środa, 13 marca 2013

Rozdział 53



Następnego dnia przyszedł czas na rozegranie meczu. Standardowa pobudka, lekkie śniadanie, dwugodzinny trening i objaśnienie taktyki, czas dla nas, pakowanie i zbiórka. Żeby się nie denerwować, wzięłam książkę i czytałam. Około 13 ruszyliśmy na obiekt sportowy, na którym miało się odbyć spotkanie. Większość dziewczyn od rana miała słuchawki na uszach, niektóre milczały skupiając się na przyszłej walce, a takie jak Berenika nie mogły przestać rozmawiać. Nie musiałyśmy nigdzie jeździć autobusem, bo hala znajdowała się około siedmiuset metrów od naszego ośrodka. Poszłyśmy wszystkie, a te, które nie miały dziś nawet wejść na boisko, zamierzały siąść na trybunach.

W szatni na ustach nie bawiły już uśmiechy, ale zacięcie, żeby wygrać spotkanie. Wszystkie pragnęłyśmy liczyć się w turnieju, nie skończyć na samym początku.
- Dziewczyny, musimy to wygrać! Nawet, jeśli przegramy jeden set, lub dwa, nie znaczy, że nie wygramy meczu. Damy radę! – nie ma to jak motywująca kapitanka. Kasia Skorupa zebrała nas do siebie. – Lili, kiedy ja zejdę, ty przejmujesz rolę kapitanki. Jest możliwość korzystania z systemu challenge, więc, jeśli nie jesteś czegoś pewna, i myślisz, że sędziowie się mylą możesz poprosić o sprawdzenie. Pamiętaj, nie zgłaszaj bloku, tylko taśmę, przekroczenie środkowej, trzeciego metra, cokolwiek, ale nie bloku. Mam nadzieję, że nie dasz się ponieść emocjom, co?
- Dam radę, możesz na mnie liczyć – odpowiedziałam. Wcześniej nie miałam pojęcia, że jestem drugim kapitanem, dlatego lekko się zdziwiłam. Wiedziałam, że na mnie będzie spoczywać odpowiedzialność za ewentualne kłótnie, itd. Strój dostałam rano, bluzę reprezentacyjną również, buty miałam mieć swoje. Trafił mi się numer 10. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy. Wyszłyśmy na rozgrzewkę. Zobaczyłyśmy całą masę ludzi na trybunach. Prawda, nie były pełne, ale jeszcze nigdy na żywo nie widziałam takiej publiki. Po drugiej stronie już zaczynały przygotowania przeciwniczki. Moja kolej. Krążenie ramion, w przód, w tył, na przemian, rozciąganie nóg, napinanie mięśni, skakanie do bloku na ,,sucho’’, wystawa. Zrobiłam dodatkowe ćwiczenia, chciałam mieć pewność, że jestem dobrze rozgrzana. Spojrzałam na dziewczyny. One też już skończyły, czekałyśmy już tylko na gwizdek sędziego oznaczający rozpoczęcie boju. Według tablicy, zostało nam jeszcze jakieś 7 minut. Świderek zwołał nas do siebie i jeszcze raz szczegółowo, ale cicho wytłumaczył taktykę. Co chwilę trzeba było wyganiać jakiegoś dziennikarza, który chciał porobić zdjęcia przy zbiórce. Na koniec Berenika się irytowała, nakrzyczała na jednego z nich i pogroziła, że jeśli jeszcze raz jakiś przyjdzie, to ona użyje nie tylko słów, ale też pięści.

W końcu zabrzmiał gwizdek, trzeba się było zbierać. Przedstawienie drużyn, sędziów, standard. Zeszłyśmy z boiska i po kolei wchodził pierwszy skład. Założyłam bluzę, bo nie chciałam stracić ciepłoty ciała. Dziewczyny się ustawiły, wykrzykiwały pojedyncze wskazówki, a po chwili rozległ się gwizd oznaczający ostateczne rozpoczęcie meczu. Pierwszy serw był po naszej stronie.
~*~
- Witaj, Liliano. Gratulacje! Pierwszy mecz w reprezentacji i od razu wygrany. Jesteś młodą zawodniczką, prawie nikt cię nie zna. Jak to się stało, że trafiłaś do naszej kadry narodowej? – zapytał dziennikarz.
- Mam 18 lat. Wzięłam udział w obozie treningowym, tam zauważył mnie pan Andrea Anastasi i polecił panu Świderkowi. Obu jestem niewiarygodnie wdzięczna, bo pozwolili mi spełnić moje najskrytsze marzenia.
- Myślisz, że w kolejnych meczach będziesz wychodziła w pierwszych szóstkach? Nie dało się nie zauważyć poprawy gry w drugim secie, kiedy zdecydowano się ciebie wpuścić. Właściwie, to można powiedzieć, że dzięki tobie wygrałyście pozostałe trzy.
- Najlepiej, jeśli wezmę się za to, co umiem, czyli grę, a ocenianie zostawię tym, co się na tym znają. Nie mam pojęcia, jaką obierzemy taktykę, bo nasz ,,kołdż’’ wyjawia nam ją dopiero rano w dniu meczu.
- A jak podobała ci się publiczność zasiadająca na trybunach?
- Zdecydowanie robiła za tego ,,siódmego zawodnika’’. Kiedy byłam młodsza, takie słowa uważałam za brednie, bo nie potrafiłam ocenić ogromu wsparcia w ich dopingu. Dziękuję bardzo im i tym, którzy oglądali spotkanie przed telewizorami i tam trzymali kciuki. Gdyby nie oni, nie wygrałybyśmy tego meczu w zaledwie czterech setach.
- A ja dziękuję za wywiad. Chcesz coś powiedzieć od siebie?
- Tak. Mamo, tato, kocham was! I jeszcze pozdrawiam moją przyjaciółkę Julię oraz Aleksa! – przesłałam buziaczki w stronę kamery.
- Żegnamy się już z panią Lilianą Lenak. Oddaję głos do studia – poczekaliśmy chwilę stojąc w miejscu, a później kamerzysta zdjął sprzęt z ramienia. Dziennikarz na odchodnym rzucił jeszcze kilka słów, a później uścisnął dłoń i poszedł. – Dobrze ci poszło, jak na pierwszy raz. Powinnaś w przyszłości udzielić kilka wywiadów. Mam nadzieję, że ja będę miał okazję. A teraz żegnam, może jeszcze kogoś złapiemy.
- Dowidzenia – uśmiechnęłam się i ruszyłam do szatni. Miło jest, kiedy po meczu podchodzą do ciebie kibice i proszą o autograf. Myślę, że siatkówka, to był dobry wybór. W środku już czekały na mnie dziewczyny. Iga rozczochrała mi włosy, Berenika mocno mnie przytuliła, cała reszta pogratulowała udanego występu. Podeszłam do mojej torby, przebrałam się, rozczesałam włosy i sprawdziłam telefon. 3 nieodebrane. Jedno od mamy, jedno od Aleksa i jedno od Julii. Poczekałam na resztę dziewczyn i ruszyłyśmy do ośrodka. Oddzwoniłam najpierw do Atanasijevića.
- Gratulacje! Genialnie się spisałaś! I dzięki za pozdrowienia – słychać, że się cieszył.
- Aż tak jesteś uradowany?
- Tak. Wiesz, zastanawiałem się, czy kiedy sezon reprezentacyjny się skończy, to czy byś… ze mną zamieszkała?
- O ile się dostanę do jakiegoś klubu blisko ciebie, to owszem. Nawet miałam zamiar to zaproponować.
- Kocham cię, wiesz?
- Oczywiście. Czy mogłoby być inaczej?
- Nie, raczej nie. Co będziesz teraz robić?
- Pójdę do pokoju, wykąpię się, zjem porządny obiad, a później oddzwonię do Julii i mamy.
- A masz jeszcze czas pogadać?
- Wieczorem będę mogła. Teraz chcę odpocząć.
- Nie dziwię się. Ale jak chcesz kończyć… To pa!
- Ej, nikt nie powiedział, że nie mam jakichś dziesięciu minut do dyspozycji! – porozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, a później wykonałam planowane zajęcia.
***
Jakie są Wasze ulubione potrawy? ; )
Pozdrawiam ; *

1 komentarz:

  1. Moja ulubiona potrawa?.. Hym... Teraz to tak mnie ciągnie na szarlotkę z lodami waniliowymi i bitą śmietaną... Ooo... Tak ;D
    Rozdział super ; ]
    Jeśli zechcesz zapraszam do siebie tu: owocowalandrynaii.blogspot.com I tu: owocowalandryna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń