Turniej się skończył, a nasza
reprezentacja stanęła na trzecim miejscu podium. Zabrakło nam opanowania i
przegrałyśmy dwa ostatnie punkty w tie breaku w meczu z USA. Ostatecznie
pierwsze miejsce zajęła Brazylia, drugie Stany Zjednoczone, a trzecie my. Wywalczyłyśmy
zwycięstwo z Turczynkami i mogłyśmy się cieszyć z upragnionych medali.
Oczywiście, była również nagroda pieniężna, o której nie należy wspominać ze
względów grzecznościowych. Mówiąc w skrócie: zarobiłam trochę. Poza tym
(omatkoświętakochana!), zostałam najlepszą rozgrywającą turnieju. Zarobiłam
trochę więcej, niż trochę. Telefonicznie pogodziłam się z mamą, a później
zgrupowanie się skończyło. Musiałam posiedzieć przez trzy tygodnie w domu i
czekać, aż coś ciekawego się wydarzy. W końcu dostałam list.
- Lili, poczta do ciebie! –
krzyknął tata z salonu.
- Już lecę! Od kogo? –
zatrzymałam się przy stoliku.
- Nie wiem. Otwórz, też chcę
wiedzieć, co to – zachęcił mnie.
- Już – szybko przebiegłam
wzrokiem tekst. – Klub Budowlani Łódź zaprasza mnie do współpracy! Jeny, jeny,
jeny, jeny, jeny, jak się cieszę!
- Czyli się przeprowadzasz?
- Tak!
- Ale nie masz gdzie.
- Jak to nie? Będę mieszkać z Aleksem. Poprosił
mnie o to. Muszę do niego zadzwonić!
- Nie pozwalam ci - wstał z
kanapy.
- Jestem pełnoletnią, odpowiedzialną
osobą, w dodatku sama na siebie zarabiam. Nie możesz mi zabronić. Mam faceta,
za którego chcę wkrótce wyjść, a ty mi zabraniasz? Albo pozwolisz i rozstaniemy
się w zgodzie, albo żegnam i trudno. Bo mnie nie powstrzymasz. Spełniłam swoje
marzenia, a ty chcesz, żebym zaprzepaściła taką szansę na spełnienie kolejnego?
Masz trzy sekundy; tak, albo nie.
- Dobra, zgadzam się! Ale
masz mnie zaprosić na ślub.
- Uprzedzam, to nie będzie
kościelny.
- Jak to nie będzie?!
- Normalnie. Nie możemy. Bo
on jest wyznawcą protestantyzmu, a ja katoliczką. Żadne z nas wiary nie zmieni.
Nam to nie przeszkadza, a jeśli masz coś do tego, to bardzo mi przykro, musi ci
minąć. Idę zadzwonić – mój tata mnie zirytował. Moje życie. ,,This is my life,
my game and it’s played by my rules’’. Wybrałam numer i nacisnęłam zieloną
słuchawkę. Odebrał po trzech sygnałach. – Cześć! Mam dla ciebie niespodziankę!
Strzelaj.
- Nie wiem, załatwiłaś nam
darmową podróż poślubną do Buenos Aires? – od razu cała złość mi minęła i na
usta wkradł się uśmiech.
- Nie. Coś lepszego. Będę
grać w Budowlanych Łódź i zamieszkam z tobą!
- Na pewno mnie nie
podpuszczasz?
- No coś ty. Kiedy mogę
przyjechać?
- Nawet dziś.
- Bez przesady. Trzy dni?
- Jasne. Przyjechać po
ciebie?
- Mógłbyś. Weźmiemy moje
rzeczy. Kocham cię, wiesz?
- Wiem. Rodzice się zgadzają?
- Nie mają nic do gadania. To
moja decyzja. Dobra, chyba się zacznę pakować. Paa! – zirytował mnie
delikatnie, ale nie chciałam się kłócić.
- Bądź grzeczna. Do
zobaczenia! – powiedział i się rozłączył. Chwyciłam walizkę i zaczęłam
starannie wybierać oraz składać ciuchy. Później przyszła pora na buty. Wzięłam
kartony i upakowałam w nich ulubione obuwie. Następnie opróżniłam łazienkę z
kosmetyków. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że wyjeżdżam dopiero za
trzy dni, ale nie miałam co ze sobą zrobić. W końcu chwyciłam buty, założyłam
lepsze ciuchy, nałożyłam słuchawki na uszy i wyszłam z domu. Postanowiłam
pobiec na plażę i siedzieć tam dopóki, dopóty nie ujrzę zachodu słońca.
Kiedy przybyłam na miejsce,
napotkałam jeszcze sporo ludzi. Usiadłam się w miejscu, gdzie fale mnie nie
dosięgały i myślałam nad wszystkim, co się zdarzyło, od czasu, kiedy się z
Aleksem poznaliśmy. Najpierw był Zibi. Na pewno tego nie żałowałam. Później to,
jak się pokłóciłam z Klaudią. Tamten facet na drodze. Reprezentacja. Następnie
Kacper. Później Marcin. Wypadek pociągu. Oświadczyny. Turniej. Uświadomiłam
sobie, jak dużo zdarzyło się przez ostatnie miesiące mojego życia. Oto jak dużo
może odmienić jeden obóz. W jednej chwili spełniają się marzenia, a w kolejnej
rozsypuje się nam ten zamek z piasku, którego zbudowaliśmy ziarnko po ziarnku.
Wystarczy jeden wypadek, by pożegnać się ze wszystkim, co się miało
najcenniejszym. Ale czy warto się czymś takim zadręczać? Przecież to powoduje
smutek. W takim razie, czy lubię być smutna? Zdecydowanie nie, ale gdyby mi się
to od czasu do czasu nie zdarzało, nie byłabym człowiekiem. Jakiś czas później
zrobiło mi się zimno. Słońce zaszło, ludzie zebrali koce i parawany, odchodzili
do domów. Podniosłam się z chłodnej już ziemi otrzepałam spodenki z piasku i
truchtem pobiegłam do domu. Dostałam od mamy niezły opierdziel, bo wyszłam z
domu nic nikomu nie mówiąc. Włączyłam sobie jakiś film, później z nudy naszkicowałam
jakąś twarz, porzucałam strzałkami do tarczy i wyłączyłam komputer. Chwyciłam
piłkę i porzucałam nią w sufit, aż w końcu sąsiadka z góry zaczęła drzeć mordę,
że o tej porze powinnam albo się uczyć, albo iść spać, a że są wakacje, to
tylko ta druga opcja. Skorzystałam z sugestii i przykryłam się kołdrą. Po
godzinie udało mi się zasnąć.
***
Przepraszam bardzo serdecznie za to, że tak późno, ale wcześniej nie miałam czasu napisać.
Jak tam, zadowoleni z wyboru nowego papieża? ; p
Pozdrawiam ; *
No to Lilli zamieszka z Aleksem! *.* :):)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ale to z przyczyn technicznych ( czytaj : telefon ) :P
Jak ja chce wakacje! I teraz mi się aż smutno zrobiło, że one dopiero za ponad 100 dni :P
.
Tak. Papież został według mnie bardzo dobrze wybrany :) Najlepiej skomentował wybór papieża Andrzej Wrona :
" Śmiesznie by było gdyby nowy Papież wyszedł i powiedział : Ja mówię DOBRY, Wy mówicie WIECZÓR! DOBRY!..... ;) "
Śmiałam się mega z tego :)
Pozdrawiam i czekam na następny : Marta♥
Tak, w końcu będą mogli :)
UsuńWybaczam! Ja też mam małe problemy z blogiem przez telefon...
Ja chcę, żeby w końcu było ciepło! Mogłabym chociaż pobiegać, a przy -10° się nie da :c a poza tym, lubię konno jeździć, ale na pewno nie w mróz :)
Taaak, aż o tym mamie powiedziałam, bo się dziwiła, czemu się śmieję ^,^
Będzie już za 2 dni :*
Najgorzej mam jak przekroczę limit internetowy w telefonie i wtedy spowalnia :-/ A zanim się ładnie wszystko załaduje to trochę mija :-P
UsuńO tak ciepełko ;-) Był jeden dzień co było ciepło to poszłam pobiegać :-) Ale ciężko było , bo wiadomo ZIMA to się biegało tylko tyle co na WF ;-)
Ja współczuje Krzyśkowi Ignaczakowi...ale nie współczuje to w tej sytuacji dzine słowo i nie wiem jak to określić :-P
Nie wiem kto był ma tyle głupi i podszywał się pod niego na TWITTERZE :-/
Taak, też tak mam ;c
UsuńDziś byłam biegać, także spoko ; )
Ja współczuję wszystkim libero, bo ciągle są piłkami bombardowani i co chwilę leżą na podłodze ; p
Tak, zdecydowanie ten, kto się pod niego podszywał był idiotą...