Przez kolejne trzy dni nie
miałam co ze sobą zrobić. Zrobiłam całodobowy maraton filmowy, następnego dnia
bardzo dużo biegałam. W końcu Aleks przyjechał. Z nieba leciała lekka mżawka.
Wybiegłam na parking i rzuciłam mu się w objęcia. Upuścił torbę, złapał mnie w
pasie i okręcił dookoła.
- Tak tęskniłam.
- Ja też. Chodź do domu, bo
się przemoczysz. Rodzice się niecierpliwią.
- Nie obchodzi mnie to.
Zostańmy jeszcze. Pewnie i tak patrzą na nas z okna.
- Tym bardziej powinniśmy
iść, żeby o mnie złego zdania nie mieli. Wiesz, jeszcze cię gdzieś w piwnicy
przykują i nie puszczą.
- Oni uważają, że jestem ich
małą dziewczynką i trzeba o mnie dbać. Że nie potrafię dbać o dom ani nic
zrobić, pewnie nawet prania wyprać.
- A potrafisz?
- To sarkazm? Bo jeśli tak,
to się zaraz obrażę.
- No przepraszam. Dobra,
chodź już. Jesteś spakowana?
- Już od trzech dni. Nie
mogłam się doczekać.
- To poco chciałaś, żebym
przyjechał dopiero dziś? – zaśmiał się.
- Nie wiem. Głupia byłam.
- Pamiętam, że mieliśmy się
zobaczyć trochę później. Od kiedy zaczynasz grać z klubem?
- Nie mieliśmy się zobaczyć
później. Może kilka dni. A zaczynam współpracę wraz z początkiem sezonu.
- Czyli będziemy mieli dużo
czasu dla siebie, tak?
- Tak. A teraz siedź cicho,
bo wchodzimy do środka, a tata rozumie po angielsku – wygładziłam mu T-shirt,
złapałam za rękę i otworzyłam drzwi mieszkania. – Mamo, Aleks przyjechał!
- Już rozgrzewam obiad!
Wchodźcie do salonu! – krzyknęła z kuchni.
- Do której zamierzamy tutaj
zostać? – zapytałam atakującego.
- Jak najkrócej. Chcę, żebyś
zobaczyła jak mieszkam. I się rozgościła.
- Zjemy obiad, zapakujemy
moje rzeczy i możemy jechać. Mam nadzieję, że przestanie padać.
- Ja też, bo trudniej się
jedzie. Pójdziemy może jeszcze na plażę?
- Możemy. Mam nadzieję, że
posiadasz coś, w czym się wykąpiesz – wyszczerzyłam się. – Lekcja polskiego!
Powiedz: szczeżuja.
- Sce-szu-ja – zaśmiał się
siatkarz. – Trochę poćwiczę i będzie mi lepiej wychodzić.
- Usiądźcie – tata wskazał
nam kanapę ręką. – Chciałem chwilę z wami porozmawiać.
- Tato, wiemy, że istnieją
prezerwatywy i tabletki antykoncepcyjne. Nie sprowadzę ci wnuka na świat tak
szybko. Nie jestem ułomem. Daj mi żyć po swojemu.
- No dobra. Ale ja nie
miałbym nic przeciwko, gdyby się za jakiś czas taki mały szkrab pojawił…
- Nie, ja mam inne plany.
Najpierw siatkówka, później inne rzeczy – w tej chwili przyszła mama z
sosjerką. Wstałam. – Chodź Aleks, pomożemy mamie nosić talerze.
- Ja sobie poradzę, nie
kłopoczcie się!
- Cicho, trzeba się trochę
poruszać – poszliśmy do kuchni, wyjęłam odpowiednią ilość naczyń, dałam je
Serbowi, a sama wyjęłam sztućce. – Mamo, nie będzie Tomka na obiedzie?
- Nie, twój brat znów gdzieś
pojechał – Tomasz to mój bliźniak. Ciągle gdzieś przesiaduje z kumplami. Ma
ulubiony skuter i uprawia stunt, czyli tricki na swoim pojeździe. Zawsze
byliśmy od siebie podobni z charakteru, a z wyglądu jedynie kolorem włosów oraz
oczu. Też całymi dniami przesiadywałam na mieście. Tylko on uważał siatkówkę za
nudny sport, a ja kochałam ją ponad wszystko.
Zanieśliśmy z Aleksem talerze
i poustawialiśmy je na stole. Ziemniaki stały już na podkładce, przy sosjerce
serwetka, żeby nie upaćkał się stół, na talerzu dewolaje przygotowane
specjalnie na dziś. Wydawałoby się, że jest idealnie, tak jak zawsze, jednak
dla mamy był to pożegnalny obiad. Ten wyjątkowy. Ten, w którym pisklak wylatuje
z gniazda. Musiała mieć rozdarte serce. Zasiedliśmy do stołu i porozmawialiśmy
chwilę. Aleks kilka razy chwalił moją rodzicielkę za wyśmienite jedzenie. Kilka
razy serdecznie dziękowała. Atakujący próbował coś mówić po polsku, korzystając
z lekcji. Nie do końca mu się udawało, ale dawało powód do śmiechu. Pod koniec
posiłku do domu przyszedł Tomek.
- Wróciłem! Jest szama?
- Jest, wbijaj. Tylko sobie
weź talerz – krzyknęłam. Po chwili zobaczyliśmy mojego brata w mokrych
spodenkach i przepoconej koszulce.
- O siema, Tomson jestem –
podszedł do siatkarza i podał mu dłoń. Wyjątkowo postarał się mówić po
angielsku. – Moja siora, kiedy była młodsza podniecała się tym, jak byłeś na
boisku.
- A ty miałeś ścianę w
szalikach Lechii Gdańsk! I spałeś w koszulce meczowej, którą dostałeś od
jakiegoś piłkarza. Zastanawiam się, czy ją w ogóle wyprałeś…
- Dobra, starczy. Ty dziś
jedziesz, tak? – pokiwałam głową. – Jadę z wami, wrócę pociągiem.
- Spoko, tylko musisz się
szybko pakować. Po co chcesz jechać?
- Pozwiedzać. Poza tym chcę
zobaczyć Bałuty w Łodzi.
- O.S.T.R.?
- Zgadza się.
- Dobra, tylko szybko jedz,
bo trzeba się spieszyć.
***
No siemucha ; p Dodałam trochę późno, ale dziś mam kumpelkę na noc i prawie o tym zapomniałam ;o Powinniście się radować!
Jakie rodzaje filmów lubicie oglądać? Bo ja uwielbiam fantasy typu ,,Władca Pierścieni'', ale za to nie cierpię horrorów. Piszcie!
Pozdrawiam serdecznie ; *
super kiedy kolejny nie mogę się doczekać;*
OdpowiedzUsuńBędzie 19,03 ; *
Usuń