piątek, 15 marca 2013

Rozdział 54



Turniej się skończył, a nasza reprezentacja stanęła na trzecim miejscu podium. Zabrakło nam opanowania i przegrałyśmy dwa ostatnie punkty w tie breaku w meczu z USA. Ostatecznie pierwsze miejsce zajęła Brazylia, drugie Stany Zjednoczone, a trzecie my. Wywalczyłyśmy zwycięstwo z Turczynkami i mogłyśmy się cieszyć z upragnionych medali. Oczywiście, była również nagroda pieniężna, o której nie należy wspominać ze względów grzecznościowych. Mówiąc w skrócie: zarobiłam trochę. Poza tym (omatkoświętakochana!), zostałam najlepszą rozgrywającą turnieju. Zarobiłam trochę więcej, niż trochę. Telefonicznie pogodziłam się z mamą, a później zgrupowanie się skończyło. Musiałam posiedzieć przez trzy tygodnie w domu i czekać, aż coś ciekawego się wydarzy. W końcu dostałam list.
- Lili, poczta do ciebie! – krzyknął tata z salonu.
- Już lecę! Od kogo? – zatrzymałam się przy stoliku.
- Nie wiem. Otwórz, też chcę wiedzieć, co to – zachęcił mnie.
- Już – szybko przebiegłam wzrokiem tekst. – Klub Budowlani Łódź zaprasza mnie do współpracy! Jeny, jeny, jeny, jeny, jeny, jak się cieszę!
- Czyli się przeprowadzasz?
- Tak!
- Ale nie masz gdzie.
- Jak  to nie? Będę mieszkać z Aleksem. Poprosił mnie o to. Muszę do niego zadzwonić!
- Nie pozwalam ci - wstał z kanapy.
- Jestem pełnoletnią, odpowiedzialną osobą, w dodatku sama na siebie zarabiam. Nie możesz mi zabronić. Mam faceta, za którego chcę wkrótce wyjść, a ty mi zabraniasz? Albo pozwolisz i rozstaniemy się w zgodzie, albo żegnam i trudno. Bo mnie nie powstrzymasz. Spełniłam swoje marzenia, a ty chcesz, żebym zaprzepaściła taką szansę na spełnienie kolejnego? Masz trzy sekundy; tak, albo nie.
- Dobra, zgadzam się! Ale masz mnie zaprosić na ślub.
- Uprzedzam, to nie będzie kościelny.
- Jak to nie będzie?!
- Normalnie. Nie możemy. Bo on jest wyznawcą protestantyzmu, a ja katoliczką. Żadne z nas wiary nie zmieni. Nam to nie przeszkadza, a jeśli masz coś do tego, to bardzo mi przykro, musi ci minąć. Idę zadzwonić – mój tata mnie zirytował. Moje życie. ,,This is my life, my game and it’s played by my rules’’. Wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po trzech sygnałach. – Cześć! Mam dla ciebie niespodziankę! Strzelaj.
- Nie wiem, załatwiłaś nam darmową podróż poślubną do Buenos Aires? – od razu cała złość mi minęła i na usta wkradł się uśmiech.
- Nie. Coś lepszego. Będę grać w Budowlanych Łódź i zamieszkam z tobą!
- Na pewno mnie nie podpuszczasz?
- No coś ty. Kiedy mogę przyjechać?
- Nawet dziś.
- Bez przesady. Trzy dni?
- Jasne. Przyjechać po ciebie?
- Mógłbyś. Weźmiemy moje rzeczy. Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Rodzice się zgadzają?
- Nie mają nic do gadania. To moja decyzja. Dobra, chyba się zacznę pakować. Paa! – zirytował mnie delikatnie, ale nie chciałam się kłócić.
- Bądź grzeczna. Do zobaczenia! – powiedział i się rozłączył. Chwyciłam walizkę i zaczęłam starannie wybierać oraz składać ciuchy. Później przyszła pora na buty. Wzięłam kartony i upakowałam w nich ulubione obuwie. Następnie opróżniłam łazienkę z kosmetyków. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że wyjeżdżam dopiero za trzy dni, ale nie miałam co ze sobą zrobić. W końcu chwyciłam buty, założyłam lepsze ciuchy, nałożyłam słuchawki na uszy i wyszłam z domu. Postanowiłam pobiec na plażę i siedzieć tam dopóki, dopóty nie ujrzę zachodu słońca.

Kiedy przybyłam na miejsce, napotkałam jeszcze sporo ludzi. Usiadłam się w miejscu, gdzie fale mnie nie dosięgały i myślałam nad wszystkim, co się zdarzyło, od czasu, kiedy się z Aleksem poznaliśmy. Najpierw był Zibi. Na pewno tego nie żałowałam. Później to, jak się pokłóciłam z Klaudią. Tamten facet na drodze. Reprezentacja. Następnie Kacper. Później Marcin. Wypadek pociągu. Oświadczyny. Turniej. Uświadomiłam sobie, jak dużo zdarzyło się przez ostatnie miesiące mojego życia. Oto jak dużo może odmienić jeden obóz. W jednej chwili spełniają się marzenia, a w kolejnej rozsypuje się nam ten zamek z piasku, którego zbudowaliśmy ziarnko po ziarnku. Wystarczy jeden wypadek, by pożegnać się ze wszystkim, co się miało najcenniejszym. Ale czy warto się czymś takim zadręczać? Przecież to powoduje smutek. W takim razie, czy lubię być smutna? Zdecydowanie nie, ale gdyby mi się to od czasu do czasu nie zdarzało, nie byłabym człowiekiem. Jakiś czas później zrobiło mi się zimno. Słońce zaszło, ludzie zebrali koce i parawany, odchodzili do domów. Podniosłam się z chłodnej już ziemi otrzepałam spodenki z piasku i truchtem pobiegłam do domu. Dostałam od mamy niezły opierdziel, bo wyszłam z domu nic nikomu nie mówiąc. Włączyłam sobie jakiś film, później z nudy naszkicowałam jakąś twarz, porzucałam strzałkami do tarczy i wyłączyłam komputer. Chwyciłam piłkę i porzucałam nią w sufit, aż w końcu sąsiadka z góry zaczęła drzeć mordę, że o tej porze powinnam albo się uczyć, albo iść spać, a że są wakacje, to tylko ta druga opcja. Skorzystałam z sugestii i przykryłam się kołdrą. Po godzinie udało mi się zasnąć.
***
Przepraszam bardzo serdecznie za to, że tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu napisać. 
Jak tam, zadowoleni z wyboru nowego papieża? ; p
Pozdrawiam ; *

4 komentarze:

  1. No to Lilli zamieszka z Aleksem! *.* :):)
    Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ale to z przyczyn technicznych ( czytaj : telefon ) :P
    Jak ja chce wakacje! I teraz mi się aż smutno zrobiło, że one dopiero za ponad 100 dni :P
    .
    Tak. Papież został według mnie bardzo dobrze wybrany :) Najlepiej skomentował wybór papieża Andrzej Wrona :
    " Śmiesznie by było gdyby nowy Papież wyszedł i powiedział : Ja mówię DOBRY, Wy mówicie WIECZÓR! DOBRY!..... ;) "
    Śmiałam się mega z tego :)
    Pozdrawiam i czekam na następny : Marta♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w końcu będą mogli :)
      Wybaczam! Ja też mam małe problemy z blogiem przez telefon...
      Ja chcę, żeby w końcu było ciepło! Mogłabym chociaż pobiegać, a przy -10° się nie da :c a poza tym, lubię konno jeździć, ale na pewno nie w mróz :)
      Taaak, aż o tym mamie powiedziałam, bo się dziwiła, czemu się śmieję ^,^
      Będzie już za 2 dni :*

      Usuń
    2. Najgorzej mam jak przekroczę limit internetowy w telefonie i wtedy spowalnia :-/ A zanim się ładnie wszystko załaduje to trochę mija :-P
      O tak ciepełko ;-) Był jeden dzień co było ciepło to poszłam pobiegać :-) Ale ciężko było , bo wiadomo ZIMA to się biegało tylko tyle co na WF ;-)
      Ja współczuje Krzyśkowi Ignaczakowi...ale nie współczuje to w tej sytuacji dzine słowo i nie wiem jak to określić :-P
      Nie wiem kto był ma tyle głupi i podszywał się pod niego na TWITTERZE :-/

      Usuń
    3. Taak, też tak mam ;c
      Dziś byłam biegać, także spoko ; )
      Ja współczuję wszystkim libero, bo ciągle są piłkami bombardowani i co chwilę leżą na podłodze ; p
      Tak, zdecydowanie ten, kto się pod niego podszywał był idiotą...

      Usuń