Doszliśmy do siłowni i Bartek
kazał mi ćwiczyć. Świnia. Stał i się przyglądał.
- Jak jeszcze zacząłbyś się
drapać po głowie, a później zjadł swoją wszę, wyglądałbyś kompletnie jak małpa –
dogryzłam mu.
- A jeśli zrobiłabyś większy
rozkrok, nie byłbym pewny, czy jesteś Polką, czy cudownym dzieckiem Azji, które
jedzie na wrotkach w szpagacie pod rzędem pięćdziesięciu samochodów.
- Słyszałeś coś takiego: Nie
ważne, jak dobrze coś robisz, zawsze znajdzie się dziesięcioletni Azjata, który
zrobi to lepiej…?
- Nikt nie robi masażu
takiego jak ja!
- A pewny jesteś?
- W stu procentach.
- Mylisz się. Nie masz szans
z takim jednym gościem. Jak on miał? A, już wiem! Chuck Norris.
- Taa, on by nie masował,
tylko przywalił z półobrotu, tak, że by ci wszystkie dolegliwości przeszły.
- Tak, chyba z pięty w czoło.
Jasne, że jakby mi głowę urwało, to by mnie nic nie bolało.
- Ej, dasz się zaprosić na
jakąś kolację? – to nie był chłopak, który podchodził do dziewczyn z
nieśmiałością.
- Przed chwilą nazwałeś mnie
dzieckiem z Azji, a ja mam iść z tobą na kolację?
- Nie zapominaj o przedrostku
,,cudownym’’! Tak, masz iść ze mną na kolację. A tak odchodząc od tematu… Nie
wiem czemu, ale kojarzysz mi się z wiewiórką.
- Jestem elfem, upodabniam
się do zwierząt, żebyś nie poznał mojej prawdziwej tożsamości.
- Ale nie masz nawet rudych
włosów. Na pewno nie miałaś jakiegoś wiewiórczego przodka?
- A jak ty to sobie
wyobrażasz? Albo lepiej nie odpowiadaj… - w moim umyśle obudziła się zboczona
część.
- Okay – zaśmiał się na
podobne do mnie wyobrażenie. – To jak będzie z tą kolacją?
- To będzie tylko posiłkiem!
- Właściwie, to powinienem
zapytać najpierw, czy masz chłopaka?
- Dla ciebie niestety, a dla
mnie na szczęście: tak.
- Kto to jest? – zapytał udając
Sherlocka Holmes’a.
- Aleksandar Atanasijević,
jeśli koniecznie chcesz wiedzieć.
- Ćwicz dalej – czy mi się
wydaje, czy chłopak się zawstydził?
- Pff, możesz sobie mówić.
- To był rozkaz!
Reszta treningu minęła mi na
odgryzaniu się Bartkowi. Później przyszedł czas na obiad, więc szybko (na ile
pozwoliła mi przezorność w stosunku do fizjoterapeuty) oddaliłam się w stronę
mojego pokoju. Iga siedziała w łazience , więc zabrałam się za czytanie. Trzeba
było w końcu zacząć przewracać kartki opasłej księgi. Wciągnęłam się na tyle,
że straciłam poczucie czasu i nie usłyszałam, jak przyjaciółka wyszła z
łazienki i zaczęła do mnie coś mówić. Dopiero, kiedy do mnie podeszła i
potrząsnęła ramieniem.
- Co... Co jest?
- Dziewczyno, ugrzęzłaś w
czasoprzestrzeni, czy jak?
- Nie, po prostu się
zaczytałam.
- Dobra, chodź, spóźniłyśmy
się na obiad.
- Ups. Czekaj, poszukam
zakładki – wzięłam torebkę, w której zawsze przynajmniej jedną miałam i
przeszukałam jej zawartość. Zamiast tekturowej kartki bez żadnych napisów, znalazłam
tekturową kartkę, ale z napisami. Po serbsku. Zdziwiłam się, ale włożyłam w
miejsce, w którym przerwałam czytanie. Szybko zeszłyśmy po schodach i
załapałyśmy się na dwie ostatnie porcje karkówki z ziemiakami. Podziękowałyśmy
pani kucharce i poszłyśmy na nasze miejsca. Na moim krzesełku siedział nie kto
inny, jak Bartek.
- Ej, wystarczą mi treningi z
tobą, nie musisz mi wszędzie towarzyszyć, rycerzu w czarnej koszulce –
zaśmiałam się i spróbowałam wyprosić go z krzesełka.
- A co, jeśli chcę?
-Będziesz się musiał obejść
smakiem – powiedziałam i wyrwałam mu siedzenie spod tyłka. – Chciałam spokojnie
zjeść.
- Wiesz, że sobie nie pójdę,
jeśli nie pójdziesz ze mną?
- Daj mi trochę spokoju,
błagam. Idźże sobie wędrowcze w swe strony. Drogi wcale nie dzielisz ze mną.
- Fuck. Ja tak nie umiem
mówić.
- Żegnaj, do rychłego zobaczenia
na siłce – chłopak się nie ruszył. – Idź, inaczej skopię ci dupę i nie pójdę na
kolację.
- Temu odmówić nie mogę. Do
treningu – powiedział, poczochrał moje włosy i w końcu poszedł.
- Chyba masz coś w sobie, co
przyciąga fizjoterapeutów – nie ma to jak zawsze wygadana Berenika.
- Wiesz, nie zauważyłabym,
gdybyś nie powiedziała.
- O jakiej kolacji była mowa?
- Zaprosił mnie. Zgodziłam
się dla świętego spokoju, ale uprzedziłam, że nic z tego nie będzie.
- Chyba nie umie uwierzyć. A
o co chodziło z tym rycerzem?
- Bo nie chciałam być sama na
siłowni i poprosiłam, żeby mi potowarzyszył. Wyskoczył z twierdzeniem, że jest
rycerzem i spełni moje życzenie.
Zjadłyśmy obiad i została
godzina lenistwa. Jak zaczęłam, tak nie mogłam skończyć czytać. W końcu
przypomniałam sobie o napisie na zakładce. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do
Aleksa.
- Cześć kochanie, mam sprawę.
- O co chodzi?
- Co znaczy napis na mojej
zakładce od książki?
- Dowiesz się za tydzień i
jeden dzień. Jak mówiłem – odliczam.
- Jak możesz być tak zły i
zostawiać mnie w niepewności?
- Teraz nie mogę gadać, muszę
kończyć, paaa! – atakujący rozłączył się i jego zapowiedź do końca dnia nie
pozwoliła mi przestać o sobie myśleć.
***
Znów zastanawiam się, kiedy skończyć pisać bloga. Wiem, jak się skończy, ale muszę się zmusić i przeskoczyć w końcu jakiś okres, bo opisując dzień za dniem zbyt długo by to zajęło. Macie jakieś propozycje? Na którymś rozdziale kończyć? Może na określonej liczbie wyświetleń? Pomóżcie.
A teraz dość ważna informacja. ZMIENIAM CZĘSTOTLIWOŚĆ DODAWANIA ROZDZIAŁÓW! BĘDĄ CO DWA DNI!
Pozdrawiam ;*
Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńpo więcej szczegółów zapraszam do siebie:http://nowa-historia-zycia.blogspot.com/
Pozdrawiam ;)
Już raz jeden brałam udział w tej zabawie, wkręcić tak, czy siak się już nie dam, bo zbytnio czas pochłania :)
UsuńDziękuję jednakże za nominację i pozdrawiam serdecznie :)
Jak zwykle świetny rozdział!Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Dziękuję serdecznie! Wejdę, jak tylko znajdę wolny czas :)
UsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie dziś :)
UsuńJuż się nie mogę doczekać :)
Usuń