niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 12



Obudziłam Aleksa najczęściej stosowanym przeze mnie sposobem, czyli ściągnęłam z niego kołdrę. Kocham patrzeć na budzących się ludzi. Pierwsze, co zobaczą, to ja.
- Chciałbym taki widok z samego rana mieć codziennie – powiedział, po czym ziewnął przeciągle.
- Taki, to znaczy jaki?
- To znaczy, że Bartman jest idiotą, bo stracił cię na własne życzenie.
- Przestań, wstydzę się…
Wzięłam telefon do ręki i okazało się, że jest całkowicie rozładowany. Zapytałam się, czy któryś z chłopaków ma ładowarkę do Samsunga. Konstantin miał. Włączyłam telefon i weszłam na dawno nie odwiedzane przeze mnie konto gadu-gadu. O tej godzinie oczywiście nikogo nie było, ale z nudy robi się wiele rzeczy. Po chwili dostałam sms-a. 5 nieodebranych połączeń. 4 od Zibiego, jedno od Klo. Pfff. Nie dbam o to. Mogli takich rzeczy nie robić. Alek zaproponował mi mieszkanie na jakiś czas u nich w pokoju. Zgodziłam się. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do mojego byłego mieszkania. Spojrzałam na łóżko. Leżeli tam Bartman i Klaudia, przytuleni. Pasowali do siebie, w końcu żadne z nich nie wstawało na budzik. Spali sobie w najlepsze. Wzięłam torbę, spakowałam moje rzeczy, których wiele nie było i ruszyłam do mojego nowego miejsca pobytu. Ostatni raz spojrzałam na śpiącą parę. Ciekawe, czy Piotrek wie… Już mu współczuję. Świat jest chory.

Rozpakowałam się do wskazanej przez Ćupka szafki. W minimalnym stopniu irytowało mnie, że muszę się ciągle porozumiewać po angielsku, ale przecież ja serbskiego nie znam, a chłopacy są dopiero w trakcie nauki polskiego. Poczekałam, aż Alek wyjdzie z łazienki i sama się tam udałam. Ciekawe, jak to będzie… Trzeba zadzwonić do mamy w sprawie gry z reprezentacją. Mimo ostatnich wydarzeń nie było mi źle. Spełniło się moje życiowe marzenie, nie mogłam się nie cieszyć.

Umyłam się i ubrałam. Wychodząc, po raz kolejny zahaczyłam o próg. Brawo ja. Potłukłam sobie kolano. Chłopacy zaczęli się ze mnie śmiać. Ukłoniłam się ładnie i położyłam na kanapę. Poczekałam na moich towarzyszy i wyszliśmy. W połowie drogi zaczęłam się bać. Co powie reszta? Raz kozie śmierć. Otworzyła drzwi od stołówki i ruszyliśmy do jednego z jeszcze wolnych stolików, byliśmy przed czasem. Igła przysiadł się do nas. Fuck! Zapomniałam  o tym żarcie…
- Dzięki za miły prezent! Ale pierzesz mi moją piżamkę w baranki, razem z Klo.
- Jeżeli mam ją prać, to na pewno nie z nią.
- Tak właściwie, to czemu nie zeszłyście razem?
- Chciałbyś schodzić ze swoim najlepszym przyjacielem, który całuje się z twoją dziewczyną? Bo ja nie.
- Nie wiedziałem, że lubisz dziewczyny – prawdopodobnie ta wypowiedź miała zabrzmieć żartobliwie, ale rozeszła się, jak najżałośniejszy suchar Strassburgera. – A tak na serio, to jesteś pewna, że to był Zibi i Klo?
- Oczywiście, miałam okazję się przyjrzeć gołąbeczkom.
- Gdzie teraz śpisz?
- U Aleksa, – wyszczerzyłam zęby – użycza mi kanapy. Zazdrosny?
- Skądże! Aczkolwiek bałem się o to, gdzie podziejesz swoją reprezentacyjną dupkę.
- Skąd o tym wiesz? Mówiłam tylko Klo i Aleksowi.
- Akurat przechodziłem korytarzem, nie dało się tego nie usłyszeć. Nawet w tle brzmiało skrzypienie sprężyn na łóżku. Śmiem twierdzić, że nie tylko ja o tym wiem, ale większość naszego piętra.
- To teraz się załamuję.
- Kup sobie czekoladę, działa na wszystko.
- Żebym się spasła i trener mnie nie przyjął do reprezentacji? Nie, dzięki.
- Dziewczyno, powinnaś być z siebie dumna!
- Chciałam się wam ładnie pochwalić, a nie krzyczeć na całe piętro… To niesprawiedliwe!
- Jesteś godna mojego towarzystwa, powinnaś być w siódmym niebie!
- Jestem tak, że nie mogę uwierzyć – zaśmiałam się szczerze pierwszy raz w tym dniu.
- Dobra, jedz! Bo mi schudniesz. I wtedy tym bardziej Świderek nie będzie cię chciał. Chcesz, to łaskawie się podzielę moją jajecznicą!
- Dzięki ci, mój panie, nie spodziewałam się tak łaskawego podarunku.
Byłam głodna, bo poprzedniego dnia prawie nic nie jadłam. Nałożyłam sobie połowę talerza jajecznicy od Igły i zaczęłam jeść. Później kanapki, zdałam sobie sprawę, jak bardzo mój brzuch domagał się pożywienia… Oczywiście nie obżarłam się jak świnia.

Po śniadaniu pół godziny odpoczynku, a później siłownia. Pierwszy raz od pobytu w ośrodku z niej korzystaliśmy. Na prawdę duża, dobrze wyposażona, po prostu dobra. Ćwiczyliśmy około dwóch godzin, później godzina odpoczynku i znów trening na Sali. Miałam świetną formę, okazało się, że nie tylko przez jeden dzień, ale trzyma się ona mnie kurczowo i nie chce puścić. Klo co jakiś czas na mnie patrzyła, a ja nawet nie zwracałam na nią uwagi. Podobno chce zrezygnować z obozu, z tego, co mówiły mi dziewczyny. Ja po prostu grałam, nie patrzyłam na to, kto kim jest, ale jak gra i to mi chyba pomogło.

Z Aleksem dobrze mi się gadało, muszę się nad tym zastanowić. Przyjął mnie pod swój dach, mimo, że chwilę wcześniej go spławiłam. Chyba się zakochał. Pozostaje pytanie, czemu działam tak na facetów? Przecież jeszcze niedawno prawie nikt się mną nie interesował… Myślałam o tym kąpiąc się pod prysznicem. Najlepsze miejsce na takie rzeczy. Wyszłam, wytarłam się ręcznikiem i ubrałam bieliznę. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stał Zbyszek. Upity. Przykryłam się ręcznikiem. Podszedł do mnie i chciał mnie pocałować. Udałam, że też tego chcę, a później nagle walnęłam go w krocze i wybiegłam z pomieszczenia. Zobaczyłam, że Aleks leży na kanapie i trzyma się za krwawiący nos. Wzięłam szybko jakąś bluzę i narzuciłam na siebie. Całe szczęście, że była długa. Zibi nadal klęczał w łazience. Podniosłam go trzymając pod ramię i zaprowadziłam go do jego pokoju. Położyłam na łóżku. Zastanawiam się, skąd miał wódkę, którą zostawił na stoliku przy kanapie. Wyszłam stamtąd i pobiegłam do Alka. Zaprowadziłam go do ośrodkowego lekarza, a później sama poszłam do Janusza (kierownika, jakby ktoś nie pamiętał) i opowiedziałam o całej sytuacji. Wbiegł ze mną na górę i zobaczył już śpiącego Bartmana.
- Wypił ją całą samemu?
- Prawdopodobnie. Nie wiem, nie utrzymywałam z nim kontaktu od ostatniego, że tak powiem incydentu. Chyba się chłopak załamał.
- Mówił ci, dlaczego zrobił tak, jak zrobił?
- Nie miał okazji, nie widziałam go od rana, kiedy jeszcze spał w jednym łóżku z Klaudią.
- Współczuję. Organizuję coś w tym stylu od kilku lat, ale takiej hecy, to ja jeszcze nie miałem – zachichotał cicho.
- Ten tu, jak się obudzi, to będzie go głowa trochę bolała, więc może go zostawmy…
- Masz rację, nie zazdroszczę mu. Trener Anastasi będzie wściekły.
Wyszliśmy z pomieszczenia. Janusz poszedł wcześniej, a ja na korytarzy spotkałam Winiara.
- Lili, możesz mi powiedzieć, czemu jesteś tylko w samej bieliźnie i bluzie?
- Bo właśnie wyszłam spod prysznica i napadł mnie Zibi, który roztrzaskał Atanasijevićowi nos, który chciał mnie obronić. Pomogłam temu zalanemu Zbyszkowi dość do swojego pokoju, a Alka zaprowadziłam do doktora. Później poszłam do Janusza i teraz spotkałam ciebie.
- Ty, to masz życie…
- Przynajmniej będę miała wspomnienia, – wyszczerzyłam się – a teraz idę się ubrać. Do zobaczenia!
- Uważaj, bo niedługo na dziką wiewiórkę tu trafisz –krzyknął za mną Misiek.
- Kocham wiewiórki – odkrzyknęłam.
Miałam już dość, a nie był to jeszcze koniec dnia.
***
Jest kolejny rozdział! Miałam wenę i jest chyba najdłuższy ze wszystkich! Przysięgam uroczyście, że... nie wypiję nigdy więcej kawy na noc, po to by czytać! ; p Poszłam spać o 3, bo chciałam sobie przeczytać po raz kolejny trzecią część Harrego Pottera i w jeden wieczór przeczytałam całą książkę. A Wy, jak spędziliście weekend? Pozdrawiam ; *

2 komentarze:

  1. Ale się porobiło w tym opowiadaniu! ; OOO

    Weekend minął mi szybko na oglądaniu telewizji, oglądaniu telewizji i dla odmiany oglądaniu telewizji....... czas się wziąć za lekcje. :C

    Pozdrawiam! ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porobiło się dlatego, że nie lubię, kiedy wszystko idzie gładko, a po drugie, w życiu nic nie idzie gładko.
      Mi się nie chce lekcji tknąć, zrobię w szkole :p
      Ponownie pozdrawiam : *

      Usuń