piątek, 10 maja 2013

Rozdział 70



Dwa lata później, mimo częstych zapewnień Aleksa, nie było lepiej. Jeździłam na wózku, co w pewnym stopniu mnie upokarzało. Wszyscy powtarzali mi, że nie ma się czym przejmować, pocieszali mnie i ciągle ktoś próbował przy mnie być. Przeprowadziliśmy się z Aleksem do Włoch, bo zaczął grać w owej lidze. Co dzień po wybudzeniu się ze snu sprawdzałam, czy może coś czuję, że jakimś cudem się wyleczyłam, lecz prawie po roku przestałam mieć jakiekolwiek nadzieje. Działałam mechanicznie. Obudzić się, ubrać, śniadanie, obiad, kolacja i spać. Nawet tutejsze słońce nie poprawiało mi humoru. Nie wychodziłam z domu, kiedy nie musiałam. Jeździłam z Atanasijevićem na każdy mecz, żeby nie zobaczył, jak bardzo mi źle. Ukrywałam to przed nim. Nie chciałam, żeby się przejmował. Czas płynął, jego forma rosła, a ja coraz bardziej marniałam. Mięśnie w nogach coraz bardziej się zmniejszały. Prawie każdego wieczora płakałam. Szłam do ubikacji pod pretekstem umycia się, ale kładłam się w wannie i ryczałam, niczym bóbr. Nauczyłam się być samodzielna. Nie chciałam, by ktokolwiek się nade mną litował i pomagał mi. Dawałam sobie w miarę radę, ale bardzo dużo czytałam. Zgromadziłam w domu ogromną ilość książek i w każdej wolnej chwili czytałam. Pozwalało mi to oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć. Na chwilę. Na krótki moment oderwać się od myśli i przestać smucić. A później wracałam do świata realnego. To było jak zderzenie z betonem. Pamiętam, że kiedy miałam zapalenie płuc strasznie narzekałam na niemożliwość zrobienia czegokolwiek. Nie mogłam na zbyt długo wychodzić z domu, nie miałam prawa się przemęczać. Dużo bym oddała, żeby wrócić do takiego stanu… ale to już nie wróci i wszyscy o tym wiedzą. Przez kilka miesięcy za namową Aleksa zgodziłam się chodzić na wizyty do psychologa. Przestałam, kiedy psycholożka przyszła w złym humorze i zaczęła na mnie wrzeszczeć, że jestem tylko słabą osóbką, która nie może sobie poradzić z przeciwnościami losu.

- Pojedziemy dziś na basen? – spytał mnie Aleks któregoś dnia. - Jeszcze nie byłaś, a mogłabyś spróbować.
- Możemy – zgodziłam się. Nie byłam zbyt zadowolona z tego powodu, ale to ukryłam, żeby nie smucić siatkarza.
- A oprócz tego, jakaś gazeta chce zrobić z tobą wywiad.
- Na temat?
- Niepełnosprawności…
- Niech idą nękać kogoś innego. Nie chcę. Albo wiesz co… Dobra. Kiedy? – atakujący wziął moją zgodę jako pozytywny znak.
- Za tydzień. Nie rozmyślisz się?
- Nie. Dam im wywiad, skoro chcą. Z jakiego kraju i dla gazety, czy TV?
- Telewizja. Polska, dla Polaków we Włoszech. Jeny, ale jesteś blada…
- Zgadnij, dlaczego… - zakpiłam. Podjechałam wózkiem do komody i wyciągnęłam strój kąpielowy. Spakowałam do torby jeszcze ręcznik i mogliśmy jechać.

Zdecydowanie teraz nie lubię pływać. Nie ma nic fajnego na utrzymywaniu się w wodzie wyłącznie rękoma. Na dodatek nie mogłam do budynku wjeżdżać z wózkiem i ciągle nosił mnie Aleks. Większość czasu spędziłam w jacuzzi, bo nie dawałam rady pływać. Po dwóch godzinach miałam dość. Wyczołgałam się z basenu i spróbowałam powić się w stronę wyjścia. Po chwili podniósł mnie Aleks i zaniósł do szatni. Cierpliwie poczekał, aż się ubiorę i pojechaliśmy do domu.
- Jesteś moim aniołem, wiesz? – powiedziałam.
- Wiem – uśmiechnął się szeroko.

Tydzień później dałam wywiad. Zadali kilka pytań na temat mojej przeszłej kariery, jak się czułam zarazo wypadku i co się zmieniło teraz. Opowiedziałam więc o pijanym kierowcy, który oprócz wypadku z moim udziałem stratował jeszcze jakieś dzieci na przystanku. Popłakałam się nawet, żeby uwiarygodnić wypowiedź. Mieli zamiar to puścić za kilka dni, dadzą cynk. Wróciłam do domu i zaczęłam intensywnie myśleć. Miałam już dość. Nie wytrzymywałam. Chciałam zostawić to wszystko w cholerę. Po co mam się męczyć? Jaki jest tego sens? Wysiłek fizyczny był tym, co dawało mi szczęście. Teraz tego zabrakło. Skąd miałam brać siłę? Z tych marnych wywiadów, w których wszyscy mi współczuli? Nie chciałam takiego życia. Nie takie sobie wybrałam. Wzięłam kartkę i długopis. Postanowiłam zostawić list. Musiałam. Nie mogłam się nie pożegnać. Aleks siedział teraz na treningu. Zaczęłam pisać.
Kiedy będziesz to czytać, mnie już pewnie nie będzie. Nie mogę tak dłużej żyć.
To nie na moje siły. Za długo czekałam. Chciałam się pożegnać. Nie mogę robić
niczego, co tak kocham. Zostałeś mi tylko Ty. Jesteś moim aniołem. W zasadzie
nie, jesteś lepszy, bo nie potrzebujesz skrzydeł. Proszę, trenuj jak najwięcej.
Dla mnie. Odnieś najwięcej sukcesów, jak tylko możesz. Daj mi powód do dumy.
Ćwicz za nas obu. Nie załamuj się, bo ja to zrobiłam. Korzystaj z życia, bo możesz.
Proszę Cię, zrób to dla mnie…
Lili
W kilku miejscach litery rozmyły się łzami. Nie mogę, pomyślałam, nie mogę tak dłużej żyć. Pojechałam do ubikacji. Umyłam twarz i pomalowałam rzęsy roztrzęsioną ręką. Trzeba się jakoś prezentować… Założyłam sukienkę. Nie będę już płakać. Dość tego. Wyjechałam z domu. Kierunek - najbliższy most. Nie zwracając na nikogo uwagi pojechałam w tamtą stronę. Było ciepło, jak na tą porę roku. Październik i jeszcze 21 stopni. Ciekawe, jak tam w mojej ukochanej Polsce… Co robi mama i jak się sprawuje ojciec. Tomek pewnie znalazł sobie dziewczynę. Julia męża. Klaudia chłopaka. I pomyśleć, że zaczęło się od zwykłego obozu. Nie żałuję tego wszystkiego. Trochę mi smutno, że muszę to zostawić. Ale ja nie potrafię normalnie żyć. Poddaję się. Mój świat legł w gruzach. Rozpadł się. Chrzęści pod butami, niczym szklana bombka. Pomyliłam niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu. Przegrałam. Pif paf. Strzał w brzuch i ostatnie resztki sił. Skazaniec prowadzony na śmierć. Świnia na rzeź. Przez zbyt wiele czasu się łudziłam, że skończy się dobrze. Zła prognoza. Dojechałam. A więc tak się to skończy? Skok w dół i pustka? Nie będzie mnie. Zniknę. Marna, ludzka egzystencja. Starczy tego. Podniosłam się na rękach i usiadłam na barierce. Przenosząc nogi na drugą stronę, zahaczyłam łydką o odstający drut. Poleciała krew, a ja przyjrzałam się jej urzeczona. Dwie sekundy potem zaczęło lekko piec. Co?! Piec? Odzyskałam czucie?! Ale to przecież niemożliwe… Tak wielu lekarzy wypowiadało się na ten temat. Miałam nigdy nie chodzić. Nie odzyskać czucia. Powoli w palcach od stóp zaczęło mnie mrowić. To chyba cud. Najprawdziwszy cud…
***
Cóż, jutro epilog. To już końcówka historii Lili i Aleksa. Miałam zamiar ją uśmiercić, a w ostatniej chwili  zmieniłam zdanie. Nie wiem, co mnie podkusiło do zmiany decyzji, bo miałam zaplanowany tragiczny koniec. Ale to chyba dobrze, prawda? ; )
Pozdrawiam ; *

19 komentarzy:

  1. Jakbyś ją uśmierciła i to jeszcze w dzień urodzin Arka to bym cię znalazła i byłoby źle ;P
    Czekam na epilog :)
    Pozdrawiam, K ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jakoś nie związywałam tej notki z urodzinami Arka, nooo : p
      Ja również! : )
      Wzajemnie!

      Usuń
  2. Aż mi łezka poleciała :'( Ale na serio :D
    No to tak ja cię uwielbiam za to że się rozmyśliłaś :D :D
    Już nie mogę się doczekać epilogu, ale też nie chce, żeby on nadszedł :D No wiesz lubię twój blog i trudno będzie się z nim rozstać ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był zamiar : p
      Dzięki, dzięki, wiem, że jestem geniuszem : p
      Ale kurde, teraz muszę wymyślić inny koniec : o
      Cieszę się czytając takie słowa...

      Usuń
  3. Ojej, dawno mnie tu nie było i takie rzeczy się dzieją.
    Już się bałam, że sobie coś zrobi, a tu popatrz cud O.o
    Szkoda, że już się zbliża koniec, ale nic nie może wiecznie trwać C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, dawno : o
      Też jakoś tak musiałam wykombinować, żeby się tragicznie nie skończyło o.o
      Tak jak w piosence! Nie znałam Cię od tej strony :D

      Usuń
    2. Wiesz szkoła, szkoła i byłam na wycieczce i było trudno z wi-fi ;c
      Tak mi się akurat udało :D

      Usuń
    3. Taaak, szkoła, chłopaki, wycieczka, alkohol... Ja wiem, jak to jest!
      Cieszę się : p

      Usuń
    4. Nienieneineienie! Alkohol nie, to zło :D
      Spotkaliśmy na grupę Anglików i mamy z nimi zdjęcie nawet :d Zakochałam się! <3 :D
      Jak tam końcówka gimnazjum? Oceny już pozdawane? :d

      Usuń
    5. Nie wierzę : p
      Oooooo! Love forever :3
      Zaraz napiszę mejla : p

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, boże nie mogę się doczekać epilogu! :D

    PS: Mogę polecić twój blog/ opowiadanie na swoim blogu siatkarskim? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :3 będzie dziś dodany.
      Oczywiście :D jeszcze się pytasz? : p

      Usuń
  6. Długo będziesz nas jeszcze trzymała w niepewności ?? ;D
    Już nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo :D
      Cieszę się :3

      Usuń
    2. Dodasz dzisiaj ?? :3 Wiem jestem nieznośna ale chce poznać koniec historii :*

      Usuń
    3. Tak, ale mnie mama musi na komputer wpuścić :D

      Usuń
    4. Aaaaa to taki bajer xD Poproś ją i pozdrów ode mnie może się zgodzi :D

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń