wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 3



W myślach powtarzałam tylko ,,żeby mnie nie poznał, żeby mnie nie poznał, żeby mnie nie poznał!’’. Teraz nie zwróciłabym na niego uwagi. Ostrzyżony na łyso, w luźnej bluzie, dresowych spodniach, przygarbiony. Nic nie zostało z tamtego dość subtelnego i wyglądającego na inteligentnego chłopaka. Podejrzewałam, że w przeciętnej staruszce wzbudzał strach, pewnie bałaby się stać z nim sam na sam w windzie. Widać było pamiątkę po rozciętym łuku brwiowym w postaci blizny. Zapewne zostało to zrobione w czasie jednej z bójek. Właśnie gasił papierosa o ławkę, kiedy mnie zauważył.

- Lili? – spytał ze zdziwieniem.
- Yyy, no cześć, to ja – odpowiedziałam ze zmieszaniem. Podszedł do mnie, przyjrzał się dokładnie.
- Zmieniłaś się – stwierdził.
- Dorosłam. A to jest Klaudia. Nie przedstawisz mnie?
- Faktycznie. Ej, ziomki, to jest Lili, moja była.
- Elo! - powiedzieli zgodnie śmiejąc się.
- Właściwie, to my już idziemy. Do zobaczenia.
- Nara! – głupkowate śmiechy ciągle nie ucichały. Zapewne byli na haju, raczej można się tego po nich spodziewać.

Przeszłam obok nich i weszłyśmy do ,,croppa’’. Klo znalazła T-shirt z jakimś śmiesznym nadrukiem. Ja nie kupiłam nic. Na szczęście, kiedy wyszłyśmy ze sklepu całej bandy Marcina już tam nie było. Odetchnęłam z ulgą. Mimo, że też miałam luźny styl, to nie było moje towarzystwo. Nie piłam, nie paliłam, to nie moje klimaty. Mimo, że teraz nie było alkoholu, ani fajek, to kiedyś miałam lekki przypał z jonitem. Rodzice mnie przyłapali. Od tej pory nie jaram. I to chyba dobrze, bo myślę, że mogłabym wpaść w złe towarzystwo. Poszłyśmy dalej. Klaudia kupiła jeszcze zwykłe, czarne leginsy, z resztą ja też. Znalazłam jeszcze kolorową bluzę w kratę. Wyszłyśmy z galerii, oczywiście prawie się wyrżnęłam. Przeszłyśmy jeszcze kilka metrów. Stanęłam jak wryta. Stał tam Marcin razem z kumplem. Czekał na nas. Mimo wszystko udałam, że jest mi obojętny, przeszłam dalej. Kątem oka spostrzegłam, że odepchnął się od barierki i ruszył za nami.
- Przyspieszmy korku, proszę, tamten idiota za nami idzie – szepnęłam do przyjaciółki.
- Okay, ale nie moja wina jak dostaniesz kolki.

Ruszyłyśmy szybciej. Na szczęście nie szłyśmy mniejszymi uliczkami. Była już odpowiednia godzina, żeby zdążyć na pociąg. Weszłyśmy do mieszkania ciotki, wzięłyśmy walizki, pożegnałyśmy się i w szybkim tempie dotarłyśmy na stację. Kupiłyśmy bilety. Cały czas rozglądałam się, czy aby Marcin nigdzie nie stoi. Po chwili znalazłyśmy się na peronie. Przez megafon rozległ się damski głos oznajmiający, że nasz pociąg zaraz przyjedzie. Wgramoliłyśmy się do przedziału. Teram mogłam już oddychać spokojnie, ten kretyn na pewno nie pojedzie za mną aż do Warszawy. Wyciągnęłam książkę. Popatrzyłam jeszcze na peron i niemal krzyknęłam z przerażenia. Stał tam. Gapił się na mnie. Przejechał dłonią po swojej szyi. Z przerażenia nie mogłam odwrócić wzroku. Nagle lokomotywa ruszyła. Z trzęsącymi się rękoma zamknęłam książkę. W takim stanie nie mogłam czytać. Opowiedziałam o sytuacji z przed chwili Klaudii. Nie umiałam przed nią tego ukryć.

- Serio, nie możesz się nim przejmować. Wie gdzie mieszkasz?
- Na szczęście nie.
- Nie znajdzie cię.
- Mam taką nadzieję.
- To niemożliwe. Po prostu jest zbyt dużo ludzi w Gdańsku, żeby od tak przyszedł pod jakiś dom na chybił trafił i znalazł właśnie twój. Szkoła, ani żadne szpitale nie mogą udostępniać takich danych. Ile on ma lat?
- 19, tyle, ile my.
- Możesz zgłosić na policję, że ci groził.
- Jeszcze nie. Nic nie zrobił, mógł pokazywać to do kogoś innego.
- Dobra, odpuśćmy sobie. Nie uda mu się nic tobie zrobić. A tak poza tematem, wzięłaś laptopa?
- Pewnie, mam w torbie. A ty wzięłaś filmy?
- Oczywiście. Mamy kilka horrorów, jedną komedię romantyczną, ze trzy normalne komedie i film na płacz.
- Coś czuję, że dziś obejrzymy romantyka!
- A to czemu?
- Emocje muszą ze mnie zejść, dziś mogłam przecież zginąć!
Obie się roześmiałyśmy. Pomogła mi ta rozmowa. W końcu mogłam zacząć czytać. Książka tak mnie wciągnęła, że skończyłam czytać pół godziny przed wysiadką. I co ja będę robić wieczorami? Mam nadzieję, że jest na miejscu jakaś biblioteka. Założyłam bluzę, obudziłam Klo i zaczęłyśmy się zbierać. Standartowo przy wychodzeniu prawie zaliczyłam wywrotkę. Nie ma co, witaj Warszawo!

Dworzec robił wrażenie. Przestronny, dość czysty, nawet na ścianach w drodze do peronu nie było zbyt wiele grafitti. Kupiłyśmy sobie po ciastku Francuskim i wyszłyśmy na parking. Stała tam masa samochodów. Ciekawe skąd miałyśmy wiedzieć do którego wsiąść?! Nagle za plecami usłyszałyśmy jakieś dwa głosy.
- Te, to chyba one! – pewnie dziwnie brzmi zwrot ,,wykrzyczane szeptem’’, ale właśnie w ten sposób to brzmiało.
- Zamknij mordę, jeszcze to usłyszą i na wstępie wyjdziemy na idiotów! – stwierdził drugi głos.
Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy…
***
Skończyłam trzeci!  Nie powiem, zmęczył mnie już ten tydzień, mimo, że dopiero wtorek! *.* A jak wam minął dzień?

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Lili nic się nie stanie przez tego toksycznego Marcina. :OOO przeraziłam się, jak przeczytałam o jego geście w jej kierunku... : o
    Czyżby Bartman i Nowakowski martwili się, żeby nie wyjść na idiotów? ;> :D

    Co do dnia, to bardzo męczący. Już mam dość tego tygodnia, tak samo jak ty... Pozdrawiam i czekam na następny rozdział, który mam nadzieję jutro? ;> :D :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczysz w przyszłych rozdziałach, nie mogę zdradzać szczegółów :p
      Znów - zobaczysz w przyszłych rozdziałach xd
      Ja też mam nadzieję na rozdział jutro! Raczej będzie, chyba, że mnie mama z komputera wygoni : p
      Pozdrawiam : *

      Usuń
  2. Powiem Ci, że masz talent ;D
    Ciekawe co kombinuje ten cały Marcin :o
    Współczuję Lili. Musiała się najeść sporo strachu przez swojego eks.
    Czekam na następny <3 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak dużo znaczą dla mnie Twoje słowa <3
      Dowiesz się razem z innymi za jakiś czas :3
      Następny rozdział będzie prawdopodobnie jutro, gorąco pozdrawiam : *

      Usuń