sobota, 9 marca 2013

Rozdział 51



Igła spojrzał w dół i ujrzał jeszcze mokrą, jakże uroczą piżamkę w baranki. Okręcił się wokół i powiedział:
- Prawda, że śliczna?
- Skoro tak ci się podoba, to zobaczymy, czy inni też tak zareagują. Załóżmy się o dwie dychy, że zejdziesz w niej na śniadanie, zjesz je, przejdziesz się na około całej stołówki dwa razy i dopiero wtedy możesz wrócić. Idziesz na to? – złapałam się pod boki i czekałam na odpowiedź. Nie chciałam przegrać duch dych, ale swoją drogą… chyba się opłaca.
- Stoi. Michał, przetnij – Krzysiu podszedł do mnie i spojrzał przymrużając oczy. Misiek przypieczętował zakład, ja i Aleks poszliśmy szybko się przebrać, a Ignaczak robił wszystko, żeby tylko mokra plama w kroku nie była bardzo widoczna. Winiar zarzucił na siebie tylko bluzę mówiąc, że dresowe spodnie od piżamy niczym się nie różnią od zwykłych.

Po chwili byliśmy już na miejscu. O dziwo, godzina jedenasta, a większość ludzi na stołówce. Siatkarki z mężami i dziećmi, ciotki, mamy, wujowie. Nasz stolik pozostał pusty, nikt przy nim nie zasiadł. Wysunęliśmy Libero na przód, a sami skręcaliśmy się ze śmiechu patrząc, jak ludzie reagują na ten widok.
- No, ciekawe co na śniadanko… - nie dziwię się, że Igła ponaglał. Plama na spodniach mu się odsłoniła, a góra od piżamy przykleiła się do jego klatki piersiowej. Podeszliśmy do okienka, w którym dostawaliśmy talerzyki.
- Panie Ignaczak, wiem, że żyjemy w wolnym kraju, ale niektóre zasady obowiązują. Nie jesteśmy w wojsku, żeby śniadanie jeść w tym samym, w czym się spało – zwróciła uwagę pani kucharka.
- Przepraszam, nie wiedziałem! Ale się pani nie martwi, dziś wyjeżdżam! – Tu znacząco spojrzał na mnie. – Nie będzie pani musiała znosić podobnych widoków, chyba, że któraś z dziewcząt wpadnie na równie szalony pomysł…
- A gdzie tam, te dziewczynki by muchy nie skrzywdziły! Gotuję tu już piętnaście lat i nigdy nie zdarzały się idiotki. Wszystkie miłe, inteligentne. Nawet te najmłodsze.
- W takim razie nie będę pani przekonywał, dziękuję za posiłek! – każdy poczekał na swoją kolej otrzymania naczynia i odeszliśmy do stolika. – Widzieliście jej reakcję? Myślałem, że się posikam ze śmiechu! Szkoda, że nie ma tu mojego brata bliźniaka.
- Ale Igła, nie masz brata bliźniaka… - wtrącił Winiar.
- Tak? Przez tyle lat rodzice mnie okłamywali, że gdzieś jest i tylko muszę dobrze poszukać… - zmartwił się Libero.
- Chcieli cię zmusić do wynoszenia śmieci. Oni by nie znieśli dwóch Krzysiów!
- Taa, chyba masz rację. O, a wiecie, co mówi palma do palmy?
- Zapalmy! – ja i Winiar powiedzieliśmy w tej samej chwili, bo Aleks, niestety, ale nic nie rozumiał z tej paplaniny. – Tak, to zna chyba każdy.
- A jak się nazywa człowiek, który liże parę?
- Krzysiu, wysil się, to znają wszyscy. Paraliztor.
- To teraz moja kolej – Winiarski przejął sprawy w swoje ręce. – ,,Proszę pani, ale te pieniądze są fałszywe...’’ ,,Cholera, wygląda na to, że zostałam zgwałcona!’’
- A znacie ten? Idzie robotnik w stronę koparki i dał się nabrać! – cisza jak makiem zasiał. – Jesteście zbyt mało inteligentni, żeby go zrozumieć. Koparka nabiera ziemię. Dał się nabrać. Heloł!
- Aaaa! Trzeba było tak od razu…
- Misiek… - przybiłam sobie ,,face palma’’.
- No co? Jesteś niejasna.
- Niejasna, znaczy ciemna?
- Mhroczna. Czahrna. Tylko nie przechodź przez drogę, żeby się z kotem nie pomylili.
- Ja na czworakach nie chodzę, nie mają prawa się mylić.
- Chcesz się przekonać? Dobraaa – powiedział, nawet nie czekając na przyzwolenie. Chwycił mnie za szyję i siłą zmusił do schylenia się pod stół. Żeby nie ryć nosem po ziemi, wyciągnęłam przed siebie ręce. – A nie mówiłem?
- Puść, bo jak nie, to cię pogryzę. Umiem mocno gryźć. Bardzo mocno.
- Dobra, nie chcę się wścieklizną zarazić.
- A ja nie chcę musieć myć później zębów. Bo wiesz, kreeew.
- Jesteś wampirem? – zagadnął Igła.
- Przyznaję się, rozgryzłeś mnie. Wbij teraz we mnie osikowy kołek, żebym mogła w spokoju odejść w zaświaty.
- Bez przesady. Nie chcę się narażać Aleksowi.
- Tak, bo będzie w ciebie celował przy atakach, żebyś aby na pewno sobie coś złamał. Przecież on jest taki zły człowiek…
- No dokładnie!
- Dobra, Krzysiu, pora na wykonanie zakładu. Dwa kółeczka, raz!
- Pamiętaj, dwie dyszki dla mnie – Libero wstał, odsunął krzesełko, odniósł talerzyk, wrócił do naszego stolika, wyprostował się i ruszył wolnym krokiem pierwsze kółko. – Patrzcie wszyscy! Idę w piżamie! Właśnie wygrywam w zakładzie dwadzieścia złotych! Lili, zemsta będzie słodka…
- Wiem, ale było warto! – musiałam odkrzyknąć, bo akurat znajdował się na drugiej stronie stołówki. Kiedy Krzysiu przeszedł z powrotem do naszego stolika, na środek wyszedł Świderek.
- Dzień dobry wszystkim. Chciałem powiedzieć, że dziś są z nami trzej reprezentanci Polski w siatkówce. Jako, że ostatnio kadra narodowa kobiet nie miała styczności z męską odmianą, chciałbym ich przedstawić ogółowi. Powitajmy brawami Michała Winiarskiego, Krzysztofa Ignaczaka i Piotrka Nowakowskiego. Na dodatek jest tu z nami reprezentant Serbii Aleksandar Atanasijević! Zapraszam do mnie!
- Aleks, masz tam iść.  Igła, ty też. Weźcie przykład z Pita, już idzie – wyszczerzyłam się i wypchnęłam siatkarzy w odpowiednią stronę. – Powodzenia!
Chłopcy wyszli nieśmiało na środek, co zostało nagrodzone brawami, ukłonili się, pouśmiechali i wrócili na miejsce. Ci wszyscy, którzy wcześniej nie widzieli Libero, teraz zaśmiali się pod nosem. Dziewczyny głośny się zaśmiały, bo przecież to moja paczka. One nie mogły przepuścić takiej okazji ponabijania się z kogoś.
- Dziękuję bardzo za przedstawienie mojej piżamy  światu! To jej marzenie, od kiedy była zwykłą nitką!
- Ej, a ona była igłą szyta, czy nie? – ktoś krzyknął.
- Wszystkie moje rzeczy są szyte igłą! Inaczej nie mogłoby być!
- To, że musiałeś wyjść na środek nie oznacza, że zakład jest skończony! Dawaj jeszcze jedno kółeczko, już! – trener jeszcze stał na środku i dziękował za przybycie, ale większość patrzyła na Ignaczaka, który krokiem odstawno-dostawnym pokonywał odległości od ściany do ściany. Plama już prawie zeszła, ale widać było po niej pozostałości, co dawało efekt… iście obsikany. Na koniec siatkarz się ukłonił i publiczność biła mu brawo.
- Już. Dawaj moje dwie dyszki.
- Jak pójdziemy na górę, zostawiłam tam portfel. Brawo, Krzysiu. Jestem pełna dumy.
- Przedumiona! Krócej, zawiera treść. Czasami się zastanawiam, czy dobrze wybrałem i zostałem siatkarzem, jeśli mogłem być poetą i słowotwórcą. To moje przeznaczenie!
- A co ci przeszkadza w tym to, że jednak jesteś siatkarzem? Możesz robić obie rzeczy naraz… - wielce błyskotliwa wypowiedź Winiara.
- No co ty nie powiesz? Dobra, idziemy na górę, zimno mi się zrobiło.

Resztę popołudnia spędziliśmy na basenie. Pit i Iga nie zaszczycili nas swoją obecnością aż do wyjazdu. Poważnie się obrazili za nakrycie w intymnej scence przeze mnie i Aleksa. Trudno! Trzeba się było zakluczyć. Krzysiu dostał swoje dwie dychy i ofiarował je mnie na jedzenie, bo przez cały czas narzekałam, że tu nas dostatecznie dobrze nie dokarmiają. Nie ma to jak litość. Kiedy przyszedł czas pakowania, Winiarowi zaginęła para jego szczęśliwych bokserek.
- Gdzie są moje gacie? Przecież tu były! Albo tam… Ktoś je widział?
- Trzeba było ich nie brać! Po co ci były akurat te?
- Bo są szczęśliwe!
-Co ty zrobisz, jak ci się przetrą i zużyją… Bosz, nie przeżyjesz tego.
- Będę psuł wszystkie serwy! Jest tak zawsze, kiedy na meczu nie mam ich ubranych! Zawsze!
- Przyślę ci pocztą. A teraz już idź, bo cała reszta czeka tylko na ciebie.
- Wyganiasz mnie?
- Oczywiście, że nie. Ale spóźnisz się na kolację i dostanę opierdziel od Dagmary!
- Na pewno wyślesz?
- Milion procent. Gud baj!  - wygoniłam go z pokoju, zamknęłam drzwi i odprowadziłam w stronę samochodu. Ostatnie spotkanie z Aleksem przed bardzo długą przerwą. Dłuższą, niż ostatnio. Muszę sobie poradzić. Tym razem nie będę płakać.
- Kiedy się zobaczymy?
- Dwa miesiące. Musimy dać radę – uniósł mój podbródek. – Przyszła pani Atanasijević. Nie mogę się doczekać.
- Proszę, tym razem bez niespodzianek. Nie chcę się martwić.
- Dobrze. Nie płacz, jeszcze trochę tylko – pocałował mnie namiętnie, a reszta grzecznie odwróciła wzrok i zajęła sprawdzaniem bagaży, itp.
- Zadzwoń, jak tylko dojedziecie.
- Zadzwonię. Wrócę bezpiecznie. Obiecuję – ostatni pocałunek. Głębokie spojrzenie w oczy. Gonienie samochodu. Powrót do ośrodka. Kolacja. Spać.
***
Nienawidzę braku czasu, zimna i jak mi się włosy nie układają. I jeszcze chemii. A czego wy nienawidzicie? 
Pozdrawiam ; *

6 komentarzy:

  1. Igła w piżamce :-D Gacie Winiara :-D Pożegnanie z Aleksem :-/ Super ^^ :*
    .
    Nienawidzę się uczyć...nienawidzę narzekania moich rodziców...nienawidzę głupich gadek mojej siostry :-D:-D
    .
    Czekam na następny : Marta♥
    Taaaa ten brak czasu na wszystko mnie dobija :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki xD
      Ja mogłabym się nawet uczyć, ale prace domowe mnie dobijają :) Też nie lubię narzekania moich rodziców, szczególnie, kiedy jest mecz xD A ja mam beata i o dziwo nie zapodaje głupich gadek xD
      Powiem w tajemnicy, że już gotowy :p
      Ja mam dużo pasji i na wszystko muszę znaleźć czas, w rezultacie czego nie mam czasu na nic :x i gdzie tu logika? XD

      Usuń
  2. plis plis pisz *-* lovciam to opowiadanie <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narazie nie zamierzam przestać :p
      Cieszę się przeogromnie :3

      Usuń
  3. Hahaha nie mogę z Igły i Winiara. :D
    Chemia fajna jest! :D Historia i matematyka to jest zło. :D Nienawidzę fałszywych, zdradliwych (jest takie słowo?) ludzi, którzy myślą, że są pępkiem świata. Jej, ale bulwers hahaha. :D Dziś Sovia-Delecta i mnie nerwy zżerają :D Stoch jeszcze 5 miejsce zajął, a tak ładnie na treningach skakał :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chemia nie jest fajna, pomimo, że mi wytłumaczyłaś xD
      Tak, istnieje takie słowo ^,^
      W gruncie rzeczy, da się takich knypków znieść :p
      Ja nawet nie mogłam obejrzeć!
      Oj tam, ważne, że w 1 piątce!

      Usuń