dwie dziewczynki. Międzynarodowa afera z jedzeniem; odkryto nowe niedozwolone substancje. Coś z politykami. Oszaleć idzie. Ktoś szturchnął mnie w ramię. Otworzyłam oczy. Aleks podawał mi puszkę piwa.
- Właśnie od tego boli mnie głowa, a jeszcze każesz mi pić?
- To na kaca. Uwierz, pomaga.
- Ach, rozumiem, ty już doświadczony – pokiwałam ze zrozumieniem głową, ale posłusznie wzięłam alkohol. Uwierzę we wszystko, co będą mi dziś mówić. Nawet, jeśli powiedzą, że ufoludki skopiowały mój mózg i uciekły na własną planetę, żeby stworzyć całe społeczeństwo mnie. Zaczęłam powoli sączyć napój.

Cały dzień spędziłam przed telewizorem, nikt nie kazał mi nic robić. Gdybym na początku tak źle się nie czuła, może byłby  to przyjemny dzień. Zaraz pójdę się kąpać, teraz robi to Aleks. Spojrzałam na ciuchy, które siatkarz zostawił w sypialni. Bluzka na szafce nocnej, spodenki na podłodze, a w kieszeni telefon. Moment, telefon?! Wyjęłam urządzenie, odblokowałam i pierwsze co, to otworzyłam połączenia. Nic szczególnego. W sms’ach też. Zdjęcia? Znalazłam odpowiedni folder i zauważyłam filmik z wczorajszą datą…
***
Oddaję go w Wasze ręce  ; )
Pozdrawiam ; *

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 60



- Myślałem, że Aleks sobie sprowadzi jakąś laskę, a nie mięśniaka. Cześć Lili!
- Kostek! Jak ja cię dawno nie widziałam! – krzyknęłam i rzuciłam mu się w ramiona.
- Ej, bo mnie udusisz! Ja chcę żyć! Kto, jeśli nie ja, będzie dawał tym wszystkim dziewczynom autografy? Sama rozumiesz, po prostu nie mogę zginąć…
- Co ty tam chowasz za plecami?
- Niiic…
- Mam cię ugryźć, czy sam pokażesz?
- No dobra! – wyjął zza pleców butelkę czerwonego wina.
- Dla kogo to?
- Yyy… dla ciebie!
- Nie kłam.
- No dobra, mieliśmy  sobie dziś z Aleksem zrobić ,,wieczorek’’, czytaj: cały dzień, ale chyba zapomniał…
- Niestety.
- W takim razie ja chyba pójdę, skoro zmienił plany…
- Stój! Myślisz, że skoro teraz mieszka ze mną, to mu będę wszystkiego zabraniała? – siatkarz pokiwał głową. – Chyba kpisz. Pojedziemy tylko najpierw do sklepu i możecie zaczynać.
- Serio? – otworzył bardzo szeroko oczy.
- Pod jednym warunkiem.
- Wiedziałem, że jakiś będzie. Mamy posprzątać cały dom, czy co?
- Oszalałeś? Kupimy jeszcze piwo dla mnie i chcę z wami – wyszczerzyłam zęby. – Zgoda?
- Jasne!
- Wchodź do środka. Czemu chciałeś tak szybko zmieniać plany?
- Poprzednia dziewczyna Aleksa absolutnie zabraniała mu wszystkiego. Nie mogło być żadnego wyjścia do baru, parapetówki, urodzin, czegokolwiek. Stale go pilnowała i mówiła, że tak będzie lepiej, bo kariera… Serio, nie wiem z jakiej paki on z nią był.
- Z kim? – atakujący wyjrzał z kuchni
- Z Pati.
- Weź, nawet mi o niej nie przypominaj. Największy błąd mojego życia. Chociaż w łóżku była świetna…
- Ej, ja nie muszę znać dokładnych informacji z twojego wcześniejszego pożycia – mruknęłam.
- No co ty, nie chcesz wiedzieć ile ich było przed tobą? – zaśmiał się.
- Pewnie nawet nie pamiętasz – zakpiłam. – Nie wiem, czy wiesz, ale ten temat nie bardzo mi odpowiada. Byłbyś skory do jego zmiany? Dziękuję.
- Uuu, ktoś tu się zirytował.
- To tak, jakbym ja ci opowiadała o tym, ile razy dziennie robię kupę i czy jest ona rzadka.
- A ile?
- Aleks!
- Dobra, dobra.
- Kostek, to mój brat bliźniak Tomek, poznajcie się.
- Siema – machnął ręką braciszek nie odrywając wzroku od jakiejś gazety. Opieprzyłam go za to, że jest niegrzeczny i odłożył czasopismo. Podał siatkarzowi dłoń na powitanie. – Tomson.
- Konstantin. Mów mi Kostek – uśmiechnął się. – Gdybyś nie był facetem, to powiedziałbym, że Lili ma klona, ale w tej sytuacji mogę powiedzieć, że to ty go masz – chłopak poczuł się mile połechtany, bo w końcu postawiono go na miejscu przede mną. Przyjrzał się siatkarzowi.
- Masz motor? – zapytał na widok skórzanej kurtki.
- No, przyjechałem tu nim. Chcesz zobaczyć?
- Pewnie! – wyszli przed dom i zaczęli zachwycać się maszyną. Westchnęłam głęboko. Powiedziałam Aleksowi, żeby się ubrał, to skoczymy do sklepu. Tak też zrobiliśmy. Nie ma to jak zwykła Biedronka. Kupiliśmy jedzenie, czteropak piwa, zgrzewkę coli, chleb razowy i to chyba wszystko. Stwierdziliśmy też, że zdążymy kupić pościel, dlatego w ostatniej chwili atakujący skręcił w drugą stronę, niż sygnalizował i samochód jadący za nami prawie wjechał nam w bok. Jako, że jestem z grupy tych szalonych, to zamiast nawrzeszczeć na siatkarza, to wyśmiałam tamtego kierowcę. Brawo ja. Dojechaliśmy do Ikei i zaparkowaliśmy na parkingu. Oczywiście, prawie obtłukliśmy tył komuś stojącego przed nami, ale to przecież nie ważne. Wzięliśmy jeden z dużych wózków i wjechaliśmy nim do sklepu. Usiadłam na nim i kazałam się wozić. Przez pół godziny krzątaliśmy się po wnętrzu i nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego działu. W końcu jakiś pracownik się zapytał, czy może nie zapoznaliśmy się z nową ofertą na pościele. Spojrzałam na siatkarza i zrozumiałam, że z tej paplaniny niezbyt wiele rozumie. Ja ledwo wytrzymywałam, bo moja nieodparta chęć wybuchnięcia głośnym śmiechem nie dawała mi spokoju. W końcu wybraliśmy odpowiedni kolor i materiał i mogliśmy wrócić do domu. Znów Aleks jechał jak szalony. On chyba po prostu ma taki styl jazdy.
Kiedy dojechaliśmy do domu, okazało się, że pół z przyniesionej butelki było opróżnione, a chłopacy siedzieli przed telewizorem. Zauważyłam, że oglądają Top Gear. Odłożyłam zakupy na blat i pognałam przed telewizor. Od dziecka uwielbiałam ten program, ale nie ze względu na temat. Prowadzący podbili moje serce od pierwszego obejrzanego odcinka. Aleks przyniósł dla nas szklanki i rozpoczął się seans.
***
DZIĘKUJĘ ZA WASZE 20000 WEJŚĆ ♥ Bosz, jestem wniebowzięta! Kocham Was! ♥
Następny rozdział postaram się napisać na dwie strony w wordzie xD
Pozdrawiam ; *
 

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 59



Następnego dnia obudziłam się w wygodnej i śliskiej pościeli. Zdecydowanie nie był to mój ulubiony jej rodzaj. Spojrzałam na leżącego obok mnie Aleksa.
- Cześć kochanie. Jeśli nie masz nic przeciwko, moglibyśmy zmienić pościel?
- A co jest z nią złego?
- Jest zimna. Nie cierpię zimnego.
- Skoro tak twierdzisz. Spoko, możemy. Jeszcze dziś pojedziemy do sklepu.
- Coś ty taki szybki?
- Głodny jestem, tak jakoś… No wiesz.
- Mam zrobić śniadanie?
- Właśnie.
- Idę się ubrać.
- Po co iść? Tutaj też masz ubrania… - założył ręce za głowę i patrzył na mnie szczerząc zęby.
- Ta, może jeszcze frytki do tego?
- Skoro proponujesz – znów się uśmiechnął.
- Jeśli chcesz śniadanie, to nie pyskuj. Chyba, że wolisz suchy chleb i mleko. Poza tym, masz pół godziny, żeby wstać i się ubrać. Zjemy i jedziemy.
- A co z Tomkiem?
- Nie ma bata, zostaje. Będzie grał na PS’ie. Mogę mu ewentualnie kupić do domu ,,Wiedzmina’’.
- Serio? Chcesz wydawać na brata kasę?
- Mam kasę, trzeba z nią coś zrobić – wyszczerzyłam zęby. – Dobra, daj mi zrobić to, co do mnie należy.
Wychodząc z sypialni odsłoniłam roletę, po czym poszłam do garderoby. Wzięłam zwykłe szorty, białą bokserkę i jakiś zielony rozpinany sweterek. W drugą rękę chwyciłam trampki. Spojrzałam na nie z rozczuleniem. Przetrwały dwa ciężkie lata. Były to najwygodniejsze trampki na świecie. Z zewnątrz przypominały Converse’y, jednak nie miały znaczka i ,,wywietrzników’’, czyli dziurek z boku. Podobno takie buty się nie niszczą, tylko nabierają charakteru. W takim razie moje były twardą, pyskatą laską w ciemno seledynowej koszulce. Prawie jak ja zazwyczaj. Uśmiechnęłam się. Chyba trzeba je będzie wymienić na nowe. Niestety, wszystko ma swój koniec. Odłożyłam je na półkę. Mój wybór padł na pasujące kolorem do sweterka adidasy. Jeśli ktoś obcy spojrzałby na moją szafę, to powiedziałby, że posiadaczka jest maniaczką koloru zielonego. Możliwe, bo uwielbiałam wszystkie odcienie. Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do tej mniejszej łazienki. Znacznie bardziej ją lubiłam. Może dlatego, że bardzo przypominała mi dom? Właściwie, to źle powiedziałam. Teraz to miejsce było moim domem. Trzeba się przyzwyczaić. Więc powiem tak: może dlatego, że przypominała mi moje stare mieszkanie? Zdecydowanie lepiej brzmi.

Wzięłam poranny prysznic, owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy. Jak na złość grzywka nie chciała się odpowiednio ułożyć, dlatego związałam całość w luźnego koka, a nieznośne kosmyki podpięłam wsuwkami. Zrobiłam lekki makijaż (czyt. tusz do rzęs), ubrałam się i wyszłam. Od razu moje kroki skierowałam do kuchni. Niby co ja mam zrobić na śniadanie? U nas zawsze każdy jadł kanapki z czym chciał, a tu nagle mam zacząć robić za kucharkę. Może jakaś sałatka? Nie, nie nadaje się. Nie mam pojęcia. Po pięciu minutach siedzenia przy stole i myślenia nad przyrządzeniem posiłku wzięłam się do roboty. Popiszę się chlebem smażonym na jajkach. Rozbełtałam dwa z nich, posoliłam i popieprzyłam, umaczałam w tym chleb i położyłam na patelnię. Niby nic szczególnego, ale mi smakuje. Chwilę później do kuchni przywlókł się zaspany Tomek.
- Co wy wszyscy macie z tymi piżamkami? – roześmiałam się na wspomnienie nocnego ubrania Igły. Na dodatek Aleks spał w koszulce z Garfieldem. Na klatce piersiowej mojego brata widnieli Rengersi.
- No co? Prezent od cioci Beaty… Wiesz jaka ona jest. Ładnie pachnie. Co do szamy?
- Szama. Znaczy się chleb na jajach. Siadaj, zaraz będzie gotowe – wskazałam mu krzesło. Sama rozejrzałam się po pomieszczeniu i zastanowiłam, gdzie mogą się kryć talerzyki śniadaniowe. Widelce, patelnię i miseczkę znalazłam na suszarce, dlatego nie miałam z tym problemu. Ale gdzie, do jasnej cholery są te naczynia?! Otworzyłam pierwszą lepszą szafkę. Pudło, przyprawy. W kolejnej znajdowały się kubki. Przeszłam do następnej. Bingo! Podałam (oczywiście) czarne talerzyki dla trzech osób. Teraz czas na więcej widelców. Pewnie w górnej szufladzie obok zlewu… Trafiłam. W tej chwili przyszedł Aleks.
- Super pachnie. Co to?
- Zobaczysz, siadaj. Chcesz z ketchupem, czy coś?
- Ja chcę! – ożywił się Tomek.
-Dobra, dobra, już daję – otworzyłam sporej wielkości (tak, zgadliście, czarną) lodówkę. Przebiegłam wzrokiem po półkach. – Wiesz, chyba trzeba zrobić zakupy.
- Ale ketchup jest? – zapytał z przerażonym wzrokiem brat.
- A jakżeby inaczej – przeniosłam talerzyk z blatu szafki na stół. – Podano do stołu. Życzę smacznego!
- Wzajemnie – powiedział atakujący i wziął pierwszy gryz. – To jest pyszne! O mamuniu. Jak dla mnie, to może być co dzień na śniadanie.
- No bez przesady, bo ci się przeje – w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. – Spodziewaliśmy się kogoś?
- Ja nie, a ty?
- Też nie… Pójdę otworzyć – kto normalny odwiedza o tej godzinie? Była dopiero dziewiąta rano. Wytarłam ręce (wiem, że tak nie ładnie) w fartuszek z wizerunkiem umięśnionej męskiej klaty i podeszłam do drzwi. Trzeba poprosić Aleksa o zamontowanie wizjera. Otworzyłam je szeroko i zobaczyłam…
***
Teraz pewnie dostanę od Was opieprz, że przerwałam w takim momencie... Z góry przepraszam xD
Trochę późno, ale wcześniej nie mogłam się dobić do komputera. 
Pozdrawiam serdecznie ; *