środa, 3 kwietnia 2013
Rozdział 64
- Aleks, możemy pogadać? - zapytałam, kiedy film się skończył.
- Jasne, a coś się stało?
- Wiesz, chciałabym, żebyś mi mówił o swoich planach. Nie jestem gosposią, której po prostu trzeba dać znać, że się wyjeżdża, kiedy wróci i co ona ma zrobić. Pojechałeś do Karola, a skąd wiedziałeś, że ja też nie chciałam jechać?
- Ale my tam odwalamy, gramy w Fifę, albo takie różne.
- Nie jestem też lalunią, która nie umie grać - uśmiechnęłam się lekko. - Tak się składa, że zawsze jestem za Borussią i nikt nie ma mi równych. Od zawsze siedziałam z chłopakami, wszędzie z nimi łaziłam. Nie chcę się zmieniać tylko dlatego, że zmieniłam miejsce zamieszkania.
- Ale no sorry, tak dziwnie jakoś...
- Nigdy nigdzie razem ze mną nie byłeś, nie wiesz jak jest. Spróbuj chociaż.
- W takim razie jutro wieczorem jedziemy do Dante na rozgrywki. Strój dowolny.
- To jakaś sugestia, że mam się ubrać w króliczy strój, czy coś? - wyszczerzyłam zęby.
- Ale będzie dziwnie jakoś - zmarszczył zabawnie nos.
- Jestem zboczona, nie mam nic przeciwko pornosom, ale seks grupowy mnie nie jara. Nie cierpię disco polo ani dance'u. To, że mam cycki, nie znaczy, że nie mogę się z wami spotykać - znów na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Serio lubisz pornosy? - zdziwił się siatkarz.
- Jestem wyjątkowa. Nie mogę nie lubić - poruszałam brwiami. - Gdybym nie była, to nikt nie zwracałby na mnie uwagi. Nie cierpię być pomijana.
- Wierzę. Co teraz porobimy?
- Możemy się przejść na spacer - zaproponowałam.
- Dobra. Pokażę ci okolicę. Bierzemy Tomka?
- Nie. Jutro wyjeżdża, także niech się nacieszy grami - wstałam, przeciągnęłam się i poszłam do garderoby. Chwyciłam adidasy, założyłam je na nogi i byłam gotowa. - Pospiesz się!
- Zaraz będę. Tylko muszę na chwilę do kibla - zobaczyłam jak jego tyłek w szybkim tempie znika za drzwiami łazienki. Swoją drogą, to niezły ten tyłek...
- Widzę, że ci się mocno chciało! - krzyknęłam biorąc torbę. Oczywiście zieloną.
- I to jak - odparł po chwili, kiedy już wyszedł. Założył buty i złapał mnie za rękę. - Chyba trzeba ci załatwić klucz od drzwi...
- Ostatnio mi zostawiłeś, ale tak, chyba trzeba, bo mam nadzieję, że nie lubisz zostawiać drzwi otwartych na oścież. Przejdźmy się przy okazji do sklepu, bo muszę sobie kupić trampki - poprosiłam go błagalnym wzrokiem.
- No dobra! Tylko dalej nie patrz, bo zaraz ci oczy wypadną.
- A tobie zęby, jak będziesz się tak szczerzył!
- Może mam chodzić jak twój tata? On się prawie wcale nie uśmiecha i na dodatek ciągle go coś wkurza.
- Musiałam przetrwać w tamtym domu całe osiemnaście lat. Cały czas tylko: to robisz źle, to niedobrze, a to po cholerę robisz? A tak, żebym ja nie musiał. Gdzie tu sprawiedliwość?
- A kto powiedział, że cokolwiek jest sprawiedliwe?
- Ja. Mam swój mikrokosmos, w którym wszyscy są mili, gotowi na wszystko, zabawni, umieją odwalać i nie ma smutku.
- Ta, może frytki do tego?
- Chętnie! O, na dodatek każdy u mnie ma sznurówki we wszystkich kolorach, buty, takie, jak chce, wszyscy są odpowiednio szczupli i można jeść od groma i nie przytyć. Jeszcze nie ma zimy. I paznokcie się nie łamią. I jeszcze narodowym sportem mikrokosmicznym jest siatkówka. Boże, ale mam życzenia...
- Zauważyłem. Przyspieszmy - powiedział, kiedy przechodziliśmy przez pasy.
W końcu doszliśmy do sklepu. Kupiłam (oczywiście zielone) converse'y. Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy w stronę widocznego z daleka punktu, w którym można dostać gofry. Uśmiechnęłam się. Niezależnie od tego, czy jest się nad morzem, czy nie, to takie budki są wszędzie. Wzięłam porcję z podwójną bitą śmietaną, Aleks zapłacił i mogliśmy iść dalej. Przeszliśmy się przez starówkę i słońce zaczęło zachodzić. Uwielbiam na to patrzeć, odkąd tylko pamiętam. Usiedliśmy na jakiejś ławeczce i patrzyliśmy prosto na złotą tarczę. Siedzieliśmy tam dopóki, dopóty cała nie schowała się za horyzont. Miałam opartą głowę na jego ramieniu i pomyślałam, że dawno nie czułam się tak dobrze. Miałam ukochanego faceta, mieszkałam z nim. Zdobyłam zatrudnienie w zawodzie, który kochałam i marzyłam o nim od czasu, kiedy skończyłam 13 lat. Wydaje się, że od tego czasu minęło zaledwie pięć lat. Ten czas rzeczywiście leci tak szybko, jak mówili dorośli, kiedy byłam mała.
- Jak myślisz, ile ze sobą wytrzymamy? - zapytałam chłopaka, kiedy wstaliśmy z miejsca i ruszyliśmy z powrotem do domu.
- Nie mam pojęcia. Jakieś 5 milionów lat gwiezdnych?
- Taa i kilka Er w Śródziemiu. Ale mówię serio.
- Oby jak najdłużej. Czemu pytasz?
- Się nad tym zastanawiam, czy będziemy jak moi rodzice po tylu latach małżeństwa...
- Mam nadzieję, że nie - wyszczerzył się.
- Ale oni się mimo wszystko kochają. Cały czas chodzą trzymając się za ręce, nie podobnie do innych par prawie nie rozmawiając.
- Na pewno nie będę taki zgryźliwy - zaśmiał się dźwięcznie i poszliśmy do domu.
***
Proszę bardzo, rekompensata za to, że nie dodałam przez święta! Mam nadzieję, że się cieszycie?
Pozdrawiam ; *
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńDziękuję! Będzie już niedługo :)
UsuńRzecz pierwsza: Nie przeczytałam Rozdziału 62 :-/:( Ułożenie graficznie nie pozwoliło mi na to :-/:-P
OdpowiedzUsuńRzecz druga: Rozdział jak zwykle świetny ;-)
Rzecz trzecie: Coś czuje, że byśmy się dogadały. Skoro your the best klubem jest SKRA i jak wywnioskowałam BORUSSIA DOSTMUND....;-) Wcześniej w którymś rozdziale coś o O.S.T.R wspomniałaś :-P;-) Lubię to! :*
Przecz trzecia: Czekam na następny :-P
Marta♥
Niestety, coś się poprzestawiało i nie jestem w stanie tego zmienić :c
UsuńDziękuję ;3
Ja zawsze i wszędzie czarno żółta xD
Ja również! :)
Takze sie przylacze, ze czekam na nastepny. :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, kiedy się pojawi, mam problemy z internetem :c
Usuń