poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 15



Obudziłam się, a później wstałam. A raczej poderwałam się. Akurat w momencie, w którym zadzwonił budzik widziałam, jak Alek puszcza moją rękę i spada w przepaść. Nienawidzę koszmarów. Pomyślałam, że on musi coś dla mnie znaczyć, jeżeli śni mi się, jako koszmar, że go tracę. Obecnie co dzień budziłam się na jego ramieniu. Uświadomiłam sobie, że przez moje przeżyte kilkanaście lat okropnie mi tego brakowało. Tego zasypiania i budzenia się obok kogoś, kogo się bardzo lubi. Może nawet kocha? Jeszcze nie wiem. Miło byłoby, gdybym w końcu się zakochała. Czuła cokolwiek, oprócz pustki.

Wzięłam ciuchy i poszłam się umyć i ubrać. Znów miałam ochotę ładnie wyglądać. Miałam dla kogo. Mimo wszystko, istniało ryzyko, że Zbyszkowi znów coś odwali i zrobi jakąś głupią rzecz. Pomalowałam oczy eyelinerem, a rzęsy wytuszowałam. Nic innego przecież nie miałam. Ubrałam sukienkę (tak, mam jedną), była w chińskim stylu, strasznie mi się takie podobają, a do tego włożyłam moje platformy. Włosy upięłam w ciasnego koka i wpięłam w nie kokardkę. Spojrzałam na siebie. Nie za bardzo strojnie? Chyba jednak tak. Szybko wzięłam krótkie spodenki i bluzkę z rękawem ¾ . Całość do siebie nieźle pasowała. Podeszłam do łóżka Aleksa i dałam mu buziaka w policzek. Konstantin już wstał.
- Ładnie wyglądasz dziś – stwierdził, patrząc na mnie.
- To moja dziewczyna, odwal się! – momentalnie przebudził się Alek.
 - A czy ja coś chcę?
- Nie wiem, nie ufam ci na tyle – zaśmiał się atakujący. Spojrzał na mnie. – Rzeczywiście ładnie wyglądasz.
- Nie przesadzajmy, wyglądam normalnie.
- Bo ty zawsze wyglądasz ślicznie…
Speszyłam się na te słowa, a później poszłam do saloniku, żeby poczekać na chłopaków. W końcu przyszli i ruszyliśmy na śniadanie. Humor miałam wręcz wspaniały.
- Uuu, zobaczcie, jak się Lili odwaliła – zagwizdał Ignaczak.
- Co, to już nie można się ładnie ubrać?
- Oczywiście, że można, ale z jakiej to okazji, chciałbym  wiedzieć.
- Tak po prostu. Zawsze muszę chodzić w luźnych rzeczach?
- Pewnie, że nie! Ale czasem weź też ubierz dekolt, chłopaki chcą się napatrzeć.
- Chłopaki? A nie ty?
- Nie, ja kocham swoją żonę – wszyscy się zaśmieliśmy na te słowa. Zauważyłam, jak Oliwia ,,zajmuje się’’ Popiwczakiem. Chyba jej nie przeszkadzało, że jest rok młodszy. I jemu widocznie też! Flirtowali ze sobą, jakby nikogo innego na stołówce nie było. Kiedy na mnie spojrzała puściłam do niej oczko, dopingując ją. Skończyliśmy jeść, a Alek wziął mnie na ręce. Reszta zaczęła wołać, żeby mnie przeniósł przez próg. Powiedziałam do niego po angielsku o co chodzi, a on zrobił tak, jak mu kazali, mimo moich BARDZO wyraźnych protestów. W końcu przerzucił sobie mnie przez plecy, jak worek kartofli. Wydzierałam się i krzyczałam, żeby mnie puścił. Kiedy weszliśmy na górę w końcu zrobił to, co chciałam. A raczej mi się wydawało, że to zrobi. Uniósł mnie w górę i po raz drugi okręcił w powietrzu, tak, jak przy naszym pierwszym pocałunku. Tym razem jednak nie wyrwałam się po chwili.

Wpadliśmy do pokoju. Rzucił mnie na łóżko. Zaraz potem oparł się na dłoni, drugą jednocześnie mierzwiąc mi włosy. No cóż, jego pocałunki z dnia na dzień były coraz bardziej zachłanne. Trochę go rozumiałam. Bo przecież za kilka dni mnie tu nie będzie i przeżyjemy rozstanie, może chwilowe, a może dłuższe. Oddawałam pocałunki. Alek zdjął ze mnie koszulkę. A czy ja tego chciałam? W jednej chwili zdecydowałam. Zrewanżowałam się zdejmując z niego górną część ubioru. Nie powiem, ale ciało, to on miał. Zaczął obsypywać pocałunkami moją szyje, zaraz potem przesuwając się w stronę dekoltu. Nagle ktoś zapukał. Oderwaliśmy się od siebie.
- Znowu? – powiedział atakujący, po czym cicho przeklnął po serbsku (przynajmniej tak mi się zdawało), założył koszulkę i krzyknął. – Kto tam?
Po polsku ten zwrot w jego ustach brzmiał bardzo zabawnie. Szybko założyłam koszulkę.
- To ja.
- Rzeczywiście dużo się dowiedziałam.
- No Karina, nie słychać?
- Właź!
Wpadła do pokoju i wyciągnęła mnie za rękę. Popatrzyła na Alka.
- Mogę ją porwać?
- Jakbym mógł odmówić… - ironia w głosie. Tak, pasowała do sytuacji.
- No fakt. Idziemy.
Wyszłyśmy na korytarz.
- Co się stało?
- Bo ty za kilka dni wyjeżdżasz. Musisz mi coś załatwić.
- Słucham.
- Umów mnie z Miśkiem – zaśmiałam się cicho.
- Mogłam się tego spodziewać.
Wzięłam ją za rękę i poprowadziłam do pokoju Kubiaka. Wepchnęłam ją tam.
- Czekaj na niego, zaraz przyjdzie.
Natknęłam się na korytarzu na Zibiego.
- Nie wchodź do swojego pokoju, tam czeka Kina na Miśka.
Chciałam iść i kontynuować przerwane zajęcie. Złapał mnie za nadgarstek.
- Lili, ja… Przepraszam. Ja naprawdę żałuję tego, co zrobiłem.
Zaśmiałam się sarkastycznie.
- Myślisz, że zwykłe ,,przepraszam’’ wszystko załatwi? Myślisz, że jednym słowem odbudujesz stracone zaufanie? Czy może masz nadzieję, że ci wybaczę?
- Chciałbym się do czegoś przyznać…
- Do czego, słucham?
-  Bo to jest tak, że… Pamiętasz, jak cię poprosiłem, żebyśmy tego… się zeszli?
- Pamiętam. Co w związku z tym?
- Ja… się założyłem – ton jego głosu się zmienił, stał się pewniejszy, wyraźniejszy. – Później zrozumiałem, że jednak cię pokochałem. Zrozumiałem, że nie potrafię tego ogarnąć. A później zobaczyłem cię i Atanasijevića, jak się całujecie. Nie mogłem znieść myśli, że lecisz na dwa fronty. Pocałowałem Klaudię specjalnie w momencie, w którym weszłaś. A później się upiłem, bo zobaczyłem, jakim byłem idiotą. Wybaczysz mi?
- Tak. Wierzę w tą historię, dziękuję, że mi powiedziałeś, ale nie chcę do ciebie wracać. Nieee, mam dość. Poza tym, ja cię nie kocham. I proszę, nie psuj tego, co jest pomiędzy mną i Alkiem. Może mi się w końcu uda.
Po tych słowach odwróciłam się i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Jednak po tym zdarzeniu nie miałam siły ciągnąć czynności, którą nam bezceremonialnie przerwano.  Przebrałam się i ruszyłam na trening. Znów siłownia. Wyżyłam się na bieżni, później podeszłam do ćwiczeń, mających zapewnić mi sprawność siłową. Na końcu czynności jak najbardziej rozciągające mięśnie. Dali nam godzinę odpoczynku. Później przeszliśmy do treningu na sali. Na obiad była karkówka. Znów trening. Umyć się. Czas dla siebie. Gra w pokera. Spać. Czyli dzień jak co dzień, według pani Liliany Lenak.
***
Macie dłuższy! Dziś miałam wenę, napisałam rozdział na jutro. Przepraszam za długą przerwę! Nie miałam czasu, żeby napisać. Tym bardziej, żeby dodać. Wszystko na raz się wali. Na dodatek od środy do piątku mam testy próbne, ciąg dalszy, tym razem część przyrodnicza, fizyczna, chemiczna, ang. rozszerzony i historia. U nas w budzie było trochę inaczej, proszę się nie dziwić.
Będę miała treningiiii! A początkowym zamiarem był ich brak. ♥
Jak u was pogoda, śnieg leży? Pozdrawiam! ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz