Następnego dnia przyszedł
czas na rozegranie meczu. Standardowa pobudka, lekkie śniadanie, dwugodzinny
trening i objaśnienie taktyki, czas dla nas, pakowanie i zbiórka. Żeby się nie
denerwować, wzięłam książkę i czytałam. Około 13 ruszyliśmy na obiekt sportowy,
na którym miało się odbyć spotkanie. Większość dziewczyn od rana miała
słuchawki na uszach, niektóre milczały skupiając się na przyszłej walce, a takie
jak Berenika nie mogły przestać rozmawiać. Nie musiałyśmy nigdzie jeździć
autobusem, bo hala znajdowała się około siedmiuset metrów od naszego ośrodka.
Poszłyśmy wszystkie, a te, które nie miały dziś nawet wejść na boisko,
zamierzały siąść na trybunach.
W szatni na ustach nie bawiły
już uśmiechy, ale zacięcie, żeby wygrać spotkanie. Wszystkie pragnęłyśmy liczyć
się w turnieju, nie skończyć na samym początku.
- Dziewczyny, musimy to
wygrać! Nawet, jeśli przegramy jeden set, lub dwa, nie znaczy, że nie wygramy
meczu. Damy radę! – nie ma to jak motywująca kapitanka. Kasia Skorupa zebrała
nas do siebie. – Lili, kiedy ja zejdę, ty przejmujesz rolę kapitanki. Jest
możliwość korzystania z systemu challenge, więc, jeśli nie jesteś czegoś pewna,
i myślisz, że sędziowie się mylą możesz poprosić o sprawdzenie. Pamiętaj, nie
zgłaszaj bloku, tylko taśmę, przekroczenie środkowej, trzeciego metra,
cokolwiek, ale nie bloku. Mam nadzieję, że nie dasz się ponieść emocjom, co?
- Dam radę, możesz na mnie
liczyć – odpowiedziałam. Wcześniej nie miałam pojęcia, że jestem drugim
kapitanem, dlatego lekko się zdziwiłam. Wiedziałam, że na mnie będzie spoczywać
odpowiedzialność za ewentualne kłótnie, itd. Strój dostałam rano, bluzę
reprezentacyjną również, buty miałam mieć swoje. Trafił mi się numer 10. Mam
nadzieję, że będzie szczęśliwy. Wyszłyśmy na rozgrzewkę. Zobaczyłyśmy całą masę
ludzi na trybunach. Prawda, nie były pełne, ale jeszcze nigdy na żywo nie
widziałam takiej publiki. Po drugiej stronie już zaczynały przygotowania
przeciwniczki. Moja kolej. Krążenie ramion, w przód, w tył, na przemian,
rozciąganie nóg, napinanie mięśni, skakanie do bloku na ,,sucho’’, wystawa. Zrobiłam
dodatkowe ćwiczenia, chciałam mieć pewność, że jestem dobrze rozgrzana.
Spojrzałam na dziewczyny. One też już skończyły, czekałyśmy już tylko na
gwizdek sędziego oznaczający rozpoczęcie boju. Według tablicy, zostało nam
jeszcze jakieś 7 minut. Świderek zwołał nas do siebie i jeszcze raz
szczegółowo, ale cicho wytłumaczył taktykę. Co chwilę trzeba było wyganiać
jakiegoś dziennikarza, który chciał porobić zdjęcia przy zbiórce. Na koniec
Berenika się irytowała, nakrzyczała na jednego z nich i pogroziła, że jeśli
jeszcze raz jakiś przyjdzie, to ona użyje nie tylko słów, ale też pięści.
W końcu zabrzmiał gwizdek,
trzeba się było zbierać. Przedstawienie drużyn, sędziów, standard. Zeszłyśmy z
boiska i po kolei wchodził pierwszy skład. Założyłam bluzę, bo nie chciałam
stracić ciepłoty ciała. Dziewczyny się ustawiły, wykrzykiwały pojedyncze
wskazówki, a po chwili rozległ się gwizd oznaczający ostateczne rozpoczęcie
meczu. Pierwszy serw był po naszej stronie.
~*~
- Witaj, Liliano. Gratulacje!
Pierwszy mecz w reprezentacji i od razu wygrany. Jesteś młodą zawodniczką,
prawie nikt cię nie zna. Jak to się stało, że trafiłaś do naszej kadry
narodowej? – zapytał dziennikarz.
- Mam 18 lat. Wzięłam udział
w obozie treningowym, tam zauważył mnie pan Andrea Anastasi i polecił panu
Świderkowi. Obu jestem niewiarygodnie wdzięczna, bo pozwolili mi spełnić moje
najskrytsze marzenia.
- Myślisz, że w kolejnych
meczach będziesz wychodziła w pierwszych szóstkach? Nie dało się nie zauważyć
poprawy gry w drugim secie, kiedy zdecydowano się ciebie wpuścić. Właściwie, to
można powiedzieć, że dzięki tobie wygrałyście pozostałe trzy.
- Najlepiej, jeśli wezmę się
za to, co umiem, czyli grę, a ocenianie zostawię tym, co się na tym znają. Nie
mam pojęcia, jaką obierzemy taktykę, bo nasz ,,kołdż’’ wyjawia nam ją dopiero
rano w dniu meczu.
- A jak podobała ci się
publiczność zasiadająca na trybunach?
- Zdecydowanie robiła za tego
,,siódmego zawodnika’’. Kiedy byłam młodsza, takie słowa uważałam za brednie,
bo nie potrafiłam ocenić ogromu wsparcia w ich dopingu. Dziękuję bardzo im i
tym, którzy oglądali spotkanie przed telewizorami i tam trzymali kciuki. Gdyby
nie oni, nie wygrałybyśmy tego meczu w zaledwie czterech setach.
- A ja dziękuję za wywiad.
Chcesz coś powiedzieć od siebie?
- Tak. Mamo, tato, kocham
was! I jeszcze pozdrawiam moją przyjaciółkę Julię oraz Aleksa! – przesłałam
buziaczki w stronę kamery.
- Żegnamy się już z panią
Lilianą Lenak. Oddaję głos do studia – poczekaliśmy chwilę stojąc w miejscu, a
później kamerzysta zdjął sprzęt z ramienia. Dziennikarz na odchodnym rzucił
jeszcze kilka słów, a później uścisnął dłoń i poszedł. – Dobrze ci poszło, jak
na pierwszy raz. Powinnaś w przyszłości udzielić kilka wywiadów. Mam nadzieję,
że ja będę miał okazję. A teraz żegnam, może jeszcze kogoś złapiemy.
- Dowidzenia – uśmiechnęłam
się i ruszyłam do szatni. Miło jest, kiedy po meczu podchodzą do ciebie kibice
i proszą o autograf. Myślę, że siatkówka, to był dobry wybór. W środku już
czekały na mnie dziewczyny. Iga rozczochrała mi włosy, Berenika mocno mnie
przytuliła, cała reszta pogratulowała udanego występu. Podeszłam do mojej
torby, przebrałam się, rozczesałam włosy i sprawdziłam telefon. 3 nieodebrane.
Jedno od mamy, jedno od Aleksa i jedno od Julii. Poczekałam na resztę dziewczyn
i ruszyłyśmy do ośrodka. Oddzwoniłam najpierw do Atanasijevića.
- Gratulacje! Genialnie się
spisałaś! I dzięki za pozdrowienia – słychać, że się cieszył.
- Aż tak jesteś uradowany?
- Tak. Wiesz, zastanawiałem
się, czy kiedy sezon reprezentacyjny się skończy, to czy byś… ze mną
zamieszkała?
- O ile się dostanę do
jakiegoś klubu blisko ciebie, to owszem. Nawet miałam zamiar to zaproponować.
- Kocham cię, wiesz?
- Oczywiście. Czy mogłoby być
inaczej?
- Nie, raczej nie. Co
będziesz teraz robić?
- Pójdę do pokoju, wykąpię
się, zjem porządny obiad, a później oddzwonię do Julii i mamy.
- A masz jeszcze czas
pogadać?
- Wieczorem będę mogła. Teraz
chcę odpocząć.
- Nie dziwię się. Ale jak
chcesz kończyć… To pa!
- Ej, nikt nie powiedział, że
nie mam jakichś dziesięciu minut do dyspozycji! – porozmawialiśmy jeszcze przez
jakiś czas, a później wykonałam planowane zajęcia.
***
Jakie są Wasze ulubione potrawy? ; )
Pozdrawiam ; *
Moja ulubiona potrawa?.. Hym... Teraz to tak mnie ciągnie na szarlotkę z lodami waniliowymi i bitą śmietaną... Ooo... Tak ;D
OdpowiedzUsuńRozdział super ; ]
Jeśli zechcesz zapraszam do siebie tu: owocowalandrynaii.blogspot.com I tu: owocowalandryna.blogspot.com