poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 20



Po pół godzinie się ogarnęłyśmy. Ja zmyłam stary makijaż. Jakoś mi na randkę niezbyt pasował. Miało być delikatnie, zmysłowo i uroczo. Wygoniłam Klo na zbiórkę, bo gdziekolwiek by nie szła, zawsze się spóźniała. Chwyciłam telefon w rękę i wyszłam, myśląc, że dam go Alkowi, aby go schował do kieszeni, w końcu cały czas byłam w sukience. Akurat w momencie, w którym zakluczyłam drzwi dostałam sms-a. Miło, że Andrju (tak na niego mówiłam, bo miał polskie imię, ale był anglikiem) o mnie pamięta. Był to kolega, którego poznałam, kiedy przyjechał na wymianę do Polski. Dobrze się dogadywaliśmy, ja mogłam podszkolić język… Oto treść wiadomości:
Cześć Lili! Jesteś w Gdańsku? Mam możliwość
przyjazdu i chciałem się z Tobą zobaczyć ;***
Od razu mu odpisałam:
Niestety jestem na obozie. Nie uwierzysz!
Dostałam się do reprezentacji kobiet w siatkówce!
Jesteś ze mnie dumny? ; p ;**

Oczywiście! Tylko nie zapomnij napisać,
 jak będziesz w Anglii. Mój dom zawsze
stoi dla Ciebie otworem ;**

Tak, wiem, ale teraz muszę się zmywać,
mam kilka zajęć, do napisania! ; *
Skończyłam z nim pisać i poszłam do mojego byłego mieszkania. Aleks już czekał.
- Cześć, kochanie. Możesz schować mój telefon? Nie mam kieszeni – powiedziałam witając się z nim buziakiem w policzek.
- Nie ma sprawy. Na pewno nie wiesz, gdzie chcę cię zabrać?
- A co ja, wróżbitka?
- Nie. I może lepiej, jak nią nie jesteś? – melodyjnie się zaśmiał.
- To, że Trelawney z ,,Harry’ego Pottera’’ była nawiedzona i brzydka, nie znaczy, że ja bym była – wyszczerzyłam się.
- Wolę nie ryzykować.
Wyszliśmy z ośrodka i udaliśmy się do auta, cały czas żartując na temat mojej ulubionej książki. On też ją przeczytał! Jedyną różnicą było to, że on miał wersję po Serbsku. Usiadłam na siedzeniu przeznaczonym dla pasażera, a on rozłożył się jak pan przed kierownicą. W końcu ruszyliśmy. Zajęłam się patrzeniem na to, co mijaliśmy. Domy zaczęły się przerzedzać. Po pewnym czasie całkiem wyjechaliśmy z miasta. Zatrzymał się na postój.
- Ustań tutaj – powiedział, po czym zasłonił mi oczy jakimś paskiem materiału. – Teraz podskocz.
Zaśmiałam się, ale to zrobiłam. Okazało się, że wziął mnie na barana. Kazał nie podglądać i poczułam, jak schodzi z dość stromej górki.
- Gdzie jesteśmy?
- Zobaczysz.
Minęło jeszcze około 5 minut, aż w końcu poczułam, jak się zatrzymuje i odstawia mnie na ziemię. Ustałam w miejscu i czekałam na zdjęcie opaski z oczu. W końcu kazał nie patrzeć. Poczułam pocałunek na szyi. Odwiązał chustkę i najpierw oślepiło mnie słońce. Po chwili wzrok przyzwyczaił mi się do światła i ujrzałam rzekę. Przez jej środek przewróciło się drzewo, a na nim ktoś ustawił dwa krzesła. Słońce odbijało się od powierzchni wody, a kawałek dalej dało się zobaczyć pasące się konie. Zauroczył mnie ten obraz. Alek objął mnie ramieniem i zaprowadził nad sam brzeg. Zdjęłam buty i ostrożnie weszłam na pień drzewa. Powoli posuwałam się do przodu, uważając, by nie spaść. Doszłam do drugiego krzesełka, usiadłam się na nim i czekałam, aż Aleks do mnie dołączy. Wziął mnie za rękę i siedzieliśmy tam przez chwilę.
- Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Jak odkryłeś to miejsce? – spojrzałam mu się w oczy i pomyślałam, że właśnie one są piękniejsze od wszystkiego, co tu zobaczyłam. A podobno nie lubiłam słodzenia.
- Kiedy byłem zły po którejś przegranej z Resovią wsiadłem w samochód i jechałem aż do tego zjazdu. Wysiadłem z samochodu i pobiegłam przed siebie. Ukazał mi się ten widok, ale wtedy jeszcze bez krzeseł. Sam je tu przywiozłem. Miałem nadzieję, że przydadzą się oba i chyba się nie pomyliłem…
Patrzyliśmy sobie w oczy jeszcze przez chwilę, a po chwili on złożył pocałunek na moich ustach. Chciałam go objąć, być bliżej niego, ale nagle zsunęłam się z krzesełka, ciągnąc go za sobą. Wpadliśmy do wody. Kiedy wypłynęłam na powierzchnię, zaczęłam się śmiać.
- Jak dobrze, że wyjąłem telefony z kiszeni, zanim tam wleźliśmy – wyszczerzył się.
- Masz szczęście.
- Ale w związku z telefonami, czy z tym, że poznałem ciebie?
- I to i to.
Objął mnie w pasie i namiętnie pocałował, jakby chciał tym czynem udowodnić swoje słowa.
- Mogłeś powiedzieć, że będziemy się kąpać, założyłabym chociaż strój!
- Zostaw to mnie, bo chyba nie potrzebny ci będzie strój.
Zdjął z siebie koszulkę i odłożył na brzeg. To samo zrobił ze spodenkami i moją sukienką.
- Widzę, że odwagi przybyło - zagadnęłam przybliżając się powoli.
- Oczywiście, że nie, to tylko po to, żeby wyschło – parsknął.
- A ja niby mam w to uwierzyć?
- A masz inne wyjście?
- Chyba nie – wzruszyłam ramionami i go pocałowałam.

(chyba wiadomo, co się teraz dzieje)

Ułożyliśmy się na trawie w samej bieliźnie, modląc się, żeby szybko wyschła. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się słońcem. W końcu miałam okazję się opalić, bo zazwyczaj, mimo, że mieszkam nad morzem, przez całe lato bywałam blada. Odwróciłam się na drugą stronę. Po pół godzinie poczułam kilka mokrych kropli na skórze. Spojrzałam w niebo. Zachmurzyło się w połowie, a na drugiej połowie cały czas świeciło słońce. Chwyciłam sukienkę i narzuciłam ją na siebie. To samo zrobił Alek ze swoimi rzeczami. Chwyciliśmy się za ręce i pobiegliśmy w kierunku auta. A raczej on pobiegł ciągnąc mnie za sobą. Przypominam, że kiedy się tu dostałam, miałam zasłonięte oczy i na dodatek zostałam przyniesiona.

Wpadliśmy do samochodu. Znów cali mokrzy. Chyba będę chora. Do końca tego dnia uśmiech nie znikał z naszych twarzy, aż do momentu przyjścia jeszcze jednego sms-a…
***
Przepraszam bardzo za to, że wczoraj nie wstawiłam rozdziału! Nie miałam czasu... Mam nadzieję, że mi wybaczycie (znowu). W zamian daję wam taki to romantyczny post! 
Pozdrawiam serdecznie. 
Oglądaliście wczoraj mecz? Jeżyk jest, świetny, o wiele lepiej się prezentuje, kiedy się uśmiecha, niż na meczu tenisowym z ciągle smutną miną ; p
Do następnej notki! ; *

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Czekam na więcej! ^^ Pzdr. Łapa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Już jest ;p
      Łapko, ja też pozdrawiam ;*

      Usuń