Od razu wydała mi się znajoma. Spojrzała się w moją stronę,
kiedy mierzyłam ją wzrokiem. Wystarczyło, że zobaczyłem jej oczy i już nie
miałem wątpliwości, co do jej osoby. Pamiętałem ją. Była na pogrzebie mojego wuja.
Razem z jakąś obcą kobietą. Mama nie chciała mi powiedzieć, kim one są.
- Część, my się skądś znamy, prawda? –podszedłem do niej i spytałem.
- Ciebie nie sposób nie znać – uśmiechnęła się. Ogniki w jej
zielonych oczach zaigrały zabawnie.
- Mówię serio, pamiętam cię. Byłaś na pogrzebie mojego wuja.
Na sto procent.
- Kiedy to było? – teraz już się nie uśmiechała. Zbladła, a
te jej ogniki zniknęły z oczu.
- Jakieś cztery miesiące temu.
- Faktycznie, byłam.
- Kto to był dla ciebie?
- Ojciec – urwała, a później z bardzo smutnym wyrazem twarzy
poszła na halę. Mógłbym przysiąc, że miała łzy w oczach. Ale się nie dziwię.
Tylko, skoro była jakąś tam moją kuzynką, czemu nie poznałem
jej wcześniej? Przecież ten wujek był bratem taty, a my jeździliśmy do niego
dość często, kiedy byłem młodszy. Coraz bardziej wzmagała się moja ciekawość.
Wydawało mi się, że powinienem był ją wcześniej zauważyć. Miałem pamięć do
twarzy. Weszliśmy z Kostkiem na halę i zaczęliśmy rozgrzewkę. Co chwilę
rzucałem spojrzenia w jej kierunku. Chyba już jej przeszło. Uśmiech wrócił na
jej twarz, a nawet z odległości widać było te jej wesołe ogniki.
***
Była godzina osiemnasta. Jakaś dziewczyna wpadła do mojego
pokoju.
- Cześć, jestem Iga. Iga Chojniacka. A ty Lili, tak?
- Tak, witam – uśmiechnęłam się i podałam jej rękę na
przywitanie. – Będziemy dzielić razem pokój?
- Tak. Wybrali mnie, bo jestem jedną z najmłodszych, a nie
chcieli cię umieszczać z jakąś starszą – wyszczerzyła się.
- Już się bałam, że będę musiała ciągle sztywno chodzić i
sprzątać – zrobiłam identyczną minę, co ona.
- Nie bój się, żadna z dziewczyn mi nie matkuje. Na samym
początku ustaliłyśmy sobie, że zwracamy się do siebie po imieniu.
- Cieszę się. Które łóżko jest twoje? – popatrzyłam na oba
identycznie zaścielone łóżka.
- Te po lewej. Ale jak chcesz, to możemy się zamienić –
zaproponowała.
- Nie, dzięki, nie jestem wybredna – pokazałam rząd moich
zębów.
- To rozpakowuj się, bo o 19:30 jest kolacja zapoznawcza.
- Następne pytanie, która szafa jest moja? – spytałam, cały
czas się uśmiechając.
- Po prawej. A w łazience po tej samej stronie jest twoja
półka.
- Dzięki! Ej, znasz dobrze tego Kacpra?
- Niezbyt. Dopiero w tym roku tu doszłam i to niedawno, nie
zdążyłam zamienić z nim zbyt wielu słów – zaraz po tym dodała pełnym
zrozumienia i trochę sarkastycznym tonem. – Już wiem, co się kręci.
Nie wyszło jej, dlatego chwilę po tym wybuchnęła śmiechem, a
ja powtórzyłam jej czynność.
Kiedy wypakowałam wszystkie rzeczy z walizki, położyłam ją
na szafie obok tej Igi. Pogadałyśmy jeszcze chwilę, a później ruszyłyśmy na
stołówkę. Po drodze wysłałam sms-a Aleksowi, że dojechałam i właśnie mam
kolację. Odesłał odpowiedź, zanim jeszcze doszłyśmy na miejsce. Kazał mi zaraz
po kolacji wejść na skypa i pogadać. Zgodziłam się, czemu nie? Otworzyłyśmy
drzwi jednym pchnięciem i podeszłyśmy do stolika. Każda po kolei mi się przedstawiła.
Było idealnie. Moje największe marzenie się spełniło, znalazłam przyjaciół i
zrozumienie. To jest cudowne.
Jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Za każdym razem,
kiedy spojrzałam na Kacpra, on patrzył w moją stronę. Mogłabym przysiąc, że
odwracał wzrok z mojej osoby tylko wtedy, kiedy robił kanapkę. Brawo ja.
Przecież byłam zajęta! Odetchnęłam z ulgą, kiedy kolacja się skończyła. Wróciłam
do pokoju i odpaliłam laptopa. Najpierw facebook, nie chciało mi się tak od
razu gadać z Aleksem. Miałam masę nowych zaproszeń z ukrytych kont siatkarzy i
zwyczajnych kont dziewczyn. Powiadomień było jeszcze więcej, niż zaproszeń. Na szczęście
większość była tylko wezwaniami do zagrania w te głupie gry. Z zaczepek
zrezygnowałam już dawno, znudziły mi się. Odebrałam wiadomość od Janusza, który
dziękował mi za współpracę i gratulował przejścia do reprezentacji. Pewnie
tęsknią tam. Włączyłam skypa, po czym wybrałam profil Alka. Pogadaliśmy przez
chwilę. Skrzętnie ukrywałam to, że poznałam Kacpra i coś chyba zaiskrzyło. Nie chciałam zranić
tego polskiego Serba. W końcu to był Skrzat! A może mu powiem…? Nie, jednak
nie. Skończyliśmy rozmawiać. Do pokoju przyszła Iga.
- Cześć, z kim gadałaś?
- Z Aleksem tylko.
- Którym?
- Atanasijevićem. Ze Skry Bełchatów.
- To twój facet?
- W zasadzie tak, ale mam z tym problem.
- Opowiadaj – powiedziała. Mimo, że znałyśmy się kilka
godzin czułam, że mogę jej zaufać.
- Myślałam, że go kocham. Na tamtym obozie byliśmy ze sobą.
Ale, kiedy pierwszy raz zobaczyłam Kacpra, coś się we mnie zmieniło. Rozumiesz
mnie?
- Doskonale. Zakochałaś się.
- Tak myślisz?
- A czemu nie?
- Do tej pory nigdy w życiu mi na nikim nie zależało.
- Może czas to zmienić?
- Może… Ale ja nie umiem tak po prostu zerwać z Aleksem.
Zbyt dużo z nim przeszłam. Kiedyś ci opowiem, jak to było.
- Nikt nie powinien stawać na przeszkodzie osobom, które się
naprawdę kochają.
- Ugh. Nie mogę się ogarnąć. Idziemy spać, co? Jutro trzeba rano wstać.
- Dobra, w takim razie dobranoc.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie, po czym ona poszła do łazienki
się wykąpać, co ja zrobiłam już wcześniej. Wychodząc zgasiła światło, co ja
przyjęłam z ulgą. Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.
***
Dodałam! Miałam dziś trochę czasu. Jak minęły święta? Mi nawet dobrze! Dziękuję za prawie 4800 wejść! Kocham was ♥
Pozdrawiam ; *