poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 2



Mój plan o odespaniu rannego wstawania trafił szlag. Dopiero co zasnęłam, a już budzi mnie dzwonek telefonu. No cóż, trzeba odebrać, bo może to coś ważnego. Nieznany numer, zobaczymy…
-Dzień dobry, rozmawiam z panią Lilianą? – zapytał męski głos w słuchawce.
-Owszem, w czym mogę pomóc?
-Jest obok pani również pani Klaudia?
-Tak, jest, ale śpi. Może mam ją obudzić?
-Nie trzeba, wystarczy, że ją pani poinformuje.
-Mogłabym wiedzieć z kim mam przyjemność rozmawiać?
-Janusz Nowicki, organizator kolonii.
-W jakiej sprawie pan dzwoni? – pomogłam mu, bo sam by nie doszedł do sedna sprawy.
-Chciałbym ze smutkiem poinformować, że obóz nie odbędzie się w Bełchatowie.
-Co? Przecież my siedzimy w autobusie właśnie w tamtą stronę!
-Dzwonię właśnie w tej sprawie, już wszystko wyjaśniam. Chodzi o to, że zmieni się miejsce pobytu. Zamiast Bełchatowa umieścimy was w Rzeszowie. Wystarczy, że wysiądziecie na jednym z przystanków w Iławie i przeniesiecie się do pociągu do Warszawy. Bilety zakupcie na własny koszt. Pieniądze zostaną wam zwrócone. W Warszawie będzie czekać na panie samochód, który dowiezie was bezpiecznie do Rzeszowa. Jakieś pytania?
-Czemu zmienia się miejsce pobytu?
-Miejscowe podtopienie budynku, w którym miałyście przebywać. Coś jeszcze?
-Na jakiej stacji mamy wysiąść w Warszawie?
-Warszawa Główna.
-Skąd będziemy wiedzieć kto na nas czeka?
-Będzie to pan Zbigniew Bartman i Piotr Nowakowski. Mam nadzieję, że znacie, a nawet, jeżeli nie, to pokazałem im wasze zdjęcia, na pewno was znajdą.
-W takim razie dziękuję. Do zobaczenia?
-Tak, na pewno.

-Klaudia, wstawaj!
-C… co jest?
-Dzwonili ludzie z obozu. Nie będzie w Bełchatowie, tylko w Rzeszowie!
-Ale jak to?
-Jakieś tam podtopienie. Zgadnij kto nas odbierze.
-Nigdy nie zgadnę!
-ZB9 i cichy Pit!
Na te słowa przyjaciółka zaczęła piszczeć, a ja kazałam jej się zamknąć, w końcu byłyśmy w autobusie razem z innymi ludźmi. Po takiej wiadomości już nie mogłam zasnąć. Włączyłam muzykę na słuchawkach na pełną głośność. Wsłuchiwałam się w słowa kawałka, żeby nie stresować się bliskim spotkaniem z moimi idolami. O czym my będziemy rozmawiać? Pewnie będę co chwila się jąkać, przez to spalę buraka i pomyślą, że jestem jakaś chora psychicznie, przestaną cokolwiek mówić, bo będą się bać, czy może im gardeł nie podetnę… Nie, muszę przestać! Ugh. Ja i moje czarne myśli. A swoją drogą, ciekawe ile jeszcze kilometrów do Iławy?

Wstałam, podeszłam na sam przód autobusu, poczekałam na czerwone światło, żeby niepotrzebnie nie stresować kierowcy. Dowiedziałam się, że jesteśmy w Suszu. Niedaleko, niedługo będzie trzeba się zbierać. Powiedziałam jeszcze, aby 10 minut przed przystankiem powiedział nam o tym, żebyśmy na pewno go nie przegapiły. Wracając na moje miejsce o mały włos nie przewróciłam się o sportową torbę jakiegoś człowieka. Na szczęście nawet tego nie zauważył, chyba spał. Swoją drogą niezłe ciacho. Przeszłam dalej, teraz uważając. Korzystając z tego, że jechaliśmy obecnie autostradą, lub drogą szybkiego ruchu (wywnioskowałam to, bo nie bardzo trzęsło) pomalowałam oczy eyelinerem i tuszem do rzęs.

Cieszę się, że Jeździłam z rodzicami do moich ciotek, starych panien. Ze dwie mieszkały właśnie w Iławie, dlatego dość dobrze znałam to miasto. Nie chciało mi się siedzieć wtedy w domu i łaziłam po mieście. Poznałam kilka osób, w tym mojego byłego chłopaka, Marcina. Ze względu na odległość i chyba brak uczucia z mojej strony nasz związek nie przetrwał. Nie wiem co z nim dalej było, po zerwaniu straciliśmy kontakt.

Pomyślałam, że warto sprawdzić godziny odjazdu pociągów.  Najbliższy miał być o 12:30. Postanowiłam, że pójdziemy do galerii połazić po sklepach, w końcu Klaudia narzekała, że nie ma się w co ubrać. Akurat w momencie, w którym wyszłam z przeglądarki w telefonie, kierowca przez mikrofon poinformował o tym, że zbliżamy się do miejsca naszej przesiadki do pociągu.

Wstałyśmy z Klo z foteli, wzięłyśmy walizki i czekałyśmy, aż autobus się zatrzyma. Oczywiście schodząc ze schodka przewróciłabym się. Standard. Rozejrzałam się wokół siebie, wzięłam głęboki oddech i poszłyśmy do ciotki zanieść walizki. Poszłyśmy do galerii, wjechałyśmy ruchomymi schodami na górę, a tam przy ławce razem z kumplami stał Marcin!

***
Na dziś koniec, jutro pojawi się nowy rozdział ;) Pozdrawiam ;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz