czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 5



Po drodze wygłupialiśmy się jeszcze z Krzyśkiem i wyszło na to, że i tak przybyliśmy spóźnieni. Wpadliśmy do stołówki i od razu  Igła dostał reprymendę od szefa. Stanęłyśmy w rzędzie razem z innymi  dwudziestoma pięcioma dziewczynami. Muszę powiedzieć tak: wszystkie były wysokie, oczywiście jako przyszłe siatkarki musiały takie być, ale chyba tylko z pięć z nich posiadało jakąś tam urodę. A poza tym, to zdecydowana większość miała blond włosy! Zauważyłam dwie rude, trzy brunetki i oczywiście ja razem z Klo.
Podeszłyśmy do rudzielców i brunetek, czułam, że się zaprzyjaźnimy.
- Cześć, jestem Lili!
- Oh, już myślałam, że to znów jakieś blondasy! Zbyt dużo ich tutaj, będzie rywalizacja. A tak w ogóle, to jestem Nina. Nie wiecie może, kiedy będzie kolacja? – bardzo szybko powiedziała jedna z nich. Miała duże, piwne oczęta, ładny kształt ust i odcień rudych włosów mieniący się w świetle na kasztanowo.
- Nina, zwolnij, zrozumieć się nie da, co mówisz! Jestem Oliwia. Gdzie macie pokój? – to była jedna z ciemnowłosych. Miała jasnoniebieskie, przenikliwe spojrzenie i  bujne loki, które uwielbiam.
- Na górze mają, przecież zostały ostatnie! Jak możesz być moją siostrą, to ja nie pojmuję… Mam na imię Agata – dziewczyna miała bardzo ciemne włosy, odcieniem prawie wpadające w czerń i ciemnobrązowe oczy. Mówiąc te słowa przybiła sobie tak zwanego ,,face palma’’ i trochę nerwowo się zaśmiała.
- Macie może trochę masła orzechowego na zbyciu? Raczej wątpię, żeby w tym ośrodku było go choć trochę… Majka – mówiąc to podała nam rękę. To była ostatnia z brunetek, również o dość żywej naturze.
- Nie mamy, niestety, ale można poprosić Krzycha, żeby kupił przy okazji! Klo jestem.
- O, a ja upatrzyłam jakiegoś przystojniaka, właśnie wszedł. Jestem Karina  – dziewczyna bez wątpienia była ładna
- O którym myślisz?
- No tamten, krótkie włosy, misiowata twarz.
- To Kubiak, gra w Jastrzębskim Węglu. Chcesz, to mogę cię z nim poznać!
- Znasz go?
- Pewnie, był nas odebrać z Warszawy.
- Skąd jesteście?
- Gdańsk.
- Ja też tam mieszkam!
- A dokładnie?
- Oliwa.
- My na Żabiance
- Daj numer, po koloniach się zdzwonimy!

Nie powiem, towarzystwo, przynajmniej to nasze, bardzo miłe. Jakoś tak wśród blondi nie było zbyt dużo śmiechów, rozmów, zdecydowanie się odznaczałyśmy. Cieszyło mnie to. Wymieniłyśmy się ze nimi numerami. Już wiedziałam, że będzie z nas niezła paczka przyjaciółek. Po zapoznaniu z rówieśniczkami i oczywiście jedną młodszą Oliwią przyszła kolej na siatkarzy. Był cały skład Sovi i Skry, po kilku zawodników z Jastrzębskiego i Delekty oraz dwóch z Olsztyna. Bosko. Pan Janusz powiedział, że możemy już iść jeść, a on sam poszedł do swojego gabinetu.

Usiadłyśmy z dziewczynami do dużego stolika i za moment Igła był przy nas. Z nim przyleźli Kubiak, przez co Karina była wniebowzięta, Alek Atanasijević, który nie zważał na to, że nic nie rozumiał z naszej paplaniny, Winiar, Zibi, Pit, Bartek Krzysiek, Kuba Popiwczak, Bąku, Zatorski, Kosok i Michał Łasko. Blondyny siedziały same, a reszta siatkarzy usiadła przy swoim stoliku. W naszym gronie nie był osoby, która się nie śmiała. Robiliśmy sobie żarty, kopaliśmy pod stołem, rzucaliśmy jedzeniem, oczywiście z umiarem, przecież nikomu nie chciałoby się sprzątać. Podziwiałam Aleksa, oczywiście po cichu; cały czas z nami siedział i nawet czasem się udzielał po angielsku.

Po kolacji zostałyśmy zaproszone na pokera. Oczywiście ze względu na to, że mój i Klo pokój był największy zebrali się właśnie u nas. Igła przyniósł karty i rozpoczęła się gra. Nina ciągle miała szczęście do trójek, a Kubiak przegrywał prawie za każdym razem. Zdecydowanie królem dziś był Piotrek. Miał aż trzy razy pokera. Mi się trafił tylko jeden raz. Bartman siedział koło mnie i ciągle patrzył mi się albo na dekolt, albo na karty, nie byłam tego pewna. Około północy wygoniliśmy wszystkich, bo chciało nam się spać. Umyłyśmy się, przebrałyśmy w piżamę i położyłyśmy do łóżka. Usłyszałyśmy walnięcie w drzwi.
- Kto tam? – zapytałam nieco zmęczonym głosem.
- To ja – na to pytanie odpowiedział mi Bartman wchodząc
- Co jest?
- A, bo Kubiak mnie wygonił z pokoju, podobno jestem zbyt dużym bałaganiarzem. Tak sobie pomyślałem, że może udzielicie bezdomnemu schronienia na jedną noc? – spojrzał błagalnym wzrokiem, jednak z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Jak się zgodzisz spać na kanapie, to chodź.
- Dziękuję, cóż za łaska!
- Dobra, śpij już, nie chcę jutro wyglądać jak trup!
Ściągnął ze mnie kołdrę, wyjął spod głowy poduszkę i polazł na kanapę. Ja, ze względu na to, że było jednak trochę zimno w pokoju polazłam za nim, położyłam się obok niego kradnąc mu połówkę kołdry zrobiłam sobie trochę więcej miejsca nieco się rozpychając. Byłam potwornie zmęczona, dlatego nie myślałam dokładnie co robię. Zanim jeszcze zasnęłam, poczułam jego ciepłą rękę, która mnie objęła. Miłe… Zasnęłam po minucie.

6 komentarzy:

  1. Ohoho nie spodziewałam się takiej końcówki ;> Ciekawe co z tego wyniknie ;D Tak w ogóle świetnie piszesz,nie mogę się doczekać następnej części ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział będzie już jutro! I oczywiście dziękuję :) :3

      Usuń
    2. Kiedy następny epizod? Taka końcówka, umieram bez Twojego pisania ;3

      Usuń
    3. Dziękuję za te słowa <3

      Usuń
  2. Końcówka - cudoo <3
    Zbyszek i Lili. Zapowiada się ciekawie ;D
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń