Zawsze, kiedy nie radzę sobie z myślami, to czytam. Książka
musi być wciągająca i bohater/bohaterka nie może mieć podobnych problemów do
moich. Wtedy jest idealnie. Właśnie tak było i tym razem. Podniosłam oczy znad
tekstu, bo usłyszałam pukanie w drzwi.
- Lili, otwórz, mam koniec treningu.
Wstałam, pokuśtykałam do wejścia i odkluczyłam wejście Idze.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że jest sama.
- Czemu miałaś zakluczone drzwi? – zapytała zdziwiona
dziewczyna.
- Pomóż mi dojść do łóżka, wykąpiesz się i ci opowiem.
- Jasne.
Jak powiedziałam, tak zrobiłyśmy. Jeszcze na chwilę
oderwałam się od rzeczywistości, czytając, a później przyszła Iga, usiadła obok
mnie, a z moich ust wyrwał się potok słów. Mówiłam o tym, co mi ślina na język
przynosiła. O moim rozstrojeniu psychicznym, o dwutygodniowej przerwie w
treningach, o Kacprze, o Aleksie, wszystko. Kiedy skończyłam nawijać,
przyjaciółka po prostu mnie przytuliła i nie puszczała, dopóki się nie
uspokoiłam. Jak zawsze nie płakałam.
- Może będziesz mogła odwiedzić rodzinę, albo jechać do
Rzeszowa?
- Ohh, to by mi pomogło. Alek zawsze mnie rozumie… Ale z
drugiej strony mamie mnie brakuje.
- Po prostu pojedź i tu i tu!
- Iga, jesteś genialna!
- Nie dziękuj, tylko chodź na obiad.
- Ale tam będzie Kacper…
- Przy nas cię nie tknie.
Tymi słowami mnie przekonała. Poczułam, że zaczynam należeć
do paczki. Zeszłyśmy na dół (ja pokuśtykałam) i usiadłyśmy na naszych
standartowych miejscach. Na obiad był sos grzybowy, który wręcz rozpływał się w
ustach (czujecie ten sarkazm?). Po obiedzie dziewczyny znów miały trening, a ja
znów miałam siedzieć w pokoju. Pomyślałam, że wejdę na Skype i poczekam na
Aleksa. Włączyłam laptopa, następnie uruchomiłam komunikator i ustawiłam status
na ,,dostępny’’. Spojrzałam na listę dostępnych i trochę się zdziwiłam, kiedy
zobaczyłam tam Atanasijevića. Od razu zadzwoniłam.
- Cześć skarbie – powiedział smętnym głosem.
- Cześć…
- Coś widzę, że nie w humorze?
- No. Ty z resztą też nie tryskasz radością.
- Bo dowiedziałem się kilku rzeczy za dużo.
- Ale nie chcesz o tym gadać, zgadłam?
- Jesteś zbyt mądra. Powiedziałbym, ale na pewno nie przez
Skype.
- Nie będziesz musiał długo czekać.
- Co się stało? – teraz był nieźle przestraszony.
- Mam urlop, nie, nie wylali mnie – uśmiechnęłam się
delikatnie.
- Już się bałem!
- Jutro będę. Wyjdziesz po mnie na dworzec?
- Jasne.
- Dzięki.
- Yyyy, Lili, kolejny raz mi ktoś przerywa. Muszę kończyć.
- Nie kłam, po prostu nie masz dziś ze mną o czym gadać?
- Przepraszam…
- Dobra, leć.
- Serio, przepraszam.
- Idź już.
- Pa – teraz wydawał się smutniejszy, niż na początku.
Rozłączyłam się szybko, żeby nie tworzyć komedii, i żeby
znów nie przepraszał. Co za dużo, to nie zdrowo. Miałam zamiar po prostu iść
spać, ale trzeba było załatwić wyjazd. Wstałam, wzięłam bluzę, po czym wyszłam
z pokoju. Byłam już koło wejścia na stołówkę, kiedy ktoś przygwoździł mnie do ściany.
- Kacper! Puść mnie!
- Nie.
- Puść! – zdrową nogą kopnęłam go w piszczel. Poprawiłam
kolanem. Z całej siły walnęłam go w krocze.
Skulił się, a ja na jednej nodze, żeby było szybciej, doskoczyłam do
drzwi hali. Tu mnie nie dopadnie. Doszłam do Świderka.
- Dzień dobry. Niestety, ale chyba pan już słyszał o moim
dzisiejszym wypadku.
- Tak, miałem okazję.
- Korzystając z tego, że nie mogę mieć treningów, chciałabym
poprosić o wolne. Nie miałam okazji jechać nawet do domu po ciuchy. Na dodatek
zostawiłam portfel w Rzeszowie.
- Jak chcesz, to możesz jechać. Tylko za tydzień masz mi się
zgłosić. Jak masz zamiar jechać na ten twój stary obóz, to nie ruszasz się bez
Kacpra.
- Czemu akurat niego? – spytałam z przerażeniem w oczach.
- Bo cię nie puszczę samej z chorą nogą.
- Dobrze dziękuję. Wyjeżdżam już dzisiaj – rzuciłam na
odchodnym.
Spakowałam torbę, czyli bieliznę, dwie bluzki, spodenki i
spodnie, kosmetyki i ładowarkę do telefonu. Założyłam na nogę trampek, drugą
zostawiłam w usztywnieniu. Właściwie, nawet gdybym miała zamiar je zdjąć, to
nie wiedziałam jak. Wzięłam uchwyt torby w rękę i wyszłam z pokoju.
Po zejściu na dół poszukałam Kacpra. Był w pokoju dla
fizjoterapeutów. Zapukałam do drzwi, po czym weszłam do środka.
- Coś się stało? – ktoś spytał.
- Nie, tylko mam sprawę do niego – wskazałam na chłopaka
głową.
- Co jest? – zapytał ze zdziwieniem i lekką pogardą na
twarzy.
- Jadę do Rzeszowa. Pan Świderek kazał mi jechać z tobą.
- Teraz?
- Tak! Zaraz ruszamy!
Zerwał się z kozetki, na której leżał. Poruszanie się chyba
jeszcze sprawiało mu ból. Dobrze mu tak. Mógł posłuchać, kiedy kazałam się
puścić. Wziął jakiś plecak i wychodząc z pokoju rzucił:
- Za pięć minut przy recepcji.
Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do umówionego miejsca.
Poczekałam chwilę. W końcu chłopak przyszedł.
- Jedziemy pociągiem. Nie ma innej opcji – powiedziałam głosem
nie znoszącym sprzeciwu. Zbyt bardzo się bałam, żeby pozwolić sobie na
prywatność.
Ruszyliśmy na dworzec. Kupiłam dla nas bilety ruszyłam na
peron nie mówiąc nawet słowa do towarzysza. Znaleźliśmy wolne miejsca, ja
wyjęłam moją książkę i zatopiłam się w lekturze. Kacper uparcie się we mnie
wpatrywał. Ignorowałam go przez cały czas.
Dotarliśmy do Warszawy. Zadzwoniłam do Aleksa, prosząc, aby za
dwie godziny po mnie był. Zdziwił się, ale bez oporów wyraził zgodę. Dojechaliśmy.
Już przez okno pociągu zauważyłam Alka na peronie. Wyszłam z pociągu nie
przejmując się nawet towarzyszem podróży. Rzuciłam się mojemu chłopakowi na
szyję. Okręcił mnie wokół siebie.
- Nie powiedziałaś mi, że masz kontuzję – rząchnął się.
- Nie ważne. Jedźmy już. Niestety musiałam za sobą ciągnąć
przydupasa, ale trener kazał…
- To ten młody fizjoterapeuta?
- Tak, to on. Później ci wszystko opowiem, tylko nie
zapominaj, żeby trzymać mnie z dala on niego…
- Okay. Coś ci zrobił?
- Później.
Złapał mnie za rękę i pomagał przejść po peronie. W drugiej
ręce miał moją torbę. Doszliśmy do samochodu. Usiadłam się na przednim miejscu
dla pasażera. Poczekaliśmy moment na Kacpra. Wsiadł do tyłu i wycedził tylko
krótkie ,,cześć’’. Alek odpowiedział mu tym samym. Dojechaliśmy do ośrodka i
wyszliśmy na zewnątrz. Odetchnęłam Rzeszowskim powietrzem, po czym weszliśmy do
środka.
***
Najdłuższy rozdział, jaki napisałam. Koniec wcale mi nie wyszedł. Ale nie ważne.
Czy Wy w tym tygodniu też macie wszystkim zawalone? Obowiązki, prace domowe, sprawdziany? Ja już nie wyrabiam :x
Pozdrawiam ; *
ja mam zawalone dni ciągle przygotowaniami do sesji, pracą, obowiązkami w stajni etc ;p fiu fiu fiu mam nadzieje, ze ten kacper nie narozrabia -.-
OdpowiedzUsuńJa mam dorywczą prace, bo na pełen etat jestem za młoda xD w każdym razie pochłania to masakrycznie dużo czasu. Masz własnego wierzchowca?
UsuńZobaczysz, co zrobię z Kacprem, mam już plan XD
ja tez mam mase spr, popraw itp. az sie nie robic nie chce... A gdzie pracujesz? :D
OdpowiedzUsuńW domu. Kopiuję płyty z muzyką, co zajmuje mnóstwo czasu. Na dodatek płyt jest sporo (nie wiem ile, nie liczyłam) i jest to głównie Jazz i muzyka klasyczna. ;p
Usuń