wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 63

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Była ósma rano. Przeciągnęłam się i spojrzałam na miejsce obok mnie. Było puste. Wstałam i powłócząc nogami poszłam do kuchni. Na stole leżała kartka o treści: ,,Jestem u Karola, będę na obiad, jak coś, to dzwoń. Aleks, kocham ; *''. Muszę z nim pogadać. Nie chcę być nieświadoma tego, co ma w planach. Może mi przecież mówić... Ukłuło mnie w sercu na myśl, że może mi nie ufa? No przepraszam, ale ja mu o wszystkim mówię. Na dodatek teraz razem mieszkamy i chciałabym być trochę bardziej wtajemniczona w jego sprawy. Nie jestem lalunią, która będzie zajmować się bez słowa domem i patrzeć, jak jej facet upija się do nieprzytomności. Jestem z typu tych, które biegają razem z chłopakami, jako dzieci chodzą po drzewach i grają razem z nimi przykładowo w Fifę. Na dodatek wygrywają. Kiedy byłam młodsza, to w nożną grałam tylko z chłopakami, bo bałam się, że coś zrobię którejś z dziewczyn. Nie zmieniłam się zbytnio, noo. Wyjęłam z chlebaka kilka kromek chleba i otworzyłam lodówkę. Mój wybór padł na dżem wiśniowy. Zrobiłam sobie jedzenie, położyłam na talerzyku i poszłam przed telewizor. Przejrzałam program telewizyjny, ale o tej godzinie nigdy nic ciekawego nie leci. Pomyślałam, że może Aleks ma jakiś zbiór na DVD, czy coś i zaczęłam przeszukiwać półki. Znalazłam ,,Titanica''. Wiem, że to dziwne, ale nigdy w życiu tego nie oglądałam... Wsunęłam płytę w odtwarzacz i wygodnie rozsiadłam się na kanapie.

Po skończonym seansie stwierdziłam, że to nic ciekawego. Nie rozpłakałam się, kiedy ten przystojny Leonardo DiCaprio umarł. Nie rozumiem, nad czym się tak rozpływały moje koleżanki, film, jak film... Minęło trochę czasu od ósmej (ponad trzy godziny), więc poszłam obudzić Tomka. Spał sobie w najlepsze na fotelu w pokoju gier. Delikatnie poczochrałam go po włosach i przymilnie powiedziałam:
- Pobudeczka, śniadanko.
- Gdzie? - od razu się przebudził.
- Idź sobie zrób.
- No wiesz co? Jestem u ciebie w gości, mogłabyś się chociaż postarać.
- A weź spieprzaj. Nie jestem twoją służącą. Jedziesz dziś ze mną?
- Gdzie?
- Chcę sobie kupić jakiś pojazd i potrzebuję profesjonalnej porady... - oczy mu się zaświeciły, ale przecież nie mógł przegapić okazji do wykorzystania mnie.
- Jak zrobisz mi śniadanie, to pojadę.
- A co chcesz? - westchnęłam.
- Naleśniki.
- To się ogarnij trochę, bo zaraz wyjeżdżamy.
- Dobra. Jaka jest pogoda?
- A co ja, pogodynka?
- A ja doradca, co do pojazdów.
- Jest dwadzieścia cztery stopnie, bezchmurne niebo - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Czasami miałam go dość, ale przecież nie chciałam kupić jakiegoś padła, które rozwali się po stu przejechanych kilometrach. Zeszłam na dół i wzięłam się za naleśniki. Po kilku minutach w całym mieszkaniu nimi pachniało. Tomek zjadł wszystkie przygotowane i mogliśmy ruszać.

- Ten mi się podoba. Weź go obejrzyj - powiedziałam wskazując na model motoroweru. Nie mogłam mieć jeszcze motocykla, ale obiecuję, gdy skończę 24 lata, to nikt mnie od tego nie powstrzyma. Przede mną stał pojazd stylizowany na krossa w ciemnozielonym kolorze i idealnym wyprofilowaniu. Tomek narzekał na to, że pokazuję mu modele, na których nie mógłby pokazywać jakichś tricków, ale na widok tego pokiwał głową. Przeczytał na karteczce przyczepionej na kierownicy, jakie ma parametry i chwilę się zastanowił.
- Jest niezły. Jak na ciebie odpowiednia pojemność i ciekawie wygląda. Jesteś pewna, że chcesz ten? - spojrzał tęsknie na skuter, który strasznie wpadł mu w oko.
- Tak. Na milion procent - powiedziałam i poszliśmy po sprzedawcę. Facet przyjrzał się mojemu bratu i zapytał, czy ma się ochotę przejechać.
- Ale to dla niej!
- Dobry wybór. Pan doradzał?
- Owszem. To można wypróbować?
- Jasne. Tu są kluczyki - mężczyzna podał mi przedmiot. Wyprowadziłam skuter z miejsca, odpaliłam go i zrobiłam kilka ósemek na placyku. Wypróbowałam hamulce, zsiadłam z niego i jeszcze raz się mu przyjrzałam.
- Umie pani nieźle jeździć - pokiwał głową sprzedawca.
- Miałam wspaniałego nauczyciela - uśmiechnęłam się do Tomka. - Ile płacę?

Wróciłam innym środkiem lokomocji, niż komunikacja miejska. Zajechaliśmy przy okazji do jakiegoś sklepu i kupiłam sobie skórzaną kurtkę. Kiedy dojechaliśmy do domu, zaparkowałam w garażu przy domu i weszliśmy do środka. Wzięłam się za przygotowanie obiadu. Po godzinie był gotowy. Chwilę później przyjechał Aleks.
- Mamy gości? - zapytał.
- Nie, czemu?
- Bo w garażu stoi jakiś motor.
- Jak już, to motocykl. To jest skuter. Mój skuter.
- Kupiłaś sobie?
- Tak! - krzyknęłam z radości. - Podoba się?
- Bardzo. Co jemy? - chciał się dobić do garnka.
- Zobaczysz. Siadaj - zasłoniłam mu drogę.
- Tak, pani - wyszczerzył zęby i usiadł się przy stole. Wyjęłam trzy talerze i zawołałam Tomka. Ten wyjął sztućce i sam się usiadł. Nałożyłam każdemu ziemniaków i polałam sosem. Mój ulubiony sos pieczarkowy. Klapnęłam między chłopakami i zabrałam się za jedzenie.
- Jeny, jakie to było pyszne - stwierdził Aleks, oparł się o siedzenie i poklepał po brzuchu.
- Uważaj, bo na mojej kuchni przytyjesz - wyszczerzyłam się.
- Bez obaw, damy radę - stwierdził i odniósł wszystkich talerze do zmywarki. - Co dziś porobimy?
- Nie wiem, jakieś propozycje?
- Obejrzyjmy jakiś film.
- Jaki?
- ,,Titanica'' - wyszczerzył zęby.
- Chyba żartujesz, dziś to obejrzałam... Masz jakieś horrory?
- Jasne. Co powiesz na ,,Nienarodzonego''?
- Zgoda - powiedziałam i poszliśmy na kanapę.
***
Cześć! Przepraszam, że ostatnio nie było, ale miałam gości i nie za bardzo miałam czas... W końcu jest!
Co do poprzedniego - brat mi coś pozmieniał w opcjach i nie mogę go poprawić w żaden sposób, choć próbowałam. Przepraszam serdecznie.
Pozdrawiam ; *

2 komentarze:

  1. Super :) Normalnie związek idealny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Taki związek, to chciałoby się w rzeczywistości :3

      Usuń