wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 48



Pół godziny później Aleks wyszedł z łazienki w samych gaciach.
- Matko, ale masz tempo…  Na twoim miejscu już byłabym ubrana, umalowana i gotowa do wyjścia.
- Nikt nie mówił, że mam się spieszyć – wyszczerzył się atakujący.
- Będę musiała to wytrzymywać do końca życia? – jęknęłam.
- Na to wygląda, o ile mnie nie zostawisz na pastwę hotek.
- Tego bym ci nie zrobiła. Przecież one cię mogą zjeść! Powiem więcej; nawet… POŚLUBIĆ! To by było straszne.
- No właśnie! Pójdziemy gdzieś dzisiaj? Mam ochotę porobić coś dziwnego.
- Idziemy na basen, czytaj fontanna? – na te słowa Serbowi na usta wszedł szeroki uśmiech.
- Nie mogę się doczekać!
Patrząc na nasze plany, wzięłam w torbę ręcznik, suche bluzki dla nas obojga, i reklamówki do mokrych rzeczy. Uprzedziłam Igę, która przed chwilą wstała, że nie wrócimy na obiad i wyszliśmy z ośrodka. Żałowałam, że na dyżurze nie ma pana Leona, bo wyobraziłam sobie jego reakcję na wiadomość o tym, co chcemy zrobić. Pewnie jak zawsze piłby herbatę lub kawę i zakrztusiłby się nimi. Drugiego ochroniarza nie cierpiałam, bo zachowywał się sztywno, kiwał głową na znak zrozumienia i nie powiedział nigdy ani słowa. Nawet nie wiem, jaki ma głos.

Wyszliśmy na zewnątrz i zaczęliśmy od początku się zgrywać z tych wszystkich ludzi, którzy szli do tylko sobie znanego miejsca. Większość z nich miała smutne miny i patrzyła przed siebie z nikim nie utrzymując dłużej niż pół sekundy kontaktu wzrokowego. Współczuję im, bo cieszyć się prawdopodobnie z całego serca nie potrafią. Szliśmy na starówkę, bo widziałam tam wcześniej dużą fontannę. Podbiegliśmy do niej, rzuciłam torbę pod murek tam, gdzie nie było wody, zdjęłam buty i wskoczyłam na  ściankę okrążającą wodotrysk. Przeszłam na około i rzuciłam się Aleksowi w ramiona. Złapał mnie, podniósł wyżej, podłożył pod strumień spadającej wody i pocałował, samemu mocząc sobie głowę. Kiedy w końcu mnie opuścił, znaczna część mojej bluzki była już mokra. Przyjrzałam się pomnikowi na środku i wpadłam na pewien pomysł. Wcześniej kupiłam farby, mając zamiar tylko pobrudzić wodę. Wsadziłam palec do pojemniczka, podeszłam do pomnika przedstawiającego kobietę z przechyloną na bok głową i wzniesioną ręką, której z tryskała woda. Narysowałam jej szeroki uśmiech czerwoną farbką. Wcześniej wyglądała jak zdołowana kobieta, bo miała przygarbione plecy. Teraz wyglądała znacznie przyjemniej i nawet dzieci się jej z ciekawością przyglądały. Nie tylko dzieci… Z pewnej odległości patrzyli na nas dorośli, zapewne rodzice tych dzieci. Nie mieli odwagi podejść bliżej, żeby nie zostać ochlapanym. Niektórzy podeszli całkiem blisko, ale tylko, żeby odciągnąć pociechy. Pochlapaliśmy się jeszcze chwilę, przed przypadek się wywróciłam i wylądowałam na tyłku, a później zauważyłam dwóch policjantów biegnących w naszą stronę. Albo mi się wydaje, albo nie wolno robić takich rzeczy? Chwyciłam Aleksa za rękę i kiwnęłam głową w stronę nadbiegających postaci. Wyszliśmy za murek, chwyciłam torbę i rzuciliśmy się do ucieczki. Pobiegliśmy w stronę przechodzących po chodniku ludzi, przeszliśmy przez przejście, dalej przyspieszyliśmy i zniknęliśmy w tłumie. Nie mieli szans nas dogonić.
- Widziałaś miny tych ludzi? – Atanasijević wybuchnął śmiechem.
- Tak, to było bezcenne! Przebieramy się teraz, czy czekamy, aż wyschniemy?
- Dawaj teraz. Zimno mi się zrobiło.
Poszukaliśmy jakiejś toalety publicznej i weszliśmy do środka. Ten idiota (czytaj: mój kochany chłoptaś) wlazł za mną do kabiny i zamknął za nami drzwi.
- Mamy teraz dla siebie chwilę, nikt nas nie widzi i nie słyszy – mówiąc to przybliżył się do mnie i muskał ustami mój policzek. – Poza tym, chyba musimy znaleźć jakiś sposób na rozgrzewkę…
- Jesteś szalony! – zaśmiałam się i pchnęłam go na drzwi. – Gdybyś nie wiedział, to chciałam się przebrać, ty też powinieneś!
- Ups, chyba nie mamy w co… - wyrwał mi z ręki torbę. – Na dodatek, pamiętasz, że u twoich rodziców obiecałaś mi, że nadrobimy?
- Pamiętam, ale nie tutaj.
- Czemu właściwie?
- Bo zajmujemy kolejkę – przysunęłam się do niego i pocałowałam. – Ale tak szczerze, mnie to nie obchodzi.

Kiedy w końcu się ubraliśmy i wyszliśmy opieprzyłam go za wszystkie wydarzenia, bo kilka osób pukało w tym czasie do drzwi. Poszliśmy do jakiejś knajpki i zamówiliśmy sobie pizzę. Oboje zjedliśmy po połowie.
- Ten kawałek dla mnie!
- Ale przecież ty jesteś dziewczyną, jesz mniej…
- Widocznie nie znasz mnie tak dobrze jak myślisz – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i zdjęłam ostatni trójkąt potrawy z tacki.
- I będę musiał to znosić do końca życia?
- Tak, chyba, że zostawisz mnie na pastwę fizjoterapeutów – znów pokazałam mój wyszczerz.
- Mogliby cię przecież… WYLECZYĆ! Ale nie, nikomu cię nie oddam. Nie masz co liczyć.
- Kurde, a już myślałam, że się od ciebie uwolnię. Nie musiałabym się o nic martwić, grałabym tylko w siatkówkę, wystawiała i wygrywała. Ale nie!
- Masz mnie dość?
- Ochu… Oszalałeś? Nigdy.
- Na mały palec?
- Na mały palec.
- Przysięgasz?
- Słowo harcerza!
- To się cieszę – wytknął język.
- Jest tylko jeden problem…
- Jaki?
- Nie jestem harcerzem! – chwyciłam torbę, wyszczerzyłam się i wybiegłam z knajpki.
***
Dziś taki szalony dzień. Zostałam poproszona o napisanie felietonu, chyba jestem z siebie dumna ;p Jaką mieliście średnią na półrocze, itd? Ja (niestety) 3.89. Ale teraz będzie znacznie lepiej, gdyż chcę się dostać do Szkoły Mistrzostwa Sportowego, żeby spełnić marzenia. Mam nadzieję, że mi się uda ; )
Pozdrawiam ; *

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 47



Kiedy wyszliśmy z głównego pomieszczenia, przytuliłam się do niego mocno i zapytałam:
- Czemu tak szybko?
- Nie mogłem pozwolić, żebyś mnie zdradzała, a przyjęcie oświadczyn jest jakąś gwarancją – wyszczerzył zęby.
- Ha ha. Bardzo śmieszne. A naprawdę?
- Powiedziałem prawdę. Nie chcę, żebyś odeszła.
- Nie odejdę, zbyt bardzo cię kocham – wyszeptałam.
- Musiałem mieć pewność. Będą turnieje, LŚ, wyjazdy z reprezentacją i nie tylko. Ty też niedługo trafisz do jakiegoś klubu. Poza tym, ja też muszę mieć się czego trzymać. Gdybyśmy oboje nie byli siatkarzami poczekałbym może z rok bez niczego. W tym fachu jest o wiele więcej pokus. Podobasz się facetom, szaleją za tobą – oburzyłam się trochę, ale położył mi palec na ustach, nie pozwalając nic powiedzieć. – Nie zauważyłaś? Marcin, Zbyszek, Kacper, Bartek, tamten facet, który chciał ci coś zrobić, kiedy biegałaś. Dosłownie szaleją. Nie chcę cię stracić. Zbyt dużo dla mnie znaczysz.
- Nie mam zamiaru odchodzić. Nie mogłabym bez ciebie wytrzymać.
- Chodźmy stąd. Nigdy nie lubiłem gal.
Wyszliśmy z budynku teatru, ja zdjęłam buty i pobiegliśmy do naszego ośrodka. Zdecydowanie przytulniej. Pogadałam chwileczkę z panem Leonem, bo widział wszystkie wydarzenia w telewizji. Pogratulował i pozwolił pójść dalej. Weszliśmy do mojego pokoju i w oczy rzuciła się Aleksowi książka.
- Twoja? – zapytał, podnosząc ją ze stolika stojącego obok kanapy.
- Tak. Czytam już chyba siódmy raz!
- Serio? TYLE stron? – zdziwił się. W końcu 1110 stron to nie przelewki.
- Tak. Uwielbiam czytać.
- Co jeszcze lubisz robić oprócz siatkówki, czytania i jazdy konnej?
- Przerabiam ciuchy, uwielbiam czasy średniowiecza, dlatego jestem w bractwie rycerskim. Taka grupa rekonstrukcyjna. Właściwie, to w gimnazjum lubiłam fizykę i biolę i byłam dobra z polskiego. Nie wiem co jeszcze.
- Nieźle. Dużo tego.
- Gdyby się zastanowić, to byłoby więcej. Ogólnie kocham sport. Gdyby nie siatkówka, to pewnie piłka ręczna.
- A ja nawet nie wiem. Zawsze była siatkówka, głównie przez mój wzrost.
- A koszykówka nie?
- Zdecydowanie nie. Trener wielokrotnie mnie zapraszał, ale nigdy nie lubiłem grać. Stęskniłem się za tobą. Strasznie trudno było nie powiedzieć ci o niczym – powiedział, po czym przysunął się do mnie i zaczął całować. – Ile mamy czasu?
- Kilka godzin, bo mają bankiet. Właściwie, to możemy iść ,,spać’’… - mruknęłam atakującemu do ucha. Chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

Trzy godziny później przyszła Iga i kiedy tylko zobaczyła nas leżących w łóżku, zgasiła zapalone przez siebie światło i zaczęła zachowywać się ciszej. Pomyślała, że śpimy. Miała rację, co do Aleksa, ale ja leżałam wtulona w niego, wsłuchiwałam się w miarowy oddech i patrzyłam w ścianę. Zastanawiałam się, co będzie dalej? Oboje mamy przed sobą karierę, marzenia. Jak to ze sobą pogodzić? Przede wszystkim się bałam. Niby się kochamy, ale jak poradzimy sobie ze znacznie dłuższą rozłąką? Będą całe sezony. Inne kluby. Wszystko. Nawet inne pochodzenie, święta, usposobienia. Więc jak my sobie poradzimy? Męczona wątpliwościami zasnęłam.

Obudziłam się i delikatnie podniosłam z łóżka, jednocześnie wyplątując się z ramion Aleksa. Co jak co, ale chłopak ma długie ręce. Szybko chwyciłam jakąś bieliznę, bluzkę i spodenki, a później poszłam do łazienki. Mój ręcznik leżał na posadzce, a kosmetyki porozrzucane, zamiast być porządnie ułożone w kosmetyczce, lub w szafce. Czyżbym rzeczywiście była tak bardzo zdenerwowana? Dziś cały stres ze mnie zszedł i mogłabym sobie pograć nawet w bierki i, o dziwo wygrać. Weszłam pod prysznic i umyłam włosy. Kiedy wyszłam z kabiny i spojrzałam w lustro. Nie ma to jak wyglądać podobnie do pandy. Zapomniałam o tym, że po wczoraj nie zmyłam makijażu. Pożyczyłam od Igi waciki i mleczko do demakijażu, bo moich za nic nie mogłam znaleźć. Oczyściłam twarz i od razu było lepiej. Założyłam przygotowane ciuchy i mogłam wyjść z łazienki. Na kanapie siedział Aleksandar i ,,ocenił’’ mnie wzrokiem.
- Ładnie wyglądasz.
- Dzięki. A teraz proszę ciebie bardzo, idź pod prysznic. Kiedy się obudziłeś?
- Nie wiem. Otworzyłem oczy, a ciebie nie było, więc poszedłem na poszukiwania. Teraz, jako detektyw, który wykonał zadanie, oczekuję zapłaty…
- Jestem zajęta.
- No niby czym?
- Wyganianiem cię do łazienki! Sio! – pociągnęłam go za rękę i popchnęłam w stronę otwartych drzwi. – Ja ci nic nie zlecałam, ode mnie, Sherlock’u Holmesie wypłaty nie będzie. Przynajmniej na razie.
Chłopak zamknął się w pomieszczeniu i po chwili usłyszałam lejącą się wodę. Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać.
***
PRZEPRASZAM ZA NIE DODANIE ROZDZIAŁU W CZWARTEK I W PIĄTEK. Mój głu... cudowny brat cały czas zajmował komputer, a ja nawet przez chwilę nie usiadłam na fotel i nie napisałam ani zdania. Teraz mi się udało, bo wstałam wcześniej od niego xD
Wiem już kiedy będę w tv. 06.03 ; ) Środa, dzień dobry tvn. Jeśli ktoś chce, to chodzę na szczudłach i jestem ubrana cała na biało ; )
 Pozdrawiam serdecznie ; *

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 46



Czas do wieczora spędziłam na odwalaniu z całym towarzystwem. Poznałam Igę z Piotrkiem i w końcu się wydało, jaka jestem genialna w swataniu ludzi. Resztę dziewcząt z miejsca przy posiłkach uprzedziłam, że reszta towarzystwa jest zajęta. W końcu Winiar i Igła mieli żony i dzieci, a Aleks mnie. Przedstawiłam moim gościom Bartka. Mogłam się spodziewać, że i atakujący i fizjoterapeuta nie będą najserdeczniejszymi przyjaciółmi. Oboje groźnie na siebie popatrzyli i uścisnęli sobie dłonie na powitanie wypowiadając jedynie swoje imię. Klaudia jednak podeszła do chłopaka bardziej swobodnie i wymienili się nawet numerami. Widać, że jej się spodobał. Chyba nawet z wzajemnością.

Na obiedzie było pełno obcych ludzi. Dziewczyny przedstawiały mi swoich partnerów, bądź mężów, których przecież po raz pierwszy w życiu widziałam. Zajęłam oddzielny stolik dla naszej paczki i zaczęliśmy jeść. Panie kucharki chyba chciały się popisać choć tym posiłkiem, bo na wieczór całe jedzenie było zamówione z firmy cateringowej. Kobiety uraczyły nas zrazami z przepysznym sosem i nawet, o dziwo, z odpowiednio posolonymi ziemniakami! Aleks powiedział, że jeśli oni mieliby w Rzeszowie na obozie takie obiady, to nikt by z nich nie rezygnował.
- Igła, przywiozłeś swoją pidżamkę?
- Jaką pidżamkę?
- Tą, którą miałam ci wyprać – wyszczerzyłam się.
- Już dawno dałem ją żonie – machnął ręką.
- Żeby tak kobietę swojego życia wykorzystywać… Nie ładnie, Krzysiu. A jeśli się zbuntuje?
- Nie zrobi tego, zbyt bardzo mnie kocha.
- Pewny jesteś? Nie chcę być wyrocznią, ale mógłbyś jej kwiaty kupić, zamiast dawać kolejnych brudnych łachów do prania.
- Serio, łachów? Kto jeszcze tak mówi w tych czasach? – szczerze zdziwił się Piotrek.
- Tak się składa, że ja. Mówię jeszcze wiele rzeczy, które już dawno wyszły z użycia. Problem?
- Nie. Klawo.
- Widzisz ile się nauczysz przebywając ze mną?
- Na pewno nie będę obowiązkowy. Ani systematyczny.
- To, że nie wysyłałam ci dwustronnych e-maili o tym, co się danego dnia wydarzyło nie znaczy, że nie jestem systematyczna. Po prostu nic się nie działo. I jeszcze o jednej rzeczy zapominałeś.
- O czym?
 - Nie mam twojego adresu.
- Fuck! – możecie sobie teraz wyobrazić Pita, który przywala sobie ,,facepalma’’ w czoło. Niezwykle ujmujący widok. – Zapomniałem!
- Może i mam wady, ale nie jestem zapominalska tak jak ty! – rozmowa ciągnęła się jeszcze jakieś dwadzieścia minut, a później cała grupka, na dodatek jednogłośnie, zdecydowała, żeby pójść zobaczyć mój pokój. Przez cały czas nie puszczałam ręki Atanasijevića, a on ani myślał jej wyjmować z mojego uścisku.

W końcu przyszedł czas na galę. Z innych hoteli zaczęły się schodzić reprezentantki innych krajów, bo to przecież w Pile miał się odbyć cały turniej. Nawet nie pytałam, co to za zawody. Pół godziny przed imprezą okazało się, że cały spektakl pokażą na jakimś kanale w telewizji. Super. Na szczęście moi znajomi siatkarze (Aleks, Misiek i Krzysiu) nie zapomnieli wziąć garniturów. Niestety, Klo nie była taka zmyślna. Zapomniała sukienki, która podobno leżała na oparciu łóżka. I że niby ja miałam w to uwierzyć? Na jej szczęście, miałyśmy identyczny rozmiar ubrań. Pożyczyłam jej moją w chińskim stylu, a od Igi wzięłyśmy jakieś buty. Następny fart. Klaudia kazała mi przyprószyć cieniem moje powieki i zagroziła, że ,,przypadkowo’’ powie coś dziennikarzom. Miałam do wyboru to, albo dziwne plotki. Przyjaciółka pomalowała mi oczy, poczekałyśmy na chłopaków i pospieszyliśmy na wyznaczone miejsce.

Obok naszego ośrodka znajdował się duży budynek z wysokim stropem. Teatr. W środku zobaczyłyśmy pełno kobiet i mężczyzn, którzy już siedzieli na krzesełkach. Ja, Aleks, Klaudia i Igła usiedliśmy się na fotelach, Piotrek kilka rzędów przed nami z Igą, a Misiek musiał się zadowolić siedzeniem koło Bereniki. Nie był chyba zbyt szczęśliwy z tego powodu, ale wolał znosić Okuniewską, niż być na samym końcu sali wśród ludzi bez zaproszenia. Zagrała muzyka, na scenę wszedł prowadzący i zaczął pieprzyć coś bez sensu, później zaprosił Brazylijki na scenę, później Rosjanki, Węgierki, Czeszki, jeszcze kilka drużyn, na samym końcu gospodarze (raczej gospodarki), czyli my. Na samym końcu w tej samej kolejności, co kadry narodowe, wstępowały zawodniczki, które po raz pierwszy dostały powołanie, czyli między innymi ja. Już miałam zamiar schodzić po schodkach, kiedy prezenter kazał mi chwilę poczekać. Z widowni wstał Aleks.
- Mamy dla ciebie niespodziankę – szeroko otworzyłam oczy ze zdziwienia, ale usłuchałam. – Jeśli nic o tym nie wiedziałaś, to znaczy, że się udała.
- Ani słowem nikt mi o niczym nie wspominał. Mam nadzieję, że to nie będzie lekcja zapasów w sukience…? – pozwoliłam sobie na żart i choć nie zabrzmiał zbyt przekonująco, goście się roześmiali.
- Nie, oczywiście, że nie! Powiedz mi, ile jesteście razem?
- Od miesiąca… Jednak przeżyliśmy razem znacznie więcej od wielu par.
- Wiesz co dziś za dzień?
- Nie mam pojęcia.
- Twój szczęśliwy – w tym momencie podszedł Aleks, klęknął na jedno kolano i wyciągnął z kiszeni pudełeczko do biżuterii.
- Liliano, wyjdziesz za mnie? – spytał uparcie wpatrując mi się w oczy. Powiedział to po polsku.
- Tak! Po stokroć tak! – chłopak założył mi na palec piękny pierścionek z ciemnozielonym oczkiem, później wstał, a ja o niczym nie myśląc, wskoczyłam na niego tak, jak wtedy, kiedy przyjechał. Pocałował mnie namiętnie. Usłyszałam ze strony publiczności westchnięcie wzruszenia. Łzy mimowolnie poleciały z moich oczu. Nie miałam zamiaru puszczać ręki Aleksandara. Podeszliśmy do prowadzącego i poprosiłam go o mikrofon.
- Igła, Winiar i Piter, od kiedy to wiedzieliście? – Krzysiek krzyknął, że od dwóch tygodni. – Macie przesrane.
Zeszliśmy ze sceny i wyszliśmy pomieszczenia. Wyobraziłam sobie, jak kamery podążają naszym tropem aż do drzwi, ale to olałam. Miałam zdecydowanie dość niespodzianek jak na jeden dzień.
***
W KOŃCU DODAŁAM! Nie mogłam się doczekać, kiedy dodam TEN rozdział... Już od dawna planowałam napisać owy epizod, musiałam ich trwalej połączyć ; ) Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. 
Pozdrawiam ; * 

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 45



Reszta tygodnia minęła mi w ustalonym porządku. Śniadanie, trening, obiad, przerwa, trening, czytanie i spać. Rozmawiałam z Bartkiem na wiele tematów, a on w końcu przestał okazywać, że coś do mnie czuje. Teraz tylko od czasu do czasu zapadała niezręczna cisza, kiedy przez przypadek coś powiedziałam, lub zrobiłam nie tak. Terapeuta przeradzał to w żart i mogliśmy rozmawiać dalej.

Ostatnie dwa dni spędziłam już na sali. Nie mogłam ćwiczyć na pełnych obrotach, ale i tak o wiele przyjemniej było choć bawić się piłką. Siłownia, na dodatek tylko z Bartkiem już całkiem mi przebrzydła. Tylko czasem przychodziła któraś z dziewczyn, żeby poćwiczyć na jakimś sprzęcie. Przez cały czas odliczałam dni do przybycia Aleksa. Niecierpliwiłam się, bo chyba lepiej jest się dowiedzieć od razu, czy coś jest nie tak. Iga dzielnie przy mnie trwała i za każdym razem, kiedy powiedziałam słowo na temat ,,a co, jeśli mnie zostawi?’’, przyjaciółka groziła, że jeśli będę tak myśleć, to mi przywali. Założyłyśmy się nawet. Jeśli będzie źle, ona kupuje mi kilo czekolady. Jeśli dobrze, ja jej oddaję bluzkę, która wpadła kumpelce w oko. Załatwiłam też, żeby razem z Alkiem przyjechał Pit i Klaudia, bo za oboma się stęskniłam. Po cichu liczyłam też na to, że do samochodu wepcha się z nimi Igła i Winiar. W końcu miałam Krzysiowi wyprać piżamę!

Ostatniego wieczoru  nie mogłam zasnąć i kręciłam się w łóżku, dopóki nie wzięłam od Igi tabletek nasennych. W nocy nie miałam żadnych snów. Obudziłam się z uczuciem miłego wypoczęcia. Po chwili przypomniałam sobie powód wczorajszego zdenerwowania i tym razem już nie mogłam opanować drżenia rąk. Powoli wstałam, wzięłam ciuchy i udałam się w stronę łazienki. Poszukałam tabletek na uspokojenie w apteczce i łyknęłam od razu. Weszłam pod prysznic. Stałam tam tak długo, aż lek zaczął działać. Przestałam się trząść i umyłam dokładnie włosy. Wychodząc z kabiny prawie się przewróciłam. Winą obrzuciłam moją niezdarność i zaraz po tym włożyłam przygotowane ciuchy. Wybrałam moją zieloną sukienkę, którą miałam na randce nad rzeką. Samo wspomnienie tamtego dnia wywołało delikatny uśmiech na mojej twarzy. Zrobiłam kreskę eyelinerem na powiece, użyłam podkładu i obejrzałam się w lustrze. Było nieźle. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam leżącą w kącie wagę. Ustawiłam ją na równym podłożu i weszłam. Spojrzałam w dół. Zamiast standardowo pojawić się 66, zobaczyłam 62. Czyżbym przez ostatni stres tyle schudła? Jadłam też trochę mniej. Żeby tylko to się skończyło. Nie chcę się już tyle denerwować. Odłożyłam urządzenie na miejsce i weszłam do salonu.

Iga czekała na kanapie i początkowo chciała mnie opieprzyć za to, że tak długo zajmowałam łazienkę, ale kiedy zobaczyła mnie w sukience i z delikatnym uśmiechem na twarzy, złość jej minęła. Wstała i poszła do opuszczonego przeze mnie pomieszczenia, a ja usiadłam na jej miejscu. W końcu dziewczyna wyszła, ja ubrałam moje platformy i poszłyśmy na śniadanie. Zauważyłam, że kiedy Bartek na mnie spojrzał, jego oczy powiększyły się do wielkości dwuzłotówek. Inne dziewczyny nie miały powodów, aby już o tej godzinie ubierać się w przygotowane sukienki, choć większość czekała na swoich partnerów. Zjadłam niewielkie śniadanie i wróciłam do pokoju. Zadzwoniłam do Aleksa i dowiedziałam się, że wyjechali już pół godziny temu. Powiedział, że będzie za dwie i pół godziny, bo ma zamiar jak najszybciej mnie zobaczyć.

Berka pochwaliła mnie za moją i podziękowała za pomoc w wyborze swojej sukienki. Musiałam ją wpuścić teraz do pokoju, bo chciała zobaczyć, czy może pożyczyć ode mnie jakieś buty. Wybór padł na zwykłe, czarne baleriny i zostałam sama. Nic więcej nie przychodziło mi do głowy, oprócz czytania. Zajęłam się tym, co bardzo lubiłam i ani się spostrzegłam, minęło półtorej godziny. Nie miałam co ze sobą zrobić, więc postanowiłam sprawdzić skrzynkę e-mailową, a później facebooka. Pół godziny przed czasem przestałam i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Zadzwoniłam do Klaudii.
- Gdzie jesteście?
- Niedługo będziemy, spoko.
- Ale weźcie się pospieszcie. Nie mam co ze sobą zrobić.
- Dobra, na razie.
Pościeliłam łóżka, sprzątnęłam ubrania, wytarłam kurz z szafek i zeszłam na dół. Porozmawiałam z panem Leonem, ale po chwili uznałam, że znów jestem zbyt zdenerwowana, żeby prowadzić normalną rozmowę. Nie mogłam się skupić. W końcu zauważyłam samochód Aleksa na parkingu. Szybkim krokiem podeszłam do auta i poczekałam, aż całe towarzystwo wysiądzie. Nie myliłam się sądząc, że przyjedzie Krzysiu i Misiek. Po prostu musieli się ze mną zobaczyć. Najpierw przywitałam się w Klaudią, później z Piotrkiem, następnie z Igłą i Winiarem, a najlepsze zostawiłam sobie na koniec. Spojrzałam na atakującego i wszelkie myśli na temat zakończenia związku między nami, wyparowały z mojej głowy. Właściwie, to całkiem przestałam myśleć. Skoczyłam na chłopaka, przytuliłam się do niego i oplotłam go nogami w pasie. Nie mogłam sobie wyobrazić, że minęły niecałe dwa tygodnie, od czasu, kiedy ostatni raz się widzieliśmy. Poczułam zapach jego perfum i już więcej nic nie potrzebowałam do szczęścia. W końcu chłopak postawił mnie na ziemi i obejrzał od góry do dołu.
- Schudłaś – stwierdził.
- To przez ciebie, denerwowałam się przez cały tydzień – powiedziałam oskarżycielskim tonem.
- Na razie nie będziesz musiała.
- A o co chodziło z tą sprawą ,,nie przez telefon’’?
- Jeszcze nie teraz. Nie czas.
***
Niespodziankę zostawię na następny rozdział, specjalnie na złość Wam XD
Jak mają na imię Wasi najlepsi przyjaciele?
Pozdrawiam ; *