Minęło kilka miesięcy. Zadomowiłam się u Aleksa, zaczęłam grać w Budowlanych Łódź, regularnie ćwiczyłam, a dzięki temu moja drużyna odnosiła sukcesy. Z dziewczynami dogadywałam się znakomicie. Nie było sporów o miejsce w pierwszej szóstce, ani gadania za plecami. Na samym początku poprosiłam je o to, że, gdyby do mnie coś miały, to żeby to mówiły wprost. Jak na razie – nikt nic nie ma.
Mówiłam już, że nienawidzę zimy. Nie? To teraz mówię. Już tłumaczę, dlaczego. Jest zimno i jest zimno, jeszcze na dodatek jest zimno. I nie można zapomnieć o tym, że jest zimno! Wiem, że wtedy jest sezon ligowy, który uwielbiam, ale, na nieszczęście, trzeba jeździć w miejsca, w których jest zimno. A mówiłam, że jest zi… Chyba mówiłam. Tak, na pewno.
Luty tego roku był straszliwie mroźny. Codziennie -18 stopni. Założyłam rurki, do tego grube trapery, bokserkę, na to kardigan, a całość przykryłam ciepłą kurtką. Mogłam wychodzić. Nie, w zasadzie nie mogłam.
- Aleks! Ile mam jeszcze czasu czekać?! – krzyknęłam w stronę sypialni. W czasie, kiedy on wstawał, a raczej udawał, że to robi, ja zjadłam śniadanie, umyłam się, ubrałam, na dodatek pozmywałam wczorajsze naczynia i przygotowałam dla niego kanapki.
- Jeszcze pięć minut… - usłyszałam. Spojrzałam na zegarek.
- Twoje ,,pięć minut’’ minęło dokładnie 47 minut i trzydzieści… cztery, pięć, sześć… sekund temu. Jeśli nie wyjedziemy stąd za 8 siódma, będziemy spóźnieni. Chcesz dostać burę od Nawrockiego? Znowu?
- Czemu nie mówiłaś, że jest tak późno?! – powiedział w biegu. Szybko nałożył na siebie spodnie i ,,skrzacią’’ bluzę. – Ile mam czasu?
- Trzy minuty. Czas leci – oparłam się o futrynę i przytupywałam butem ze zniecierpliwienia. Obserwowałam, jak atakujący szybko zakłada buty oraz kurtkę, wrzuca do torby potrzebne na trening rzeczy i biegnie do kuchni po kanapki. Wyszedł stamtąd trzymając woreczek z nimi w zębach, z plecakiem w jednej ręce i torbą pod pachą. – Och, czyli już wiem, czego nie mam robić wieczorami, żebyś szybko wstawał…
- No błagam, nie bądź złośliwa! Wstałem, więc się nie czepiaj. Jedziemy? – wymamrotał przez folię.
- Bez kluczy? – zapytałam podnosząc brew.
- Kurna – wrócił już z kanapkami schowanymi do plecaka. – Pasuje?
- Git, wychodzimy – stwierdziłam i otworzyłam szeroko drzwi.
- Czemu nie mogłaś jechać z sąsiadem…?
- Bo jest jakiś dziwny i zawsze patrzy, jakby chciał mi coś zrobić? Oddasz mnie w ręce takiego człowieka?
- Wygrałaś.
- Ale on serio jest dziwny. Nigdy nic nie mówi, nawet dzień dobry nie odpowiada.
- Może mu język ucięli?
- Wątpię. W średniowieczu, to my nie jesteśmy – po pewnym czasie i całej masie zaczepek dotarliśmy na miejsce. – Wrócę autobusem. Do zobaczenia!
- Pa – powiedział i pocałował mnie w usta. Wzięłam moją torbę i ruszyłam na salę. Ewelina (Mikołajewska) czekała na mnie przed wejściem.
- Nie mogę się na was napatrzeć. Uroczo razem wyglądacie.
- No błagam. Taki z niego baran, że o matko. Nie rozumiem, czemu jeszcze z nim jestem – zaśmiałam się.
- Widocznie jest dobry w łóżku.
- Faktycznie, zapomniałam o tym argumencie – wyszczerzyłam zęby. – Kiedy będziemy miały następny mecz?
- Dwa dni, rozgrywamy u nas.
- Gramy z?
- Z Piłą.
- Ciekawe, jaki wystawi pierwszy skład, nie?
- Na pewno znajdziesz się w nim ty.
- Nie przesadzaj. Nie jestem genialna, nie umiem się z kilkoma dziewczynami jeszcze do końca zgrać. Nie wpuści mnie.
- Jesteś jego ulubienicą – prychnęła zakładając buty.
- Przecież ciągle się na mnie drze!
- Bo przypomina ciebie. A przynajmniej kiedyś tak było – ostatni supeł na sznurowadłach i mogłyśmy iść. Zaprzyjaźniłyśmy się ze sobą, kiedy dowiedziałam się, że lubi jeździć konno. Ogólnie trzymamy się razem. Do mojej paczki należy oprócz niej Ola Sikorska. Weszłyśmy na salę i od razu podeszła. Uśmiechnęłam się szeroko i przybiłam piątkę na przywitanie.
- Siema! Kosmol dziś wyjściówkę ogłasza. Myślisz, że da mi szansę?
- Da szansę nam trzem – powiedziałam i podeszłam do trenera.
Czy ja mam jakiś talent do przewidywania przeszłości, czy jak? Spełniły się wszystkie moje oczekiwania, co do składu. Przebrałam się w normalne ciuchy i spakowałam rzeczy. Podniosłam torbę i ruszyłam w stronę wyjścia z hali. Jak najgłębiej chowając się w kurtce, poszłam na przystanek. Z daleka zobaczyłam wskaźnik temperatury. – 15. Zdecydowanie mówiłam, że nienawidzę zimy. Na przystanku – jak zwykle pełno ludzi. Poczekałam chwilę na autobus, który miał kurs akurat, kiedy kończyłam trening i weszłam do niego. Śmierdziało chorobą i rozkładającą się podłogą. Czemu akurat teraz musiał jechać najgorszy autobus z całego miasta? Złapałam za rurkę i czekałam, aż dojedziemy na miejsce. Nagle całym składem mocno szarpnęło. Kurczowo trzymałam się rury, bez której i tak nigdzie dalej bym nie poleciała ze względu na masę ludzi. Autobus niebezpiecznie zaczął się przechylać na lewą stronę, aż w końcu walnął w ziemię. Drzwi się otworzyły, a pierwsi ludzie powyskakiwali z pojazdu. Okazało się, że mieliśmy zderzenie z jakąś osobówką. Wygramoliłam się ze środka, pomogłam jakiejś staruszce i zadzwoniłam do Aleksa.
- Możesz po mnie przyjechać? – zapytałam i podałam mu moją lokalizację.
- Coś się stało?
- Osobówka wpadła pod nasz przeludniony autobus, absolutnie nic mi się nie stało – uprzedziłam od razu.
- Już myślałem… Zaraz będę jechać, wejdź do jakiejś knajpy i poczekaj na mnie.
- Jasne, pa! – rozłączyłam rozmowę. Rozejrzałam się po okolicy, a mój wzrok padł na małą kawiarenkę na rogu. Weszłam do niej, zdjęłam kurtkę i zamówiłam gorącą czekoladę. Pobawiłam się chwilę telefonem czekając, aż napój ostygnie i w końcu go wypiłam.
- Skąd wiedziałeś w której jestem? – zapytałam lekko zaskoczona?
- Znam cię. Na milion procent nie poszłabyś sama do Mc’Donalda naprzeciwko – uśmiechnął się. – Jedziemy?
- Mamy na dziś jakieś plany?
- Chłopacy do nas przychodzą na seans filmowy.
- O której godzinie?
- Około 19 pewnie.
- Posiedźmy jeszcze tutaj. Ładnie jest. I ciepło.
- Faktycznie, jakoś tak jakby goręcej mi się zrobiło… - zaśmiał się i zdjął kurtkę.
- Czemu tak na mnie patrzysz? – zapytałam podejrzliwie.
- Bo nie mogę się nadziwić temu, że ze mną wytrzymujesz.
- W gruncie rzeczy nie jesteś taki zły… Tylko jakbyś jeszcze częściej naczynia ze zmywarki wyjmował. No i kurze ścierał.
- Postaram się zapamiętać.
- To, że zapamiętasz… Pfy!
- I wcielić w życie, niech ci będzie. Chcesz jeszcze czekolady?
- Nie, bo zacznę po ścianach latać!
- To by było dziwne. Właśnie wyobraziłem sobie ciebie na suficie! – roześmiał się. – Iście diabelsko. A coś innego może chcesz?
- Coś do żarcia. Może zjemy pizzę?
- Jak chcesz.
- Ej, Winiar, ja tam siedziałam! – krzyknęłam widząc zajęte miejsce.
- Właśnie, siedziałaś!
- Nie pyskuj! Chcesz w dziób?
- Grozisz mi?
- Uuuu, ostro!
- Karolku kochany, nie wcinaj się w prywatną batalię – mruknęłam. Brakowało jeszcze muzyczki z westernu i pędzącej róży pustynnej. – A ja ci piwo przyniosłam.
- Życie. Usiądź komuś na kolanach może? – powiedział cały czas patrząc mi się w oczy. Nie wymięknę, przecież nie mogę, na pewno nie…
- A może ty to zrobisz? – uniosłam brew.
- Ja tu jestem gościem.
- I masz się słuchać gospodarza.
- Dobra, wygrałaś. Lili, siadaj na moje miejsce.
- Zatiii! – jęknęli wszyscy.
- Co ja?
- Czemu przerwałeś? Chciałem zobaczyć kto wygra!
- Przykro mi, Kłos, nie dzisiaj – wyszczerzyłam się i zajęłam miejsce młodego libero.
- No ej, skoro nikt nie wygrał, to…
- Ale co ty chcesz? Miejsca mi ustąpiłeś przecież! – przerwałam mu.
- Paweł, chodź tu, poduszki ci użyczę.
- Dzięki ci, o wielki Pliński! Mam u ciebie dług.
- Dlatego, żeby do spłacić idziesz mi w tym momencie po piwo – wyszczerzył się Daniel.
- Tak, panie… - otarł wyimaginowaną łzę i wyszedł do kuchni.
***
Witam serdecznie po długiej przerwie. Cieszcie się! Dowaliłam wam dwustronnicowy rozdział xD
Testy z humana i ścisłych poszły mi dobrze. Jeszcze jutro tylko angielski i koniec!
Spadam oglądać mecz Borusji!
Pozdrawiam ; *
I gol Lewandowskiego :D Czyli 100% z testów będzie xd
OdpowiedzUsuńTak, tak, widziałam xD
Usuń100%, to może nie ^,^
Jednak 4 gole ;d Rozstrzelał się Lewy hahaha
UsuńWłaśnie przeczytałam rozdział, bo wczoraj nie było kiedy xd Zdecydowanie też nie lubię zimy! +20 stopni dziś było! I like it! <3
Jak Ci angielski dziś poszedł? Z niego to na pewno 100% bd :D
Leweracja! XD
UsuńJa jej nie cierpię, nienawidzę i nie trawię. Zawsze czekam na to, kiedy się nareszcie skończy.
Też było tyle : p
Powiem, że podstawowy był trudniejszy od rozszerzonego xD
Nie, nie będzie 100% : p
Ej i nie wiem co się działo u Dantiego :-D;-) Aleks jaki leniuch ;-) No Borussia dzisiaj to było obiawienie ! :-D 4:1 z "boskim" Realem :-D:-D:-D Hahahahahaha ;-):-D Borussia - Oby tak dalej ;-) W finale z Barceloną lub Bayernem....oooo tak ;-)
OdpowiedzUsuńWielki szacun dla Lewego :-)
Pozdrawiam: Marta♥
Powodzenia na testach :-P
Przykro mi xD mogę Ci tylko wyjawić, że Lili przegrała jedynie z gospodarzem (Dante, żeby nie było), a tak, to albo wygrywała, albo remis xD
UsuńBo się nie wyspał przez Lili xD
Też liczę na niemiecki finał : p
Do czterech razy sztuka, co nie? XD
Dziękuję : p
Zapraszam na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://nowa-historia-zycia.blogspot.com/
Oczywiście odwiedzę! : )
Usuńsuper kiedy nastepny rozdział? już sie nie moge doczekać :D
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać dziś :)
UsuńBoże jak ja się stęskniłam za tym opowiadaniem ;) mam nadzieje ,że egzaminy dobrze poszły ;)
OdpowiedzUsuńTo jest chyba komplement, prawda? : p
UsuńTak, poszły naprawdę dobrze! : )
tak to opowiadanie jest boskie ;) masz talent ;* to uzależnia ;D
Usuńkiedy nastepny rozdział? już się nie moge doczekać :D ten blog jest genialny
OdpowiedzUsuńNiestety jestem chora i całymi dniami leżę w łóżku... Spróbuję napisać coś dziś lub jutro...
UsuńDziękuję : )