Podróż minęła nam bardzo przyjemnie. Większość drogi
rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Dowiedziałam się, jakie ma plany na
przyszłość, jak bardzo rozczarowany jest swoją matką, co lubi robić, a czego
nie cierpi i tak mało istotne rzeczy, jak ulubiony kolor czy potrawa.
Postanowiłam zatrzymać się w Iławie, zrobić sobie chwilę postoju, odwiedzić
ciocię. Postanowiłam jednak, że tym razem na pewno nie odwiedzę Galerii. Ciągle
miałam przed oczami ostatnią sytuację z tego miasta. Poszliśmy więc do
Kauflandu, żeby kupić coś słodkiego do jedzenia. Weszliśmy do dobrze znanego mi
miejsca i od razy pociągnęłam Aleksa w stronę słodkości. Kupiliśmy kilka paczek
żelków, całe kilo lentylków, w prezencie dla mnie. Wzięliśmy też picie i po
dwie bułki serowe dla każdego. Wychodząc spod kas, zahaczyłam o sklepik z
gazetami. Kupiłam Bravo Sport, w którym znajdował się plakat całej Skry, a ja
nabijałam się, że Atanasijević wyszedł, jak wujek z brzuchem piwnym.
Przeszliśmy kawałek dalej do sklepiku z drożdżówkami i stanęłam jak wryta. Do
marketu właśnie wszedł nie kto inny, jak Marcin. Szybko odwróciłam się w stronę
smakowitości i pociągnęłam za sobą Aleksa.
- Hej, kochanie, co się stało? – spytał zaskoczony nagłą
zmianą miejsca.
- Zaraz ci powiem – cichutko pisnęłam, cały czas patrząc
kątem oka na sytuację za mną.
- Jak chciałaś pączka, to trzeba było powiedzieć, a nie
ściskać mi rękę z całej siły – zaśmiał się.
- Zamknij japę w tej chwili! – znów zrobiłam przerażoną minę
i rozluźniłam uścisk – poproszę pączka.
- 98 groszy poproszę – drżącą ręką wyjęłam portfel z torby i
znalazłam potrzebne pieniądze.
- Proszę bardzo.
- Dziękuję – zaryzykowałam i obejrzałam się przez ramię.
To był błąd. Zaraz za mną stał właśnie on, a ja podskoczyłam
w miejscu ze strachu.
- Cześć Liliana, mam nadzieję, że tęskniłaś – mruknął mi do
ucha.
Ręką szukałam dłoni Aleksa, ale natknęłam się tylko na
powietrze. Odsunęłam się od Marcina i spojrzałam w bok. Atakujący stał kilka
kroków ode mnie z pytającym wzrokiem. Miałam nadzieję, że mój napastnik jest
kompletnym idiotą i nie zrozumie, co
mówię.
- Idziemy – powiedziałam po serbsku, czego nauczyłam się
podczas podróży.
- Okay, możemy.
Pokonałam kilka dzielących nas kroków i ujęłam go pod rękę.
Wyciągnęłam go z tego sklepu i przyspieszyłam, pragnąc jak najszybciej znaleźć
się u cioci.
- Ej, co to było?
- Powiem, jak będę miała pewność, że nikt nie podsłuchuje.
- Chwila, podsłuchuje?
- Zaraz!
W końcu, po wielu obrotach głową do tyłu i zwiększonej dawce
adrenaliny doszliśmy do tak pożądanego przeze mnie miejsca. Weszliśmy na klatkę
schodową i szczelnie zamknęłam za sobą drzwi.
- Teraz słuchaj. Tamten facet to mój ex. Zanim przyjechałam
do Rzeszowa, śledził mnie, a kiedy siedziałam w pociągu wykonał taki gest –
odtworzyłam go. – Nietrudno zrozumieć, co miał na myśli, więc wolałabym, gdybyś
się z nim nie zaprzyjaźniał. On chce mi coś zrobić, teraz też nas śledził.
Ciągle patrzyłam za siebie, właśnie dlatego. Nie chcę, żeby coś się nam stało…
Wtuliłam się w jego tors i po prostu rozpłakałam.
- Nie płacz mała, nic się nie stanie. Nie pozwolę na to.
- A-a-ale o-on ma p-przyjaciół! – wyjąkałam między spazmami
szlochu.
- Nic się nie stanie. Obiecuję. A teraz wytrzyj twarz i
wejdziemy przywitać się z tą twoją ciocią – zrobiłam to, co mi polecił i w końcu uspokoiłam. Po chwili spojrzał w dół
i się uśmiechnął – Mała, pomoczyłaś mi koszulkę!
- Przepraszam – powiedziałam, wpatrując się w podłogę.
- Nie martw się – podniósł mój podbródek, nie pozwalając nie
patrzeć mu w oczy – przecież ci obiecałem.
- Wiem. Ale bać się nie mogę?
- Możesz - uśmiechnął się i delikatnie pocałował. Był to
chyba najdelikatniejszy pocałunek, jaki kiedykolwiek dostałam. Pomijając to, że
zbyt wielu ich nie było. Dodał mi tym odwagi. – Wchodzimy?
- Tak – tym razem była już pewna wypowiedź.
U cioci spędziliśmy miłą godzinę, czekając na pociąg.
Oczywiście nie obyło się bez autografu i mnie, jako tłumacza. Zjedliśmy ciasta
i wypiliśmy herbatę. Kiedy przyszedł czas na dalszą drogę, pewność siebie
całkowicie mnie opuściła. Złapałam Aleksa za rękę. Mocno.
- Nie bój się. Nie będzie źle.
Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy w stronę stacji. Tak, jak
myślałam, Marcin szedł około czterdzieści metrów dalej. Przyspieszyłam i tym
razem nie ryzykowałam przejścia skrótem. Wolałam przejść drogą, na której było
pełno ludzi. Dwie, czy trzy osoby poprosiły Atanasijevića o podpis, na
szczęście w Iławie niezbyt wielu ludzi interesowało się siatkówką w
wystarczającym stopniu, żeby go znać. Doszliśmy do naszego peronu i usiedliśmy
na ławeczce. Usłyszałam dzwonek telefonu, oznaczający przyjście smsa. Wyjęłam
go szybko z torebki. Odczytałam wiadomość.
Masz szczęście, że ten chłoptaś był z tobą. Do zobaczenia.
Urządzenie wypadło mi z
ręki, ale złapał je siatkarz.
- Co jest?
- Napisał. Skąd miał mój
numer?
- Co napisał?
- Że miałam szczęście, że
byłeś ze mną ty. I ,,do zobaczenia’’, cokolwiek to miało znaczyć.
- Ma tupet. Chodź, pociąg
przyjechał.
Weszliśmy do wagonu i
poszukaliśmy wolnych miejsc. Reszta podróży minęła mi na przemyślaniu wydarzeń
z przed kilku chwil. Można mi wierzyć, lub nie, ale niezbyt miłe doświadczenie.
***
Sorki, że tak późno, ale nie miałam weny.
Pozdrawiam ; *
zaczyna się robic ciekawie.:D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że zaczęło się robić ciekawie już jakiś czas temu, ale chyba się przeliczyłam xD Jednakże dziękuję serdecznie :3
UsuńŹle mnie zrozumiałaś.xd oczywiście , że jest ciekawie . Teraz po prostu robi się jeszcze bardziej .:*
UsuńZrozumiałam dobrze, ale chciałam sobie pokręcić xD dziękuję bardzo : *
Usuńmocno wciągające ;D czekam na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję! Pojawi się niebawem :)
UsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńWejdę, jak tylko znajdę czas wolny :)
Również pozdrawiam :3