W myślach powtarzałam tylko ,,żeby
mnie nie poznał, żeby mnie nie poznał, żeby mnie nie poznał!’’. Teraz nie
zwróciłabym na niego uwagi. Ostrzyżony na łyso, w luźnej bluzie, dresowych
spodniach, przygarbiony. Nic nie zostało z tamtego dość subtelnego i wyglądającego
na inteligentnego chłopaka. Podejrzewałam, że w przeciętnej staruszce wzbudzał
strach, pewnie bałaby się stać z nim sam na sam w windzie. Widać było pamiątkę
po rozciętym łuku brwiowym w postaci blizny. Zapewne zostało to zrobione w
czasie jednej z bójek. Właśnie gasił papierosa o ławkę, kiedy mnie zauważył.
- Lili? – spytał ze zdziwieniem.
- Yyy, no cześć, to ja –
odpowiedziałam ze zmieszaniem. Podszedł do mnie, przyjrzał się dokładnie.
- Zmieniłaś się – stwierdził.
- Dorosłam. A to jest Klaudia. Nie
przedstawisz mnie?
- Faktycznie. Ej, ziomki, to jest
Lili, moja była.
- Elo! - powiedzieli zgodnie śmiejąc
się.
- Właściwie, to my już idziemy. Do
zobaczenia.
- Nara! – głupkowate śmiechy ciągle
nie ucichały. Zapewne byli na haju, raczej można się tego po nich spodziewać.
Przeszłam obok nich i weszłyśmy do
,,croppa’’. Klo znalazła T-shirt z jakimś śmiesznym nadrukiem. Ja nie kupiłam
nic. Na szczęście, kiedy wyszłyśmy ze sklepu całej bandy Marcina już tam nie
było. Odetchnęłam z ulgą. Mimo, że też miałam luźny styl, to nie było moje
towarzystwo. Nie piłam, nie paliłam, to nie moje klimaty. Mimo, że teraz nie
było alkoholu, ani fajek, to kiedyś miałam lekki przypał z jonitem. Rodzice
mnie przyłapali. Od tej pory nie jaram. I to chyba dobrze, bo myślę, że
mogłabym wpaść w złe towarzystwo. Poszłyśmy dalej. Klaudia kupiła jeszcze
zwykłe, czarne leginsy, z resztą ja też. Znalazłam jeszcze kolorową bluzę w
kratę. Wyszłyśmy z galerii, oczywiście prawie się wyrżnęłam. Przeszłyśmy
jeszcze kilka metrów. Stanęłam jak wryta. Stał tam Marcin razem z kumplem.
Czekał na nas. Mimo wszystko udałam, że jest mi obojętny, przeszłam dalej.
Kątem oka spostrzegłam, że odepchnął się od barierki i ruszył za nami.
- Przyspieszmy korku, proszę,
tamten idiota za nami idzie – szepnęłam do przyjaciółki.
- Okay, ale nie moja wina jak
dostaniesz kolki.
Ruszyłyśmy szybciej. Na szczęście nie
szłyśmy mniejszymi uliczkami. Była już odpowiednia godzina, żeby zdążyć na
pociąg. Weszłyśmy do mieszkania ciotki, wzięłyśmy walizki, pożegnałyśmy się i w
szybkim tempie dotarłyśmy na stację. Kupiłyśmy bilety. Cały czas rozglądałam
się, czy aby Marcin nigdzie nie stoi. Po chwili znalazłyśmy się na
peronie. Przez megafon rozległ się damski głos oznajmiający, że nasz pociąg
zaraz przyjedzie. Wgramoliłyśmy się do przedziału. Teram mogłam już oddychać
spokojnie, ten kretyn na pewno nie pojedzie za mną aż do Warszawy. Wyciągnęłam
książkę. Popatrzyłam jeszcze na peron i niemal krzyknęłam z przerażenia. Stał
tam. Gapił się na mnie. Przejechał dłonią po swojej szyi. Z przerażenia nie
mogłam odwrócić wzroku. Nagle lokomotywa ruszyła. Z trzęsącymi się rękoma
zamknęłam książkę. W takim stanie nie mogłam czytać. Opowiedziałam o sytuacji z
przed chwili Klaudii. Nie umiałam przed nią tego ukryć.
- Serio, nie możesz się nim
przejmować. Wie gdzie mieszkasz?
- Na szczęście nie.
- Nie znajdzie cię.
- Mam taką nadzieję.
- To niemożliwe. Po prostu jest zbyt
dużo ludzi w Gdańsku, żeby od tak przyszedł pod jakiś dom na chybił trafił i
znalazł właśnie twój. Szkoła, ani żadne szpitale nie mogą udostępniać takich
danych. Ile on ma lat?
- 19, tyle, ile my.
- Możesz zgłosić na policję, że ci
groził.
- Jeszcze nie. Nic nie zrobił, mógł
pokazywać to do kogoś innego.
- Dobra, odpuśćmy sobie. Nie uda mu
się nic tobie zrobić. A tak poza tematem, wzięłaś laptopa?
- Pewnie, mam w torbie. A ty wzięłaś
filmy?
- Oczywiście. Mamy kilka horrorów,
jedną komedię romantyczną, ze trzy normalne komedie i film na płacz.
- Coś czuję, że dziś obejrzymy
romantyka!
- A to czemu?
- Emocje muszą ze mnie zejść, dziś
mogłam przecież zginąć!
Obie się roześmiałyśmy. Pomogła mi ta
rozmowa. W końcu mogłam zacząć czytać. Książka tak mnie wciągnęła, że
skończyłam czytać pół godziny przed wysiadką. I co ja będę robić wieczorami?
Mam nadzieję, że jest na miejscu jakaś biblioteka. Założyłam bluzę, obudziłam
Klo i zaczęłyśmy się zbierać. Standartowo przy wychodzeniu prawie zaliczyłam
wywrotkę. Nie ma co, witaj Warszawo!
Dworzec
robił wrażenie. Przestronny, dość czysty, nawet na ścianach w drodze do peronu
nie było zbyt wiele grafitti. Kupiłyśmy sobie po ciastku Francuskim i wyszłyśmy
na parking. Stała tam masa samochodów. Ciekawe skąd miałyśmy wiedzieć do
którego wsiąść?! Nagle za plecami usłyszałyśmy jakieś dwa głosy.
-
Te, to chyba one! – pewnie dziwnie brzmi zwrot ,,wykrzyczane szeptem’’, ale
właśnie w ten sposób to brzmiało.
-
Zamknij mordę, jeszcze to usłyszą i na wstępie wyjdziemy na idiotów! –
stwierdził drugi głos.
Odwróciłyśmy
się i zobaczyłyśmy…
***
Skończyłam trzeci! Nie powiem, zmęczył mnie już ten tydzień, mimo, że dopiero wtorek! *.* A jak wam minął dzień?
świetne ! :3
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńMam nadzieję, że Lili nic się nie stanie przez tego toksycznego Marcina. :OOO przeraziłam się, jak przeczytałam o jego geście w jej kierunku... : o
OdpowiedzUsuńCzyżby Bartman i Nowakowski martwili się, żeby nie wyjść na idiotów? ;> :D
Co do dnia, to bardzo męczący. Już mam dość tego tygodnia, tak samo jak ty... Pozdrawiam i czekam na następny rozdział, który mam nadzieję jutro? ;> :D :**
Zobaczysz w przyszłych rozdziałach, nie mogę zdradzać szczegółów :p
UsuńZnów - zobaczysz w przyszłych rozdziałach xd
Ja też mam nadzieję na rozdział jutro! Raczej będzie, chyba, że mnie mama z komputera wygoni : p
Pozdrawiam : *
Powiem Ci, że masz talent ;D
OdpowiedzUsuńCiekawe co kombinuje ten cały Marcin :o
Współczuję Lili. Musiała się najeść sporo strachu przez swojego eks.
Czekam na następny <3 !
Nawet nie wiesz jak dużo znaczą dla mnie Twoje słowa <3
UsuńDowiesz się razem z innymi za jakiś czas :3
Następny rozdział będzie prawdopodobnie jutro, gorąco pozdrawiam : *