- Muszę ci powiedzieć, że będziesz musiała do gry nosić
stabilizator – powiedział Bartek po skończonym rozmasowywaniu kostki.
- To chyba dobrze, że nic poważniejszego.
- Zdecydowanie. Co ty odwaliłaś, że masz kontuzję? Skoczyłaś
krzywo do bloku, czy co?
- Tak szczerze, to się wywaliłam i wstawając źle ustałam na
stopie… - zaczerwieniłam się. – To u mnie normalne, nic nie zrobię sobie
podczas grania, ale mogę się nawet zabić tylko zamykając za sobą drzwi.
- Dziś możesz jedynie pobiegać delikatnie na bieżni.
- Ale ja już grałam dziś!
- Wiem. Lekko nadwyrężyłaś kostkę, bo nie użyłaś
stabilizatora i twoja rehabilitacja będzie trwała kilka dni dłużej.
- Fuck. A mogę robić coś oprócz tego?
- Siłownia. Żadnej gry przez pięć dni.
- Mogę już iść? – o mojej minie można było powiedzieć, że
nie wyglądała zbyt radośnie.
- Na bieżnię marsz!
- Tak jest.
Wzięłam w rękę stabilizator i ruszyłam w stronę od teraz
nielubianego przeze mnie pomieszczenia. Zanim tam doszłam, wstąpiłam szybko do
mojego pokoju po słuchawki i telefon. Miałam w końcu czas na słuchanie muzyki i
nadzieję, że nikt nie będzie mi przeszkadzał. Weszłam na urządzenie, włączyłam
odpowiednią szybkość, włączyłam piosenkę i zaczęłam trening.
Po godzinie znudziło mi się poprzednie zajęcie.
Postanowiłam, że porobię coś z piłką (taką dużą, gumową). Do głowy przyszło mi,
że ktoś powinien tu ze mną być, nie powinno się mnie zostawiać samej. Jeszcze
pół godziny ćwiczeń wystarczyło mi, żeby całkiem nabrać podejrzeń. Wyszłam z
siłowni i ruszyłam na halę. Zamiast usłyszeć odgłosy odbijanych piłek i krzyki
koleżanek, w korytarzu przywitała mnie prawie zupełna cisza. Z daleka odzywał
się tylko jeden cichy głosik. Otworzyłam drzwi i postarałam się ustalić, skąd
owy głos pochodził. Okazało się, że wydobywa się w drugiego końca sali. Na
dodatek z telewizora. Wszystkie zawodniczki, trener i w ogóle wszyscy, którzy
tylko mogli być na treningu, zgromadzili się na około niego. Pomyślałam, że
skąd do jasnej cholery na hali sportowej wziął się telewizor. Był starego typu,
duży tył, zaokrąglone rogi ekranu. Na środku wyświetlacza majaczyła mi z daleka
jakaś postać. Powoli i po cichu podeszłam do innych. Zauważyłam, że są to
jakieś wiadomości, a ta jedna postać, to facetka z wiadomości. Mówiła o jakimś
wypadku pociągu. Przeraziłam się na te słowa. Aleks… Przecież on dziś wracał
pociągiem do Rzeszowa! Przedarłam się między dziewczynami na przód, żeby lepiej
widzieć. Pociąg rozbił się… Akurat ten.
Jego. Dwadzieścia osób nie żyje. Tym razem przepchnęłam się na tył. Wyjęłam
telefon i wybrałam numer do atakującego. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. W końcu
ktoś odebrał.
- Aleks?!
- Nic mi nie jest!
- Boże, co za ulga. Dwadzieścia osób… We wiadomościach o tym
trąbią. Nie masz nic złamane?
- Nie. Mam tylko stłuczoną rękę. Niezbyt mocno. Siedziałem w
ostatnim wagonie. Aż nagle coś szarpnęło.
- Kiedy będziesz w Rzeszowie?
- Za kilka godzin. Teraz muszę kończyć. Pomagam rannym.
- Uważaj na siebie. Kocham cię.
- Też cię kocham, będę uważać! – usłyszałam sygnał
obwieszczający rozłączone połączenie. Kamień spadł mi… Nie, to był głaz. Głaz
spadł mi z serca. Była to tak przeogromna ulga, że nigdy wcześniej nie
pomyślałabym, że taka istnieje. Po prostu, kto nie przeżył czegoś takiego, nie
wie, o czym mówię. Czułam się, jakby wracał z wojny, na której tylko cudem
uszedł z życiem. Jakby był rycerzem, który przybył z wielkiej bitwy z tarczą,
nie na tarczy. Rozpłakałam się. Po prostu nie sposób tego opisać. Poszłam do pokoju.
Nikt nie pytał się dlaczego, wszyscy słyszeli, co mówiłam przez telefon.
Rzuciłam się na łóżko i szlochałam w poduszkę. Jakiś czas później uspokoiłam
się. Znów założyłam słuchawki i starałam się o niczym nie myśleć. Muzyka, to
zdecydowanie to, czego potrzebowałam. Może z godzinę później - może trochę
więcej – zasnęłam.
Obudziłam się, kiedy do pokoju weszła Iga.
- Wiesz w ogóle coś więcej o tym wypadku? – zapytała.
- Nie. Gadałam tylko chwilę z Aleksem i przyszłam tutaj.
- Jutro podadzą nazwiska zmarłych. Podobno Atanasijević
udzielił wywiadu.
- Skąd wiesz?
- Była zapowiedź. Lepiej do niego zadzwoń.
- Kiedy?
- Najlepiej teraz.
- Dobra, tylko się trochę ogarnę – wytarłam zaschnięte łzy i
poprawiłam włosy. Wstałam i poprawiłam bluzkę, która, kiedy rzucałam się na łóżko, podciągnęła mi się odsłaniając
plecy. Założyłam też bluzę, bo zrobiło mi się chłodno. W końcu weszłam w spis
połączeń i wybrałam ostatnio wykonywane połączenie. Usłyszałam dwa sygnały i
ciche:
- Halo?
- Cześć Aleks. Dzwonię, żeby się zapytać, czy już jesteś w
Rzeszowie.
- Tak. Przed chwilą przyjechałem. Ej, nie uwierzysz, do
czego doszedłem.
- Do czego?
- W wypadku zginęło dwadzieścia siedem ludzi, bo kilka od
odniesionych obrażeń dopiero po czasie. To było zderzenie czołowe. Nie
zgadniesz, kto jechał w tym moim pociągu.
- Kto? – byłam strasznie niecierpliwa.
- Marcin…
-Czy on… żyje?
- Niestety. On był w gronie tych osób, które zginęły w
wyniku odniesionych obrażeń.
- Matko… - po raz wtóry tego dnia rozbeczałam się.
***
Natchnęło mnie do napisania prawie tragicznej sytuacji. Zauważcie, prawie. Nie mam zamiaru uśmiercać Aleksa XD
Powiedzcie, jakie jest Wasze największe marzenie?
Pozdrawiam ;*
Jakoś mi Marcina nie szkoda... CIEKAWE CZEMU.
OdpowiedzUsuńTak btw. masz nową czytelniczkę, przeczytałam całego Twojego bloga w ciągu jednej nocy i... czuję niedosyt. Trochę za krótkie rozdziały, moim zdaniem. Ale sam blog jest naprawdę dobry, nie ma wielu błędów (masz jakąś betę?) i ogólnie mi się podobał ;)
P.S. Zaglądnęłabyś na mojego bloga dzisiaj wieczorem, po ukazaniu się prologu? :3 maraudersfromtheotherside.blogspot.com
Chyba domyślam się czemu Ci nie szkoda xD
UsuńBardzo się cieszę, że doszłaś do tego grona!
Rozdziały muszą być krótsze ze względu na brak czasu. Piszę jedną notkę około godziny i nie mogę niestety więcej przeznaczyć :c
Nie, nie mam bety, piszę sama :)
Zajrzę dziś oczywiście na bloga, nie ma innej opcji!
Jeszcze, raz dzięki :3
Była chwila stresu czy nie uśmierciłaś Alka.:D Marzenie ? po prostu być szczęśliwą . ;>
OdpowiedzUsuńNigdy! Nie można takich ludzi odrywać od pasji. Poza tym chcę jeszcze trochę tę historię poprowadzić :)
UsuńNajbardziej przeze mnie pożądana rzecz, poza siatkówką oczywiście :3
Ja na siatkówkę nie mam za bardzo co liczyć ze względu na kolana. ;x
UsuńJa mam zamiar zostać siatkarką i póki co nikomu, ani niczemu nie udaje się mnie od tego odwieść. :)
UsuńZazdroszę. :)))
OdpowiedzUsuńJaka szkoda Marcina ... :D Na dzień dzisiejszy moim marzeniem jest plaża, słońce, morze i piłka do siatki :D A nie jakieś sprawdziany z matematyki czy innego dziadostwa xD
OdpowiedzUsuńChyba wyzywam w twych słowach sarkazm, Klaudiu xD
UsuńUwielbiam grać w siatkę, jednak o wiele bliższa mojemu sercu jest halówka, aniżeli plażówka :) chociaż bym nie narzekała na ciepłe lato i pobyt na plaży xD
Ja jutro kończę ferie i mam nadzieję, że nie zostanę przywitana klasówką : p
Świetny jak inne ;d a ja zapraszam do sb http://fuck-off-i-love-volleyball.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNa pewno odwiedzę ;)