wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 29



Zawsze, kiedy nie radzę sobie z myślami, to czytam. Książka musi być wciągająca i bohater/bohaterka nie może mieć podobnych problemów do moich. Wtedy jest idealnie. Właśnie tak było i tym razem. Podniosłam oczy znad tekstu, bo usłyszałam pukanie w drzwi.
- Lili, otwórz, mam koniec treningu.
Wstałam, pokuśtykałam do wejścia i odkluczyłam wejście Idze. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że jest sama.
- Czemu miałaś zakluczone drzwi? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Pomóż mi dojść do łóżka, wykąpiesz się i ci opowiem.
- Jasne.
Jak powiedziałam, tak zrobiłyśmy. Jeszcze na chwilę oderwałam się od rzeczywistości, czytając, a później przyszła Iga, usiadła obok mnie, a z moich ust wyrwał się potok słów. Mówiłam o tym, co mi ślina na język przynosiła. O moim rozstrojeniu psychicznym, o dwutygodniowej przerwie w treningach, o Kacprze, o Aleksie, wszystko. Kiedy skończyłam nawijać, przyjaciółka po prostu mnie przytuliła i nie puszczała, dopóki się nie uspokoiłam. Jak zawsze nie płakałam.
- Może będziesz mogła odwiedzić rodzinę, albo jechać do Rzeszowa?
- Ohh, to by mi pomogło. Alek zawsze mnie rozumie… Ale z drugiej strony mamie mnie brakuje.
- Po prostu pojedź i tu i tu!
- Iga, jesteś genialna!
- Nie dziękuj, tylko chodź na obiad.
- Ale tam będzie Kacper…
- Przy nas cię nie tknie.
Tymi słowami mnie przekonała. Poczułam, że zaczynam należeć do paczki. Zeszłyśmy na dół (ja pokuśtykałam) i usiadłyśmy na naszych standartowych miejscach. Na obiad był sos grzybowy, który wręcz rozpływał się w ustach (czujecie ten sarkazm?). Po obiedzie dziewczyny znów miały trening, a ja znów miałam siedzieć w pokoju. Pomyślałam, że wejdę na Skype i poczekam na Aleksa. Włączyłam laptopa, następnie uruchomiłam komunikator i ustawiłam status na ,,dostępny’’. Spojrzałam na listę dostępnych i trochę się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam tam Atanasijevića. Od razu zadzwoniłam.
- Cześć skarbie – powiedział smętnym głosem.
- Cześć…
- Coś widzę, że nie w humorze?
- No. Ty z resztą też nie tryskasz radością.
- Bo dowiedziałem się kilku rzeczy za dużo.
- Ale nie chcesz o tym gadać, zgadłam?
- Jesteś zbyt mądra. Powiedziałbym, ale na pewno nie przez Skype.
- Nie będziesz musiał długo czekać.
- Co się stało? – teraz był nieźle przestraszony.
- Mam urlop, nie, nie wylali mnie – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Już się bałem!
- Jutro będę. Wyjdziesz po mnie na dworzec?
- Jasne.
- Dzięki.
- Yyyy, Lili, kolejny raz mi ktoś przerywa. Muszę kończyć.
- Nie kłam, po prostu nie masz dziś ze mną o czym gadać?
- Przepraszam…
- Dobra, leć.
- Serio, przepraszam.
- Idź już.
- Pa – teraz wydawał się smutniejszy, niż na początku.
Rozłączyłam się szybko, żeby nie tworzyć komedii, i żeby znów nie przepraszał. Co za dużo, to nie zdrowo. Miałam zamiar po prostu iść spać, ale trzeba było załatwić wyjazd. Wstałam, wzięłam bluzę, po czym wyszłam z pokoju. Byłam już koło wejścia na stołówkę, kiedy ktoś przygwoździł mnie do ściany.
- Kacper! Puść mnie!
- Nie.
- Puść! – zdrową nogą kopnęłam go w piszczel. Poprawiłam kolanem. Z całej siły walnęłam go w krocze.  Skulił się, a ja na jednej nodze, żeby było szybciej, doskoczyłam do drzwi hali. Tu mnie nie dopadnie. Doszłam do Świderka.
- Dzień dobry. Niestety, ale chyba pan już słyszał o moim dzisiejszym wypadku.
- Tak, miałem okazję.
- Korzystając z tego, że nie mogę mieć treningów, chciałabym poprosić o wolne. Nie miałam okazji jechać nawet do domu po ciuchy. Na dodatek zostawiłam portfel w Rzeszowie.
- Jak chcesz, to możesz jechać. Tylko za tydzień masz mi się zgłosić. Jak masz zamiar jechać na ten twój stary obóz, to nie ruszasz się bez Kacpra.
- Czemu akurat niego? – spytałam z przerażeniem w oczach.
- Bo cię nie puszczę samej z chorą nogą.
- Dobrze dziękuję. Wyjeżdżam już dzisiaj – rzuciłam na odchodnym.
Spakowałam torbę, czyli bieliznę, dwie bluzki, spodenki i spodnie, kosmetyki i ładowarkę do telefonu. Założyłam na nogę trampek, drugą zostawiłam w usztywnieniu. Właściwie, nawet gdybym miała zamiar je zdjąć, to nie wiedziałam jak. Wzięłam uchwyt torby w rękę i wyszłam z pokoju.

Po zejściu na dół poszukałam Kacpra. Był w pokoju dla fizjoterapeutów. Zapukałam do drzwi, po czym weszłam do środka.
- Coś się stało? – ktoś spytał.
- Nie, tylko mam sprawę do niego – wskazałam na chłopaka głową.
- Co jest? – zapytał ze zdziwieniem i lekką pogardą na twarzy.
- Jadę do Rzeszowa. Pan Świderek kazał mi jechać z tobą.
- Teraz?
- Tak! Zaraz ruszamy!
Zerwał się z kozetki, na której leżał. Poruszanie się chyba jeszcze sprawiało mu ból. Dobrze mu tak. Mógł posłuchać, kiedy kazałam się puścić. Wziął jakiś plecak i wychodząc z pokoju rzucił:
- Za pięć minut przy recepcji.
Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do umówionego miejsca. Poczekałam chwilę. W końcu chłopak przyszedł.
- Jedziemy pociągiem. Nie ma innej opcji – powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu. Zbyt bardzo się bałam, żeby pozwolić sobie na prywatność.
Ruszyliśmy na dworzec. Kupiłam dla nas bilety ruszyłam na peron nie mówiąc nawet słowa do towarzysza. Znaleźliśmy wolne miejsca, ja wyjęłam moją książkę i zatopiłam się w lekturze. Kacper uparcie się we mnie wpatrywał. Ignorowałam go przez cały czas.

Dotarliśmy do Warszawy. Zadzwoniłam do Aleksa, prosząc, aby za dwie godziny po mnie był. Zdziwił się, ale bez oporów wyraził zgodę. Dojechaliśmy. Już przez okno pociągu zauważyłam Alka na peronie. Wyszłam z pociągu nie przejmując się nawet towarzyszem podróży. Rzuciłam się mojemu chłopakowi na szyję. Okręcił mnie wokół siebie.
- Nie powiedziałaś mi, że masz kontuzję – rząchnął się.
- Nie ważne. Jedźmy już. Niestety musiałam za sobą ciągnąć przydupasa, ale trener kazał…
- To ten młody fizjoterapeuta?
- Tak, to on. Później ci wszystko opowiem, tylko nie zapominaj, żeby trzymać mnie z dala on niego…
- Okay. Coś ci zrobił?
- Później.
Złapał mnie za rękę i pomagał przejść po peronie. W drugiej ręce miał moją torbę. Doszliśmy do samochodu. Usiadłam się na przednim miejscu dla pasażera. Poczekaliśmy moment na Kacpra. Wsiadł do tyłu i wycedził tylko krótkie ,,cześć’’. Alek odpowiedział mu tym samym. Dojechaliśmy do ośrodka i wyszliśmy na zewnątrz. Odetchnęłam Rzeszowskim powietrzem, po czym weszliśmy do środka.
***
Najdłuższy rozdział, jaki napisałam. Koniec wcale mi nie wyszedł. Ale nie ważne.
Czy Wy w tym tygodniu też macie wszystkim zawalone? Obowiązki, prace domowe, sprawdziany? Ja już nie wyrabiam :x
Pozdrawiam ; *

4 komentarze:

  1. ja mam zawalone dni ciągle przygotowaniami do sesji, pracą, obowiązkami w stajni etc ;p fiu fiu fiu mam nadzieje, ze ten kacper nie narozrabia -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dorywczą prace, bo na pełen etat jestem za młoda xD w każdym razie pochłania to masakrycznie dużo czasu. Masz własnego wierzchowca?
      Zobaczysz, co zrobię z Kacprem, mam już plan XD

      Usuń
  2. ja tez mam mase spr, popraw itp. az sie nie robic nie chce... A gdzie pracujesz? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W domu. Kopiuję płyty z muzyką, co zajmuje mnóstwo czasu. Na dodatek płyt jest sporo (nie wiem ile, nie liczyłam) i jest to głównie Jazz i muzyka klasyczna. ;p

      Usuń